Ministerstwo Finansów kończy prace nad regulacjami dotyczącymi rynku pożyczek pozabankowych. Chce w ten sposób uchronić klientów firm pożyczkowych m.in. przed nadmiernym zadłużaniem się. Proponuje w tym celu ustalenie maksymalnego limitu kosztów pożyczek na poziomie 30 proc. Przepis ten jednak wzbudza wiele wątpliwości i kontrowersji, nie tylko w branży pożyczkowej.
– Obawiam się, że jeżeli koszty kredytu tych mikropożyczek będą regulowane, to one przestaną funkcjonować na rynku, ich po prostu nie będzie – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Marcin Nowacki ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jego zdaniem wyznaczenie górnej granicy kosztów pożyczek pozabankowych uderzyłoby głównie w pożyczkobiorców, bo po zniknięciu z rynku firm pożyczkowych zostaną im lombardy i banki. Te ostatnie pożyczają większe sumy na dłuższe okresy, dłużej też trwa załatwienie formalności.
– Sektor bankowy tego typu produktów nie ma i nie będzie miał. To jest zupełnie inny rodzaj usługi, dedykowany innym potrzebom – przypomina Nowacki. – Jeżeli klient nie będzie mógł pożyczyć pięciuset złotych, albo tysiąca złotych, to pożyczy trzy bądź pięć tysięcy złotych i to może spowodować negatywną spiralę długów, to może być większym zagrożeniem dla klientów, dla konsumentów, aniżeli to, że koszt mikropożyczki dzisiaj jest relatywnie wyższy.
Szczególnie, że spłacalność krótkoterminowych, niewielkich pożyczek jest bardzo dobra.
– Jeżeli to są "dobre" pożyczki, ludziom łatwo jest je spłacać, pomimo tego, że koszty są adekwatnie wyższe, to szkoda byłoby to likwidować i zmuszać klienta do pożyczania kwot, które są dla niego zbyt dużym obciążeniem – mówi Marcin Nowacki.
Tłumaczy, że im niższa jest kwota pożyczki, tym koszt musi być wyższy. W przeciwnym wypadku pożyczanie pieniędzy w drobnych kwotach byłoby dla firm pożyczkowych nieopłacalne. Dodatkowo, wysokość kosztów jest regulowana przez rynek.
– Myślę, że w tej chwili firm pożyczkowych jest na tyle dużo, że konsumenci mają wybór i na pewno będą wybierać te firmy, które koszty mają relatywnie niższe – dodaje Nowacki.
Argumentuje przy tym, że obecne koszty pożyczek, które rynek sam reguluje, nie stanowią dla klientów zagrożenia. Jak wynika z badań Homo Homini – prawie co drugi ankietowany (45,9 proc.) odrzuca ideę limitu kosztów pożyczki, gdyby miało to wpłynąć na ograniczenie możliwości wyboru źródeł finansowania. Jednocześnie badani są zdania, że każdy powinien mieć prawo do decydowania o tym, gdzie i za ile pożyczy pieniądze.