Obniżka cen – tego chcą firmy sprzedające szybkie kredyty od Biura Informacji Kredytowej. I takiej redukcji zażądają w tym tygodniu.
ikona lupy />
Mniej danych płynie z Biura Informacji Kredytowej / Dziennik Gazeta Prawna

Dziś pełnej współpracy między Biurem Informacji Kredytowej a firmami pożyczkowymi – poza jednym wyjątkiem – praktyczne nie ma. Firmy mogą pozyskać informacje o niespłacanych kredytach, ale pośrednio, z biur informacji gospodarczej takich jak BIG InfoMonitor. Nie mają natomiast dostępu do pozytywnej historii kredytowej potencjalnych klientów. I same nie przekazują danych do BIK.

Pożyczkodawcy zdają sobie sprawę, że brak takiego dostępu utrudnia pełną ocenę ryzyka, dlatego też zaczęli prace nad stworzeniem własnej bazy danych. Miałaby ona działać na zasadach podobnych do BIK. DGP pisał o tym w ubiegłym tygodniu.

BIK nie zamierza jednak biernie się temu przyglądać. W czwartek – wspólnie z BIG InfoMonitorem – będzie przekonywało pożyczkodawców do rozszerzenia współpracy. Mariusz Cholewa, prezes biura, twierdzi, że zależy mu przede wszystkim na wzajemnej wymianie informacji z firmami.

– Część instytucji, z którymi rozmawiamy, jest na to gotowa – ocenia.

Ale firmy pożyczkowe stawiają warunki. Najważniejszy: obniżka ceny za raport. Według Loukasa Notopoulosa, prezesa firmy Vivus, to będzie najważniejszy problem do rozwiązania.

– Chcielibyśmy płacić tyle co banki – mówi szef Vivusa. Tymczasem obecnie firmy pożyczkowe uiszczają opłatę wynoszącą ponad 20 zł za każdy raport. Banki za to samo płacą ok. 7 zł.

Wtóruje mu Jarosław Chęciński, dyrektor zarządzający Profi Credit. Jego zdaniem zbyt wysokie koszty raportów z BIK mogą automatycznie wykluczyć z rynku mniejsze firmy.

– Jeśli cena będzie zbyt wysoka, mniejszych podmiotów zwyczajnie nie będzie stać na podjęcie współpracy, a co za tym idzie, wartość takiego rozwiązania będzie mniejsza, a jego zasięg ograniczony – wskazuje.

Taki scenariusz odrzuca Provident, lider pozabankowego rynku pożyczkowego. Według Marcina Żuchowskiego, członka zarządu ds. ryzyka kredytowego firmy, Providenta interesuje tylko takie rozwiązanie, które zapewniłoby całej branży pożyczek pozabankowych dostęp do pełnej informacji.

– Są dwa potencjalne kierunki rozwoju tego systemu wymiany informacji. Albo to będzie w jakiejś formie zintegrowane z BIK, albo powstanie rozwiązanie stworzone przez same firmy pożyczkowe, może przy udziale biur informacji gospodarczej. Musimy poznać wady i zalety obu tych wariantów. Nas interesuje, żeby docelowo na rynku była dostępna kompleksowa informacja o obsłudze zobowiązań – mówi Żuchowski.

Oprócz wysokich cen wymienia jeszcze inne przeszkody we współpracy z BIK. Na przykład zbyt skomplikowany jego zdaniem sposób przekazywania danych przez biuro.

– Jest jeszcze jeden problem: to podstawa prawna, na jakiej miałoby dochodzić do wymiany informacji między sektorem pożyczkowym a BIK. Banki robią to na podstawie prawa bankowego, my moglibyśmy to robić na zasadach ogólnych. A to oznacza, że każdorazowo klient musiałby się godzić na przekazywanie i przetwarzanie jego danych. Co więcej, w każdej chwili mógłby taką zgodę wycofać. Mógłby to zrobić np. wówczas, gdyby przestał spłacać pożyczkę – tłumaczy członek zarządu Providenta.