Branża sprzeciwiająca się pomysłowi wprowadzenia limitu rzeczywistego oprocentowania kredytów zyskała nowego sojusznika. Po stronie parabanków stanęła Komisja Nadzoru Finansowego.
Nadzór finansowy jest przeciwny wprowadzaniu maksymalnego, rocznego, rzeczywistego oprocentowania kredytów, którego przestrzegać musiałyby niebankowe firmy pożyczkowe. Zdanie KNF w tej sprawie jest odmienne niż stanowisko Komitetu Stabilności Finansowej, który przed kilkoma tygodniami opublikował raport na temat działalności parabanków. KSF zaproponował w nim, aby do ustawy o kredycie konsumenckim wprowadzić nowy element – limit rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania. Miałoby to zapobiec pobieraniu przez parabanki lichwiarskich odsetek od pożyczek.

Wyższy poziom ryzyka

– RRSO nie jest właściwą miarą w przypadku pożyczek udzielanych na bardzo krótkie okresy – twierdzi Maciej Krzysztoszek z biura prasowego Komisji Nadzoru Finansowego. Podkreśla, że firmy pożyczkowe działają w obszarze wyższego poziomu ryzyka niż banki i ponoszą wyższe koszty kapitału, ponieważ nie mogą gromadzić depozytów. – Jednocześnie względnie stałe dodatkowe koszty pożyczek odnoszone są do niższych kwot oraz znacznie krótszych okresów niż w przypadku typowych kredytów bankowych, co powoduje silny wzrost RRSO – wskazuje przedstawiciel KNF.
Zadowolenia ze stanowiska KNF nie kryją przedstawiciele firm pożyczkowych. – Ustawowe ograniczenie wysokości RRSO odbije się negatywnie na rynku chwilówek. Ucierpią na tym przede wszystkim klienci, którzy stracą często jedyną możliwość dostępu do gotówki w nagłych sytuacjach Skorzysta jedynie szara strefa, a klienci pozostaną bez jakiejkolwiek ochrony prawnej – mówi Katarzyna Małolepszy z Kredito24.
– RRSO jest formułą matematyczną, która nie niesie dla konsumenta w zasadzie żadnej użytecznej informacji. Przy niskim poziomie wiedzy finansowej konsument może nawet dokonać złego wyboru, opierając się jedynie na wartości RRSO – uważa Adam Roter, dyrektor Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych skupiającej firmy pożyczkowe.
Wtóruje mu Loukas Notopoulos, szef firmy Vivus. – Wyliczanie RRSO dla pożyczki w wysokości tysiąca złotych udzielanej na miesiąc ma takie same uzasadnienie jak liczenie miesięcznego kosztu wynajmu pokoju w hotelu, w którym mieszka się noc czy dwie – mówi.

Jak ocenić chwilówkę

Specjaliści podają przykład pożyczki na 1 tys. zł udzielonej na rok. Zakładając, że oprocentowanie wynosi 15 proc. w skali roku, a prowizja za udzielenie pożyczki to 50 zł, rzeczywista roczna stawka oprocentowania wyniesie niecałe 28 proc. A całkowity koszt kredytu to ok. 133 zł (prowizja plus odsetki). Jeżeli ten sam kredyt zostałby zaciągnięty na 30 dni, całkowity koszt zamknąłby się kwotą 65,50 zł, ale RRSO wyniosłaby aż 115 proc.
Branża postuluje więc, by do oceny kosztu obsługi chwilówek stosować miesięczną rzeczywistą stopę oprocentowania lub całkowity koszt kredytu. – Już teraz większość firm podaje kwotę do spłaty w momencie wnioskowania o pożyczkę – zapewnia Katarzyna Małolepszy.

Dodatkowe opłaty

Obecnie wszystkie podmioty udzielające pożyczek są zobowiązane do przestrzegania maksymalnego dopuszczalnego oprocentowania nominalnego, które wylicza się jako czterokrotność stopy lombardowej NBP (obecnie to oprocentowanie wynosi 17 proc. w skali roku). Jednak instytucje przepis ten masowo omijają poprzez nakładanie na klientów opłat dodatkowych w momencie udzielenia pożyczki lub kredytu.
Przykładem mogą być obowiązkowe ubezpieczenia. Składka jest dodatkowym kosztem, ale nie powoduje podwyższenia oprocentowania. Podobnie jak np. opłata za obsługę w domu klienta. Ustawa o kredycie konsumenckim zawiera też definicję rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania. Pożyczkodawcy są zobowiązani do wyliczenia jej dla każdego klienta i przekazania tego wskaźnika w formularzu informacyjnym. Nie ma jednak maksymalnego dopuszczalnego limitu RRSO.