Aplikacja jest bardzo prosta. Korzysta z danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, gdzie wszyscy ubezpieczyciele zobligowani są do przesyłania danych o szkodowości. Dzięki temu przekazywane informacje są wiarygodne.
Tym samym kupując auto, wystarczy zeskanować specjalny kod umieszczony na blankiecie dowodu rejestracyjnego, wprowadzić dodatkowe dane, jak np. konkretny model i w kilka sekund sprawdzimy aktualną cenę auta (oczywiście dla ubezpieczycieli) oraz wykaz szkód.
Nie trzeba już zaglądać pod maskę ani zabierać ze sobą rzeczoznawcy, aby sprawdzić, czy sprzedający auto nie próbuje nas oszukać.
Oczywiście aplikacja jest również platformą sprzedażową Generali, służącą do kontaktu z klientem. Umożliwia uproszczone zgłoszenie szkody komunikacyjnej, majątkowej oraz szkód osobowych z grupowych ubezpieczeń na życie.
Ponadto Generali Auto pozwala kierowcy samodzielnie skalkulować składkę ubezpieczenia samochodu, a także – dzięki wzbogaceniu tej funkcjonalności – uniknąć zakupu pojazdu o niepewnym pochodzeniu, umożliwiając poznanie historii szkodowej pojazdu oraz szacunkową wycenę jego wartości.
Co ciekawe, mając ubezpieczenie na życie w Generali, możemy skorzystać np. ze złożenia wniosku o wypłatę świadczenia. Robimy zdjęcia potrzebnych dokumentów i składamy wniosek.
„Nie podajemy kosztów wprowadzenia aplikacji, ale są one niewielkie. Jednak co ważne jest to pierwsza taka aplikacja w Polsce. Chcemy, aby każdy, nie tylko klient Generali, mógł z niej skorzystać” – powiedział Artur Olech, Prezes Zarządu Grupy Generali w Polsce.
Oczywiście aplikacja ma również swoje minusy. Choć możemy np. bez problemu sprawdzić historię szkód nawet samochodów w leasingu, nie uda nam się sprawdzić szkód auta ubezpieczanego za granicą, czyli np. rzeszy aut sprowadzanych do Polski. Wynika to z braku porozumień ws. dostępu do danych ubezpieczeniowych pomiędzy europejskimi państwami.