Najtańszym pod względem ceny OC miastem wojewódzkim jest Rzeszów. Tanio jest również w Lublinie, Opolu, Białymstoku i Katowicach – w tych miastach ceny nie przekraczają 400 złotych.
Tak wynika z porównania cen ubezpieczeń komunikacyjnych w największych miastach, opracowanego dla trzydziestolatka z dziesięcioletnim stażem jako kierowca, jeżdżącego pięcioletnią skodą octavią, a przygotowanego przez multiagencję CUK Ubezpieczenia.
Wynika z niego, że ceny OC w zależności od miasta wahają się od 353 do 545 zł. W przypadku AC koszt ubezpieczenia to od 711 do 1081 zł. Najdroższe są Poznań i Warszawa – polisa kosztuje tam odpowiednio 1081 i 1023 zł. Niewiele taniej jest w Bydgoszczy, tu składka AC to wydatek minimum 990 zł. Około 900 zł muszą też na ubezpieczenie wyłożyć mieszkańcy Katowic, Gorzowa, Wrocławia i Olsztyna. W innych miastach może być jednak znacznie taniej, o czym świadczy kwota 711 zł, czyli najniższa w kraju cena, jaką odnotowaliśmy w Zielonej Górze.
Tak duże zróżnicowanie – jak podkreślają brokerzy – wynika z lepszego dopasowania ceny polis do szkodowości kierowcy. Kiedyś brano pod uwagę wielkość miasta, liczbę mieszkańców i liczbę zdarzających się wypadków. Wtedy w zestawieniu cen polis przodowała Warszawa. Teraz towarzystwa prześwietlają kierowcę, jego historię prowadzenia pojazdu i przy obliczaniu składki w dużym stopniu biorą pod uwagę szkodowość klienta. I dlatego, choć nadal w statystyce wypadków przoduje Warszawa, przestała być ona najdroższa pod względem polis komunikacyjnych. Okazuje się bowiem, że wypadki w stolicy często powodują kierowcy z innych miast.
– W Warszawie pracuje bardzo dużo osób z innych regionów kraju, które do pracy dojeżdżają swoimi autami zarejestrowanymi w miejscu zamieszkania – wyjaśnia Marek Baran, rzecznik Link4. – Nas interesuje jednak, jak jeżdżą, a nie gdzie – dodaje.
Różnice w cenach ubezpieczeń komunikacyjnych wynikają też z wagi szkody. Wśród najdroższych dla ubezpieczycieli są kradzieże pojazdów. I m.in. ich częstotliwość jest powodem, dla którego AC w Warszawie nadal słono kosztuje.
Ubezpieczyciele podkreślają, że możliwość bardziej precyzyjnego dostosowania stawek do ryzyka pojawiła się w momencie, gdy swoje dane dotyczące historii ubezpieczenia poszczególnych kierowców, udostępnił Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, czyli od marca 2011 roku. Wpłynęło to także na koszt polis.
– Ubezpieczyciele są w stanie zaoferować bezszkodowym kierowcom lepsze ceny niż dotychczas. W rezultacie obserwujemy większe zróżnicowanie cen w zależności od szkodowości – tłumaczy Rafał Karski, dyrektor sprzedaży i marketingu Liberty Direct.
Brokerzy przewidują, że walka o klienta jeszcze się nasili. Kupujemy coraz mniej aut, a więc nowych polis nie będzie przybywało w takim tempie jak dotychczas. Poza tym wyniki za trzy kwartały roku wskazują, że poprawił się wynik techniczny towarzystw, co może skłonić niektóre zakłady do cięcia cen dla doświadczonych, bezszkodowych kierowców. – Stąd też zawsze warto porównywać polisy u różnych ubezpieczycieli. Może się bowiem zdarzyć, że towarzystwa nawet w ramach tego samego miasta mają zupełnie inne ceny – podkreśla Maciej Kuczwalski, ekspert multiagencji CUK Ubezpieczenia.

Brokerzy przewidują, że walka o klienta jeszcze się nasili