W porównaniu z innymi Europejczykami Polacy zachowawczo inwestują oszczędności. Wolą lokaty niż ryzykowne fundusze. I tracą kolejne okazje do zarobku, na przykład hossę na niemieckim rynku nieruchomości.
W porównaniu z innymi Europejczykami Polacy zachowawczo inwestują oszczędności. Wolą lokaty niż ryzykowne fundusze. I tracą kolejne okazje do zarobku, na przykład hossę na niemieckim rynku nieruchomości.
/>
Polacy są jedną z najostrożniej lokujących kapitał nacji w Europie – wynika z najnowszego raportu organizacji EFAMA (European Funds and Asset Management Association) zrzeszającej firmy inwestycyjne.
W rzeczywistości ktoś taki jak przeciętny Europejczyk nie istnieje, ale załóżmy na chwilę, że jednak tak. Otóż przeciętny Polak zdecydowaną większość wolnych środków (60,5 proc.) trzyma na lokatach bankowych i w gotówce, podczas gdy on ma zdywersyfikowany portfel. Na przykład 22 proc. środków inwestuje w akcje i fundusze, podczas gdy Polak niecałe 11 proc. W obligacjach ma 7 proc. oszczędności, a Polak ledwie 0,9 proc. – Po danych EFAMA wyraźnie widać, że Polacy są dość konserwatywni, jeśli chodzi o oszczędzanie, i że myślą krótkoterminowo – przyznaje Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami. Leszek Jedlecki, prezes ING TF, zauważa z kolei: – Łącznie fundusze i obligacje, czyli najbardziej efektywne sposoby oszczędzania, mają prawie trzykrotnie mniejszy udział w portfelu polskiego inwestora niż gotówka czy lokaty. – I dodaje: – To wynika głównie z tego, że polski rynek kapitałowy jest młody jak na standardy europejskie. Dopiero w tym roku obchodził 20-lecie działalności.
Fakt, równo dwie dekady temu wystartował pierwszy fundusz zbiorowego inwestowania firmy Pioneer, a rynek giełdowy tak na serio rozruszał się w 1994 r.
Jeśli chodzi o porównanie z sąsiadami, to jesteśmy najbardziej podobni do Czechów. W ich portfelu również przeważa gotówka i lokaty (blisko 57 proc.). Jednak oni mają jeszcze mniej ryzykownych aktywów (6 proc.) i obligacji (0,4 proc.). Ciekawe jest to, że w małych krajach należących niegdyś do bloku sowieckiego bardzo duży udział w oszczędnościach stanowią aktywa niefinansowe, czyli nieruchomości czy metale szlachetne w formie fizycznej. W przypadku Czechów jest to blisko 24 proc., Węgrów aż 35 proc. Polacy w tego rodzaju aktywach trzymają tylko 3,6 proc. portfela. Średnia dla Europy to 3 proc. – To może świadczyć albo o małej wiedzy społeczeństwa na temat inwestycji finansowych, albo o braku zaufania do tego typu oszczędności – uważa Dyl.
Nieruchomości czy metale szlachetne tylko na pozór wydają się być bezpiecznymi inwestycjami. Liczne badania wskazują, że w ostatnich latach zmienność ich cen wzrosła. Być może dlatego Polacy – jako zachowawczy inwestorzy, którzy nie lubią, gdy wartość ich oszczędności maleje znacząco – tak lubują się w lokatach bankowych. Na których niestety zazwyczaj minimalnie tracą, co pokazują regularnie obliczenia firm pośrednictwa finansowego. A na trzymaniu gotówki tracą nawet kilka procent w skali 12 miesięcy. Bo pamiętajmy o inflacji (obecnie około 4 proc. w skali roku) i 19-procentowym podatku od zysków kapitałowych (także od tego wypracowanego przez lokaty).
Obawy Polaków przed inwestowaniem w bardziej ryzykowne aktywa powodują, że pojawiają się także koszty alternatywne niedokonania inwestycji. Chodzi o stracone szanse na bardzo przyzwoity, liczony nawet w dziesiątkach procent zarobek. Najlepszą ilustracją tej tezy jest to, że po krachu z lat 2007–2008 polscy inwestorzy praktycznie nie wrócili na giełdę i do funduszy akcji, i tym samym przegapili hossę z lat 2009–2011, kiedy to WIG wzrósł o ponad 100 proc.
Być może teraz ci bardziej majętni przymykają oczy na szansę, która pojawiła się za naszą zachodnią granicą. Od końca 2009 r. trwa bowiem hossa na niemieckim i austriackim rynku nieruchomości. Według firmy analitycznej F+B średnia cena transakcyjna dla mieszkań i domów w Berlinie w ciągu 5 lat poszła w górę o 23 proc. Z kolei firma Jones Lang La Salle szacuje, że mediana – czyli wartość środkowa – cen nieruchomości w stolicy naszych zachodnich sąsiadów urosła o 12 proc. w ciągu ostatnich 12 miesięcy i o 37,5 proc. od początku 2009 r.
– Z tego powodu mimo spadku nominalnej wartości oszczędności posiadanych przez europejskie gospodarstwa domowe wartość zgromadzonego przez nie bogactwa pozostaje mniej więcej na tym samym poziomie co przed kryzysem finansowym – zwraca uwagę dyrektor działu analiz EFAMA Bernard Delbecque. Wynika to nie tylko z raportu EFAMA, lecz także z tegorocznego raportu o stanie światowego bogactwa autorstwa ekspertów Credit Suisse. Według tego dokumentu bogactwo Europy wzrosło w ciągu ostatnich 5 lat o 3,4 proc. Tym niemniej przez kryzys w strefie euro pozostałe kontynenty wzbogaciły się bardziej, a najbardziej Ameryka Południowa (o 41 proc.). Trzeba jednak zaznaczyć, że to właśnie w Europie jest najwięcej bogactwa (o wartości 71,5 tryliona dol.), więcej nawet niż w Ameryce Północnej (66,2 tryliona dol.).
Trudno dokładnie oszacować, czy Polacy kupowali i kupują nieruchomości w Niemczech i Austrii. Wiadomo, że inne europejskie nacje to robią. W Niemczech nie ma żadnych barier dla cudzoziemców, jeśli chodzi o zakup nieruchomości. Jeśli są – to dotyczą raczej ziemi niż budynków czy mieszkań, a w dodatku obowiązują również samych Niemców. – Domy i mieszkania w Niemczech kupuje wielu cudzoziemców, głównie z Włoch, Hiszpanii i krajów nordyckich – przyznaje Anne Riney z Engel & Volkers, jednej z największych niemieckich agencji pośrednictwa w obrocie nieruchomościami, cytowana przez „Financial Times”.
Niektórzy ludzie świata finansów ostrzegają już nawet przed powstającą bańką spekulacyjną na niemieckim rynku nieruchomości. W sierpniu zrobił to znany inwestor George Soros, a kilka dni temu prezes grupy Allianz Maximilian Zimmerer. – Banki centralne zalewają świat pieniądzem – tłumaczy prezes Allianz. – To zawsze prowadzi do błędnych decyzji inwestycyjnych. Pragnę przypomnieć bańki na rynku nieruchomości w USA, Hiszpanii i Irlandii. Teraz na rynku niemieckim inwestują głównie inwestorzy indywidualni, którzy uważają, że pozwoli im to ochronić kapitał w okresie ewentualnego pogłębienia się kłopotów strefy euro.
Są jednak eksperci, którzy uważają, że nawet jeśli na niemieckich nieruchomościach powoli tworzy się bańka spekulacyjna, to jest daleko do zakończenia tego procesu. O tym, że domy i mieszkania za naszą zachodnią granicą są wciąż niedowartościowane, przekonany jest m.in. ekonomista Societe Generale Klaus Baader, a według sierpniowego raportu Deutsche Banku ich ceny mogą rosnąć aż do około 2020 r., bo na razie nie są pompowane nadpodażą kredytu.
Jednak wcale nie jest pewne, że Europejczycy w przyszłości będą zaciągać kredyty tak ochoczo jak w minionych latach. Według Leszka Jedleckiego, utrzymywanie się ogólnego poziomu bogactwa obywateli państw europejskich pomimo kryzysu to efekt m.in. spłacania kredytów przy pomocy oszczędności. – Następuje powolny odwrót społeczeństw od przekonania o nieuchronności podtrzymywania konsumpcji na kredyt – uważa Jedlecki.
Według Marcina Dyla również w przypadku Polaków w najbliższych latach struktura oszczędności będzie się zmieniać. – W interesie większości obywateli jest, aby następowało przesunięcie oszczędności z gotówki i depozytów w stronę oszczędności emerytalnych.
Zapewne tak się będzie działo, ale bez wprowadzenia realnych zachęt systemowych, chociażby w postaci korzyści podatkowych dla osób oszczędzających na emeryturę, potrwa to zdecydowanie za długo – uważa Dyl. Obecnie oszczędności na emeryturę stanowią według EFAMA 24 proc. portfela Polaków, podczas gdy średnia europejska to 32 proc.
Przeciętny Europejczyk 22 proc. swoich środków inwestuje w akcje i fundusze, a Polak 11 proc. To efekt niedojrzałości naszego rynku kapitałowego
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama