W 2017 r. ustawodawca uchwalił ustawę o kredycie hipotecznym, a w niej regulację nakazującą bankom udzielanie odpowiedzi na wnioski kredytowe w ciągu 21 dni. Nie wszystkie korporacje jednak to robią. Może zastosowanie tego przepisu jest niewykonalne?
DGP
Nie, to wykonalne. Ale warto rzeczywiście spojrzeć do ustawy i do ratio legis, które legło u podstaw uchwalenia takich, a nie innych przepisów. Otóż celem wprowadzenia aktualnie obowiązującej ustawy z dnia 23 marca 2017 r. o kredycie hipotecznym oraz o nadzorze nad pośrednikami kredytu hipotecznego i agentami było przede wszystkim zwiększenie ochrony osób pożyczających pieniądze na zakup mieszkania czy domu. Z kolei przepis art. 14 ust. 2 wspomnianej ustawy i wyznaczony w nim dla kredytodawcy termin 21 dni mają chronić interesy konsumentów w procesie kontraktowania z kredytodawcą, aby przede wszystkim zapewnić mu odpowiedni czas do namysłu w sprawie zaciągnięcia kredytu hipotecznego.
Nie możemy więc tracić z pola widzenia celu, dla jakiego ta regulacja powstała, a jest nią właśnie interes konsumenta. W dobie wszechobecnej digitalizacji i cyfryzacji banki dysponują mechanizmami umożliwiającymi usprawnienie procesu, którego finałem jest wydanie decyzji w sprawie udzielenia kredytu hipotecznego. Na rynku duńskim i brytyjskim znakomita większość kredytów udzielana jest właśnie online. To rozwiązanie się sprawdza, pozwala zaoszczędzić zarówno czas, jak i koszty związane z procedurą tradycyjną. Aktualna sytuacja na rynku związana z pandemią COVID-19 dodatkowo wymusza konieczność wyjścia naprzód nowoczesnym technologiom.
Można zatem odnieść wrażenie, że banki w sposób wybiórczy stosują się do obowiązujących przepisów, same często powołując się na sztywne terminy ustawowe jako uzasadnienie wydawanego stanowiska odmownego. Takie działania należy uznać za nieuprawnione.
Czyli wydłużenie tego terminu do np. 30 albo 45 dni to niewłaściwy pomysł?
Nie widzę ku temu podstaw. Termin 21 dni na wydanie decyzji w sprawie kredytu powinien być wystarczający, biorąc pod uwagę narzędzia, jakimi bank dysponuje. Wydłużenie całego procesu zaciągania kredytu podważyłoby pewność obrotu prawnego i nie zapewniało tego, co miała zapewnić ustawa z 2017 r., czyli zwiększenia poziomu ochrony konsumenta.
To czy da się coś zrobić z przepisami, skoro termin jest wystarczający, a nie wszystkie banki go przestrzegają?
Wydaje się, że wobec braku respektowania przez banki terminów ustawowych należy rozważyć zmobilizowanie tych instytucji zaufania publicznego. Przykładem może być wdrożenie rozwiązania, zgodnie z którym brak wydania przez bank decyzji w terminie 21 dni od dnia złożenia kompletnego wniosku oznacza milczącą zgodę na udzielenie wnioskodawcy kredytu hipotecznego. Banki powinny traktować swoich klientów z należytym szacunkiem, a samowolne przedłużanie procesu decyzyjnego jest skrajnym przejawem braku takowego.