Osoby uwikłane w tzw. kredyty frankowe walczą o sprawiedliwość w sądach od ładnych paru lat. Część z nich uzyskała już prawomocne wyroki unieważniające ich umowy. Ktoś by powiedział – to koniec, udało im się. Ale czy na pewno to już?
Jak się okazuje, dla niektórych sądów wieczystoksięgowych stwierdzenie nieważności umowy, nawet ujęte w sentencji wyroku, nie jest wystarczają podstawą do wykreślenia hipoteki z kredytowanej nieruchomości. Ale od początku. Frankowicz pozywa bank o zapłatę i o ustalenie nieważności umowy kredytu. Mijają dwa, trzy, cztery lata i w końcu otrzymuje upragniony wyrok, z którego wynika wprost, że umowa jest nieważna. Z treści hipoteki w księdze wieczystej nieruchomości wynika natomiast, że hipoteka zabezpiecza roszczenia dotyczące umowy kredytu. A zgodnie z wyrokiem sądu umowy już nie ma. Logiczne jest więc zawnioskowanie o wykreślenie hipoteki. Wydaje się przecież, że taki wyrok w zupełności powinien do takiej czynności wystarczyć.
I tu właśnie pojawia się problem. 21 maja 2020 r. w jednej ze spraw, które prowadzę, zostało przez referendarza sądowego przy Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie, wydział XIII Ksiąg Wieczystych, wydane postanowienie (sygn. Dz. Kw. WA5M/60648/19) oddalające wniosek o wykreślenie takiej hipoteki. W tej chwili znamy wyłącznie zasadnicze motywy rozstrzygnięcia, z których wynika, że umowa ustalająca nieważność umowy nie jest podstawą do wykreślenia hipoteki. Dopiero wystąpiłam o uzasadnienie, aczkolwiek można się w nim spodziewać jedynie poszerzonej argumentacji – podstawowy wniosek jednak będzie zapewne taki sam, tj. samo stwierdzenie przez sąd powszechny nieważności umowy jest niewystarczające. Na usta ciśnie się więc pytanie – co w takim razie będzie należytą podstawą? Oświadczenie banku? Z pewnością – aczkolwiek jego uzyskanie zależy od dobrej woli przeciwnika procesowego. Tymczasem rozstrzygnięcie sądu wydane w oparciu o art. 189 k.p.c. z pewnością powinno być wystarczające.
Co więc może zrobić taki kredytobiorca? Przede wszystkim w pierwszej kolejności powinien takie orzeczenie zaskarżyć. Moim zdaniem wskazany wcześniej wyrok z całą pewnością powinien wystarczyć do wykreślenia hipoteki. Oczywiste jest, że umowy już nie ma, a zatem akcesoryjne zabezpieczenie do niej powinno upaść. Z pomocą przychodzi tu także stanowisko judykatury. „Okoliczność, że powództwo przewidziane w art. 10 ust. 1 KWU [ustawa o księgach wieczystych i hipotece – red.] jest szczególną postacią powództwa o ustalenie i musi być odczytywane w powiązaniu z przepisami normującymi uprawnienie do składania wniosków o wpis w księgach wieczystych (uzasadnienie uchwały siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 15 marca 2006 r., sygn. akt III CZP 106/05, OSNC 2006, nr 10, poz. 160 oraz postanowienia Sądu Najwyższego z 8 kwietnia 2011 r., sygn. akt II CSK 493/10) nie oznacza, że niezgodność stanu prawnego księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym, powstała wskutek stwierdzenia nieważności umowy, będącej podstawą dotychczasowego wpisu, może być usunięta tylko na podstawie orzeczenia wydanego na podstawie art. 10 ust. 1 KWU” – stwierdziła Izba Cywilna Sądu Najwyższego w postanowieniu z 25 sierpnia 2011 r. (sygn. akt II CSK 665/10).
Z powyższego wynika więc, że nie trzeba od razu wszczynać postępowania z art. 10 ustawy o księgach wieczystych i hipotece, tj. procesu o ustalenie treści księgi wieczystej ze stanem faktycznym. To rzeczywiście podstawowy tryb w wypadku, gdy hipoteka tam wpisana nie powinna istnieć. Z tym że mamy tutaj do czynienia z wyjątkową sytuacją, bo sąd już w innym postępowaniu taką nieważność stwierdził. Nie wydaje się więc sensowne wikłanie kredytobiorcy w kolejny proces na lata, skoro jego rozstrzygnięcie w zasadzie jest już znane.
Należy więc jednoznacznie opowiedzieć się za możliwością wykreślenia hipoteki na podstawie wyroku ustalającego nieważność umowy kredytowej. Postępowanie na podstawie art. 10 KWU ma przecież węższy zakres przedmiotowy niż postępowanie na podstawie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego. Tak więc z rozumowania a maiori ad minus jasno wynika, że jeśli dalej idące powództwo jest uwzględnione, to tym bardziej zawiera się w nim roszczenie o mniejszym spektrum. To chyba po prostu kwestia odwagi składu orzekającego. Natomiast skoro wielu sędziów jeszcze niedawno nie widziało nic złego w umowach frankowych, a teraz te umowy są nagminnie unieważniane, to można liczyć na to, że wiatr zmian dotrze również do sądów wieczystoksięgowych.