We wtorek minął tydzień od podpisania przez Donalda Trumpa czterech aktów wykonawczych dotyczących wsparcia dla wydobycia i spalania „pięknego, czystego węgla” (to ulubione określenie prezydenta od tego czasu jest elementem amerykańskiego porządku prawnego). W ramach ogłoszonego bezpośrednio po objęciu urzędu „energetycznego stanu nadzwyczajnego” Trump postanowił m.in. umożliwić dłuższą pracę starym elektrowniom węglowym, które miały być w najbliższym czasie wygaszone. To element strategii, która ma pomóc oczekiwanemu przez Trumpa odrodzeniu amerykańskiego przemysłu oraz nowym energochłonnym technologiom, takim jak sztuczna inteligencja czy kryptowaluty.
Zaspokoić głód energii, uratować miejsca pracy
Według analizy przygotowanej na zamówienie Departamentu Energii jeszcze w grudniu ub.r. głód elektryczności amerykańskich centrów danych w ciągu najbliższych trzech lat zwiększy się trzykrotnie. Wyniesie 12 proc. całego amerykańskiego zużycia energii. Zapotrzebowanie na surowce energetyczne może zwiększyć się także na skutek wdrażania planów Trumpa, by wykorzystać ich eksport do wyrównywania deficytów handlowych USA z partnerami zagranicznymi.
– Przywracamy do życia branżę, która została porzucona – mówił Trump w zeszłym tygodniu i zapowiedział, że górnicy wrócą do pracy. Jak wyjaśniał Biały Dom, decyzje prezydenta wynikają z rozpoznania kluczowej roli węgla z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Stanów Zjednoczonych. Obowiązki nałożone na sektor przez poprzedników groziły – w ocenie nowej administracji – zamykaniem na szeroką skalę zwłaszcza tych węglówek, dla których inwestycje w nowoczesne filtry i inne instalacje pozwalające redukować emisje nie są opłacalne. Zagroziłoby to tysiącom miejsc pracy i stabilności dostaw energii, zwiększając zależność USA od jej importu i podwyższając wrażliwość systemu elektroenergetycznego na kryzysy – podkreślono. Władze federalne mają szczegółowo przyjrzeć się możliwościom zastosowania bloków węglowych do zaspokajania potrzeb energetycznych centrów danych.
Metoda? Dopłaty i osłabianie regulacji klimatycznych
Pod lupą administracji znajdą się regulacje klimatyczne, które stanowią dziś barierę dla węgla. To zadanie powierzono prokuratorowi generalnemu, który ma zadbać o to, by zbędne z punktu widzenia administracji przepisy nie były dłużej egzekwowane.
Pilnowaniu przestrzegania istniejących prawdopodobnie nie posłużą cięcia w Agencji Ochrony Środowiska (EPA), które sięgnąć mogą nawet 2/3 jej zeszłorocznego budżetu. Według należącej do Politico agencji E&E News realizacja tej zapowiedzi „spowodowoałoby, że wydatki, nawet nie biorąc pod uwagę skutków inflacji, spadłyby do poziomu niewidzianego od początków administracji Ronalda Reagana i niewątpliwie osłabiłyby zdolność Agencji do wykonywania swoich obowiązków”. Równocześnie służby państwowe mają zająć się inwentaryzacją złóż węgla spoczywających na gruntach należących do rządu. Ich eksploatacja, do tej pory objęta moratorium, ma stać się jednym z priorytetów administracji.
Dekrety zakładają wsparcie rozwoju i komercjalizacji nowych technologii węglowych. Bezpośrednio po ich podpisaniu Departament Energii udostępnił 200 mld dol. na rządowe programy pożyczkowe, o które będzie mogła się ubiegać m.in. ta branża. Według agencji Reutera środki te mogą wesprzeć m.in. wdrażanie instalacji wychwytu i składowania CO2 w jednostkach opalanych węglem. Sekretarz energii Chris Wright zbada również możliwość wpisania węgla koksującego – wykorzystywanego w produkcji stali – na amerykańską listę surowców krytycznych. Ponad dziesięć lat temu taką samą decyzję podjęła Unia Europejska.
To kolejne z serii działań administracji Trumpa mających na celu poprawę sytuacji sektora węglowego. Pod koniec marca uruchomiono dla operatorów elektrowni i zakładów przemysłowych możliwość ubiegania się drogą e-mailową o prezydenckie zwolnienia z obowiązku przestrzegania norm w zakresie emisji toksyn, m.in. rtęci i arszeniku. Decyzja została ostro skrytykowana przez organizacje ekologiczne, m.in. Fundusz Ochrony Środowiska (EDF), który nazwał uproszczoną ścieżkę wnioskowania o odstępstwa „zaproszeniem do trucia”.
Niełatwy wyścig z OZE
Działania Trumpa przełożyły się na wzrost notowań giełdowych kluczowych amerykańskich producentów węgla, koncernów Peabody i Core Natural Resources. Pytanie, czy na dłuższą metę okażą się wystarczające, by zatrzymać zmierzch branży węglowej, pozostaje jednak otwarte. Ostatni duży blok energetyczny zasilany węglem został oddany do eksploatacji w USA ponad dekadę temu, a przeciętna węglówka ma ponad 40 lat. Od początku XXI w. udział węgla w miksie wytwórczym spadł ponad trzykrotnie – z ponad 50 do ok. 15 proc. Według brytyjskiego ośrodka Ember w zeszłym miesiącu paliwa kopalne po raz pierwszy, odkąd prowadzone są statystyki, odpowiadały za mniej niż połowę wytworzonej w USA energii elektrycznej, do czego przyczyniła się ekspansja energetyki wiatrowej i słonecznej. Rok temu o tej samej porze z węgla, gazu i innych kopalin pozyskano ok. 55 proc. energii elektrycznej.
W pierwszych dwóch miesiącach br. Agencja Informacji Energetycznej (EIA) notowała dalszy trend spadkowy amerykańskiej produkcji węgla w stosunku do lat ubiegłych. Jej prognoza na cały rok 2025 zakłada jednak zwiększenie krajowego zużycia surowca, w tym w sektorze energetycznym. Podwyższone zapotrzebowanie ma być zaspokajane m.in. na bazie zapasów węgla. Ale rosnąć będzie także zużycie innych źródeł, m.in. fotowoltaiki, która według EIA zwiększy w tym roku swoje moce o ok. 32 gigawaty, co przełożyć się ma na zwiększenie aż o 1/3 produkcji energii. W przyszłym roku, według aktualnych prognoz, zużycie węgla w energetyce ma znów spadać. ©℗