Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło projekt ustawy, który zakłada zamrożenie cen prądu dla gospodarstw domowych na przyszły rok. W grudniu wygasa bowiem obowiązująca ustawa, która ustaliła pułap cenowy na poziomie 500 zł za megawatogodzinę. Zapowiadane zmiany nie są jednak korzystne dla wszystkich.
Zamrożenie ceny maksymalnej prądu
Projekt ustawy zakłada, że zamrożenie ceny maksymalnej prądu będzie przedłużone na dziewięć miesięcy 2025 r. Wówczas, jak zakładają wnioskodawcy, może dojść do rewizji taryf ustalonych przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Obecnie taryfa G (dotycząca gospodarstw domowych) wynosi 623 zł/MWh. Gospodarstwa domowe płacą stawkę zamrożoną, a państwo zwraca różnicę koncernom energetycznym w ramach rekompensat.
Według oceny skutków regulacji (OSR) przedłużenie mrożenia cen prądu to dla budżetu koszt rzędu ok. 5,5 mld zł, z czego blisko 4 mld zł ma zostać przeznaczone na same rekompensaty. Choć czas obowiązywania ustawy ma być dłuższy od tej, która obowiązuje od lipca do grudnia br., to jej koszt jest niemalże taki sam. Jest tak m.in. dlatego, że nie będzie już obowiązywać bon energetyczny, czyli jednorazowy dodatek wypłacany przez państwo osobom o niższych dochodach, który miał pokrywać część rachunków za prąd. Działania osłonowe przestaną też dotyczyć instytucji publicznych, jak szkoły, szpitale, przedszkola i żłobki, oraz małych i średnich firm. Będą one płacić za prąd stawkę określoną w taryfie.
Zdaniem komentatorów działanie rządu jest motywowane przede wszystkim polityką. W przyszłym roku odbywają się wybory prezydenckie, a skok rachunków za prąd mógłby uderzyć w notowania obozu rządzącego. Maciej Gacki, członek zarządu firmy Xoog i ekspert ds. rynku energii, mówi: – Widać, że ceny na rynku hurtowym już nie są podbijane paniką. W moim odczuciu można mówić o pewnej nadgorliwości, bo cena rynkowa jest już bardzo blisko poziomu, na którym rządzący chcą ją zamrozić na przyszły rok. Rynek daje już coraz mniej uzasadnień, by mrozić ceny, a niektórzy dostawcy proponują stawki niższe od stawki maksymalnej, zaproponowanej przez rząd.
Co ma wpływ na ceny energii?
Ustawę zapowiedział premier Donald Tusk, który skrytykował jednocześnie europejski system handlu emisjami jako mechanizm, który jego zdaniem ogranicza konkurencyjność europejskiej gospodarki. Maciej Gacki przyznaje, że koszt emisji CO2 ma bezpośrednie przełożenie na hurtowe ceny energii, jednak to odnawialne źródła energii odgrywają na rynku coraz większą rolę. – Dlatego znaczenie uprawnień do emisji będzie z czasem maleć – uważa ekspert.
Według zapowiedzi rządu reforma handlu emisjami ma być jednym z priorytetów polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Od 2027 r. w życie ma wejść ETS2, czyli rozszerzenie handlu emisjami na kolejne sektory gospodarki, jak transport czy budownictwo. Jak mówił niedawno Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, „ten system trzeba elementarnie zmienić”. „Jedno – to jak najpóźniejsze wejście w życie ETS2, drugie – to być może korytarze cenowe dla najbiedniejszych, a możliwe, że fundamentalna przebudowa tego systemu” – mówił wiceminister. ©℗