Redukcja ubóstwa energetycznego to – według Ministerstwa Klimatu i Środowiska – jeden z sześciu filarów aktualizacji Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu. W samym projekcie czytamy, że proponowane przez rząd nowe podejście do transformacji energetycznej umożliwi zmniejszenie odsetka gospodarstw domowych kwalifikowanych jako ubogie energetycznie z ponad 9 proc. w 2019 r. do 6,3 proc. w roku 2030 i 3,8 proc. dekadę później. – To oznacza poprawę jakości życia i wyciągnięcie z ubóstwa energetycznego, czyli sytuacji, w której ludzie muszą wybierać pomiędzy ciepłą zupą a ciepłym mieszkaniem, o 740 tys. rodzin – mówiła w piątek Urszula Zielińska, wiceministra odpowiedzialna za prace nad dokumentem.
To podejście oznacza zmianę względem pierwszych elementów strategii, które pod koniec lutego przekazano Komisji Europejskiej. Prognozy dotyczące ubóstwa energetycznego, na co zwróciliśmy w DGP uwagę tuż po publikacji wstępnej wersji projektu, wskazywały wówczas, że „Polska może ustabilizować skalę ubóstwa energetycznego na poziomie nie wyższym niż 11 proc. w 2030 r. oraz nie wyższym niż 7 proc. w 2040 r.”. Jak pisaliśmy, w zależności od przyjętej metodologii mierzenia zjawiska, taka prognoza może oznaczać stabilizację lub zwiększenie odsetka gospodarstw ubogich energetycznie. Zdanie, które nie znalazło się w zaprezentowanej w piątek nowej wersji dokumentu, zaniepokoiło również Komisję Europejską. W swoich rekomendacjach KE postulowała, by rząd doprecyzował, jak mierzy ubóstwo energetyczne, określił „konkretne, mierzalne cele” jego redukcji oraz instrumenty, które planuje zastosować.
W uzupełnionym projekcie MKiŚ rzeczywiście wyznaczyło „minimalne cele” na lata 2030 i 2040. Oparło się jednak na metodologii krytycznie ocenianej przez ekspertów. To średnia arytmetyczna czterech wskaźników ze statystyk unijnych: odsetka gospodarstw niezdolnych do utrzymania odpowiedniej temperatury pomieszczeń, zalegających z opłatami za energię, mieszkających w substandardowych warunkach (chodzi m.in. o gospodarstwa domowe zmagające się z wilgocią czy przeciekającym dachem) oraz zagrożonych ubóstwem.
Sposób modelowania jest wadliwy?
Za wadliwy przyjęty w rządowym dokumencie sposób modelowania uznał m.in. polski oddział Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN Polska). W stanowisku opublikowanym w niedzielę wskazano, że wskaźnik przyjęty przez MKiŚ „upraszcza złożony problem”. – Diagnoza oparta na średniej czterech wskaźników przyjętej przez rząd prawdopodobnie nie odzwierciedla poprawnie rzeczywistych trendów. Najnowsze dane i analizy wskazują, że okres kryzysu energetycznego przyniósł raczej pogłębienie problemu, a nie jego ograniczenie. Wskaźniki ubóstwa energetycznego wykazują tendencję wzrostową, a nie spadkową, jak sugeruje podejście przyjęte w KPEiK. W związku z tym zamiast kontynuować dotychczasowe podejście, należałoby raczej skoncentrować się na działaniach odwracających negatywny trend – mówi DGP dr hab. Ryszard Szarfenberg, przewodniczący EAPN Polska. W jego ocenie sposób ujęcia ubóstwa energetycznego w dokumencie „sugeruje, że pomimo politycznych deklaracji, nie znajduje się ono w centrum uwagi strategii”.
Na wzrost liczby ubogich energetycznie gospodarstw w okresie pandemii i kryzysu energetycznego wskazuje m.in. odsetek gospodarstw, w których niskie dochody łączą się z wysokimi kosztami opłat za energię – jeden z mierników, którym posługuje się w swoich badaniach Główny Urząd Statystyczny.
Redukcja ubóstwa energetycznego
Wskaźniki z projektu KPEiK nie rozwiewają też bardziej podstawowych wątpliwości dotyczących tempa redukcji ubóstwa energetycznego, do którego aspiruje rząd. W dokumencie stwierdzono, że odsetek gospodarstw ubogich energetycznie z poziomu 9,05 proc. w 2019 r. będzie w kolejnych latach spadał średnio o ok. 0,25 pkt proc. rocznie, by osiągnąć 6,3 proc. w 2030 r. i 3,8 dekadę później. Ale według aktualnych danych Eurostatu uśredniony poziom czterech wskaźników ubóstwa energetycznego wyniósł w zeszłym roku dla Polski już tylko 7,1 proc. W latach 2019–2023 miara ta spadała więc średnio o ok. 0,5 pkt proc. rocznie. Co za tym idzie, osiągnięcie wskaźników 6,3 do 2030 r. oraz 3,8 proc. w roku 2040, zakładane przez resort klimatu, byłoby możliwe przy znacznie skromniejszym już tempie średniorocznym – 0,11 do 2030 r. i 0,19 pkt proc. w perspektywie roku 2040.
– Liczę, że uda się zmienić przyjęte przez rząd podejście, bo budzi uzasadnione wątpliwości – mówi Jakub Sokołowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Według niego rząd powinien postawić na nominalne cele redukcji ubóstwa energetycznego – np. 150–200 tys. zmodernizowanych mieszkań/budynków rocznie wśród osób z niskimi dochodami i 1,5 mln wypłaconych efektywnych, bezpośrednich dodatków do dochodów na pokrycie rachunków – które pozwoliłyby uniknąć „kreatywnej księgowości” i błędów metodologicznych – uważa. EAPN Polska rekomenduje z kolei, by w dokumentach rządowych jako wiodący przyjąć wspomniany wskaźnik „niskich kosztów, wysokich dochodów”, który pozwala lepiej uchwycić złożoność problemu ubóstwa energetycznego, a inne wskaźniki stosować pomocniczo, dla uzyskania pełniejszego obrazu.
Sprawiedliwa transformacja
Zastrzeżenia naszych rozmówców budzą też inne elementy KPEiK dotyczące sprawiedliwej transformacji. Bartłomiej Orzeł, ekonomista zaangażowany w program transformacji wielkopolskiego zagłębia węgla brunatnego, zwraca uwagę na pobieżne potraktowanie instrumentów wsparcia regionów górniczych. Zabrakło też – jego zdaniem – pochylenia się nad problemem rosnących kosztów transportu poza metropoliami. – Dla osób starszych mieszkających na prowincji, z ograniczonym dostępem do komunikacji zbiorowej, czy posiadaczy starszych aut z napędem Diesla wzrost obciążeń, po wdrożeniu opłat za emisję z tzw. ETS2, będzie bardzo dotkliwy – ostrzega.
Orzeł krytycznie odnosi się też do zapisów rządowej strategii, które mówią o ulgach podatkowych jako instrumencie ograniczania kosztów przejścia na zieloną energię w rodzinach o niskich dochodach. – Ulgi to, w przypadku gospodarstw o niskich dochodach, fatalnie dobrane narzędzie wsparcia. Takie rodziny bardzo często w ogóle nie płacą podatku dochodowego albo płacą go na minimalnym poziomie, co sprawia, że ewentualny zwrot będzie trwał bardzo długo – podkreśla. Propozycja nie podoba się też Jakubowi Sokołowskiemu. – Takie rozwiązania są regresywne – ocenia. Zarówno Sokołowski, jak i Ryszard Szarfenberg podkreślają, że brakującym elementem rządowych planów, są bezpośrednie dopłaty do rachunków, które, obok wsparcia inwestycji, są najefektywniejszym narzędziem pomocy potrzebującym. ©℗