W branży wakacji nie będzie. JSW do 29 lipca musi się porozumieć z bankami, KHW – znaleźć inwestora, a PGG przekonać Brukselę do planu restrukturyzacji.
/>
Rząd wciąż nie ogłosił długofalowego planu restrukturyzacji górnictwa, choć ważność strategii dla branży skończyła się w 2015 r. Określone zostały kierunki planów ratunkowych trzech śląskich spółek węglowych, ale nie ma spójnej strategii dla sektora. Czasu na podjęcie decyzji jest coraz mniej. Wyniki górnictwa są coraz gorsze, sprzedaż węgla wciąż daleka od ideału, koszty wydobycia za wysokie, a zatrudnienie za duże.
Producenci czarnego złota muszą myśleć nie tylko o tym, jak walczyć o przyszłość, ale i jak na bieżąco wiązać koniec z końcem. Widmo bankructwa na razie oddaliło się od Polskiej Grupy Górniczej (PGG), w którą inwestują energetyka (po 500 mln zł z PGE, Energi i PGNiG Termiki), Węglokoks (łączne zaangażowanie na ponad 700 mln zł) i Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw (300 mln zł). W Katowickim Holdingu Węglowym (KHW) i Jastrzębskiej Spółce Węglowej (JSW) sytuacja jest bardziej napięta. Holding czeka na inwestora, a Jastrzębie wyprzedaje majątek (który, gdy sytuacja się poprawi, ma odkupić). Dlaczego JSW – największy w UE producent węgla koksowego, niezbędnego do produkcji stali – musi demontować mozolnie budowaną grupę złożoną z kopalń i koksowni, podczas gdy spółki produkujące węgiel energetyczny raczej dążą do konsolidacji kopalń z odbiorcami paliwa?
Rozbiórka JSW
Strategia dla górnictwa na lata 2007–2015 zakładała, że Jastrzębska Spółka Węglowa zbuduje grupę, w której produktem finalnym będzie nie tyle węgiel koksowy (i tak droższy od energetycznego), ile koks, którego ceny przez lata pozwalały na uzyskanie dobrej marży. Przez wiele lat zresztą spółka Polski Koks z grupy JSW była największym na świecie eksporterem tego paliwa. Grupę udało się zbudować – JSW oprócz kopalń (Borynia-Zofiówka-Jastrzębie, Budryk, Knurów-Szczygłowice, Pniówek, Krupiński) przejęła także koksownie: Przyjaźń, Dębieńsko, Jadwigę, Radlin oraz WZK Victorię.
Dokładnie pięć lat temu, 6 lipca 2011 r., JSW zadebiutowała na giełdzie. Skarb Państwa ze sprzedaży niespełna połowy swoich akcji po 136 zł za sztukę uzyskał ponad 5 mld zł. Spółka nie zobaczyła z tego ani złotówki, a dziś kurs jej akcji to ok. 19 zł za walor (w porównaniu z debiutem to spadek o 86 proc., jednak patrząc na ostatnie półrocze – wzrost o 83,6 proc.). Warto dodać, że dopiero po debiucie zakupiła ona wałbrzyską koksownię Victoria od Skarbu Państwa za 414 mln zł (wtedy JSW dzięki wysokim cenom węgla koksowego była w bardzo dobrej sytuacji finansowej – jej zysk netto za 2011 r. przekroczył 2 mld zł). Potem, choć jej sytuacja mocno się pogarszała, za 1,5 mld zł kupiła od ówczesnej Kompanii Węglowej (dziś PGG) kopalnię Knurów-Szczygłowice.
W 2014 r. JSW miała 660 mln zł straty netto, a w 2015 r. – aż 3,1 mld zł (z czego 2,83 mld zł to efekt odpisów na aktywach węglowych). Spółkę pogrążały spadające ceny węgla koksowego przy wysokich kosztach wydobycia. Udało się podpisać trudne porozumienie ze związkami zawodowymi o zawieszeniu na lata 2016–2018 części świadczeń (tzw. czternasta pensja, deputaty węglowe), co miało przynieść 2 mld zł oszczędności. Udało się o kilkanaście procent ściąć koszty wydobycia. Udało się powstrzymać ING Bank Śląski przed złożeniem wniosku o upadłość (inne banki wykupiły od niego obligacje JSW; bank ten chciał wcześniejszego wykupu obligacji, bo spółka nie wywiązała się z emisji euroobligacji). Ale to wciąż za mało.
Resort energii nadzorujący kopalnie nie ukrywał, że JSW potrzebuje w krótkim czasie przynajmniej 1 mld zł. I w zasadzie ten plan powoli się dopina. JSW sprzedała Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej za 190 mln zł PGNiG Termika. 4 lipca z kolei te same podmioty podpisały umowę przedwstępną sprzedaży Spółki Energetycznej Jastrzębie (Termika ma ją kupić za niespełna 372 mln zł). Ponadto WZK Victoria, kupiona przez JSW za 414 mln zł, zostanie odkupiona przez państwowe TF Silesia i Agencję Rozwoju Przemysłu za 350 mln zł. Pytanie, czy to wystarczy.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski wspomniał kilka tygodni temu o możliwej emisji akcji JSW z prawem poboru dla dotychczasowych akcjonariuszy (wciąż ponad 50 proc. akcji ma Skarb Państwa), co zaowocowało ponad 15-proc. spadkiem kursu spółki. Na razie więc pomysł poszedł do szuflady. Jednak jasne jest, że to nie koniec zmian. JSW zapowiedziała, że odda do SRK część kopalni Borynia-Zofiówka-Jastrzębie. Choć oficjalnie decyzje o losie pozostałych kopalń nie zapadły, to trwają przymiarki do przekazania do SRK kopalni Krupiński, a być może także części Knurowa-Szczygłowic.
– Plan dla JSW jest jeden: musi stawiać na produkcję węgla koksowego hard 35 najwyższej jakości, bo jego na polskim rynku jest za mało, a zrezygnować z węgla energetycznego, którego wydobycie w JSW nadal stanowi ok. 30 proc. – zdradza DGP osoba znająca szczegóły planu restrukturyzacji. Celem jest m.in. zwiększenie konkurencyjności, by jeden z głównych klientów spółki – ArcelorMittal Poland – zwiększył zakupy w JSW. Są szanse na powodzenie tego planu. Z naszych informacji wynika, że porozumienie z bankami, na które spółka ma czas do 29 lipca, jest prawie gotowe. Pytanie, kto będzie je realizował. Według naszych źródeł resort energii szuka nowego prezesa do Jastrzębia (obecny, Tomasz Gawlik, został ponownie wybrany na to stanowisko pod koniec czerwca).
Inni też w opałach
Po utworzeniu PGG rząd zapowiadał budowę Polskiego Holdingu Węglowego na bazie KHW i Węglokoksu przy wsparciu Enei. Tyle że – jak pisaliśmy w poniedziałek – Węglokoks, który ratował PGG i huty (odkupił Pokój od prywatnego inwestora), nie ma pieniędzy na kolejne inwestycje. Z naszych informacji wynika, że jego zdolność kredytowa to ok. 100 mln zł, a KHW potrzebuje przynajmniej 500 mln zł. – Sprawa zmian organizacyjnych i zaangażowania kapitału zewnętrznego w KHW jest wciąż przedmiotem analiz zarówno na szczeblu spółek, jak i ministerialnym. Trwają ustalenia dotyczące udziału Węglokoksu w tym procesie. Do czasu ustalenia rzeczywistych kwot koniecznych do restrukturyzacji KHW, niemożliwe jest odniesienie ich do możliwości finansowych Węglokoksu – tłumaczy rzecznik Węglokoksu Paweł Cyz.
W Ministerstwie Energii już szukają planu B. Ale i tu bez zamykania kopalń się nie odbędzie – pierwszą typowaną do przekazania do SRK jest część kopalni Wujek. – Docelowy model KHW powinien się opierać wyłącznie na kopalniach Murcki-Staszic i Mysłowice-Wesoła z załogą góra 7 tys. ludzi, zamiast 13,5 tys. – zdradza osoba znająca sprawę. Tylko jakoś brakuje chętnych do ogłoszenia niepopularnych decyzji – zwłaszcza że rząd PiS szedł do wyborów z zapewnieniem, że zamykania kopalń nie będzie.
Likwidacji kopalń nie uniknie też Polska Grupa Górnicza. W myśl porozumienia ze związkowcami przejęła 11 zakładów Kompanii Węglowej, połączyła je (samodzielność zachowały Bolesław Śmiały i Sośnica, reszta stworzyła kopalnie Piast-Ziemowit, ROW i Ruda). Do SRK na pewno trafi kopalnia Pokój, będąca częścią kopalni Ruda. Jej los podzielić może Sośnica, Rydułtowy (część ROW) i Halemba-Wirek (część Rudy). I tu trudno o polityczną decyzję. Choć może być konieczna. Plan ściągania pieniędzy na potrzeby PGG czeka jeszcze na zatwierdzenie Komisji Europejskiej.
Bruksela bacznie obserwuje działania polskiego rządu w sektorze górniczym. I o ile w ubiegłym roku część nieoficjalnie krytykowała (m.in. dlatego plan dla PGG zmodyfikowano), to na razie nie zajęła żadnego stanowiska. Ocena negatywna wiązałaby się z koniecznością zwrotu pomocy publicznej, a w efekcie z powtórką scenariusza stoczniowego. Unia godzi się wyłącznie na pomoc publiczną na zamykanie kopalń, a nie ich rozwój (w przypadku PGG ma się obronić zaangażowanie giełdowych spółek energetycznych – odbiorców węgla). A i ten rodzaj pomocy może być udzielany jedynie do 2018 r. (choć coraz częściej słychać, że m.in. na wniosek Hiszpanii UE przedłuży to do 2023 r.).
Brak chętnych do ogłaszania złych nowin. Kopalnie nie miały być zamykane
OPINIA
Bez restrukturyzacji górnictwo przestanie istnieć
Powinien powstać dokument określający kamienie milowe górnictwa węgla kamiennego. Na razie bowiem mamy do czynienia z działaniami doraźnymi. Plan nie musi być szczegółowy, ale powinien określać schemat najważniejszych działań w określonym czasie. Np. do wyznaczonego terminu robimy przegląd wszystkich aktywów węglowych i decydujemy, które będziemy rozwijać, a które należy przekazać Spółce Restrukturyzacji Kopalń. W kolejnych latach określamy nowe podejście do zarządzania kopalniami i zmiany umów ze związkami zawodowymi. To można wpisać w szerszy program dla Śląska tak, by w nielicznych miejscach, gdzie nierentowne kopalnie są faktycznie największym pracodawcą, powiedzieć, co dajemy w zamian lokalnym społecznościom. Zwiększy to akceptację społeczną dla niełatwych zmian.
Bo to, że część dzisiejszych kopalń powinna zostać zlikwidowana, jest bezdyskusyjne. Do 2018 r. Unia Europejska daje możliwość złagodzenia tego procesu z wykorzystaniem pomocy publicznej. Należy więc z tego skorzystać, wspierając w tym czasie przekwalifikowanie osób odchodzących z górnictwa. Zapewni to sanację branży i ograniczenie przerostu zatrudnienia bez zbędnych kosztów społecznych. Oczywiście dzisiaj bardzo trudno wskazać, które kopalnie faktycznie powinny trafić do SRK. Bez głębokiego audytu i spójnej wizji zmian nie da się ocenić, które tak naprawdę nie rokują poprawy. Może się bowiem okazać, że te, które dziś notują straty, po restrukturyzacji będą perspektywiczne. Nie należy się jednak łudzić, że tak będzie we wszystkich przypadkach.
W długofalowej perspektywie, jeśli naprawdę chcemy uratować górnictwo, trzeba myśleć o prywatyzacji, bo tylko to gwarantuje trwałe zwiększenie efektywności i przetrwanie kolejnych zawirowań na rynku węgla. Przykład Bogdanki pokazał, że nawet w czasach kryzysu prywatne kopalnie potrafią zarabiać na węglu, choć też muszą zaciskać pasa. Gdyby śląskie kopalnie zostały wcześniej sprywatyzowane, na pewno łatwiej zniosłyby dzisiejszy kryzys. Celem górnictwa nie może być nieustanne kupowanie spokoju społecznego. Bez prawdziwych działań restrukturyzacyjnych po prostu przestanie ono istnieć.