Nowa edycja flagowego programu dla prosumentów ma wystartować we wrześniu. Obowiązkowe mają w nim być magazyny energii. Takiego wymogu nikt nie stawia przydomowym wiatrakom, które niedługo też zaczną być dofinansowywane.

Zmierzamy w nowym programie do tego, aby magazynowanie energii było obligatoryjne od ustalonej daty przyłączenia instalacji fotowoltaicznej i magazynu energii – ogłosiła Dorota Zawadzka-Stępniak, prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Szósta edycja programu „Mój prąd” ma się zacząć we wrześniu, jej budżet to 400 mln zł. Jak słyszymy w NFOŚiGW, szczegóły mają zostać przedstawione w najbliższych dniach. Zapowiedź w sprawie obowiązkowych magazynów energii padła w poniedziałkowym wywiadzie dla PAP.

Niepewność co do szczegółów programu była trudna dla branży w pierwszej połowie roku. Część klientów nie chciała bowiem inwestować w instalacje, dopóki nie znali konkretnej daty rozpoczęcia naboru wniosków. – Wierzymy więc, że potwierdzenie wznowienia dotacji we wrześniu znacznie ułatwi nam dotarcie do tej grupy konsumentów – mówi DGP Michał Borek, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Woltair, przedsiębiorstwie działającym na rynku OZE.

Bernard Swoczyna, główny ekspert w programie „Energia i Klimat” w Fundacji Instrat, dodaje: - Dofinansowania powinny priorytetowo trafiać do tych prosumentów, którzy większość wytworzonej energii zużywają u siebie, na miejscu, bez obciążania sieci dystrybucyjnej i dyspozycyjnych źródeł prądu. Kto chce instalować tylko fotowoltaikę, bez magazynu, powinien mieć taką możliwość, ale bez dodatkowego dofinansowania z pieniędzy podatnika.

Małe wiatraki wychodzą drogo

Tak będzie w przypadku pewnie osadzonej na rynku fotowoltaiki, ale już nie w debiutującym niedugo programie dofinansowania małych wiatraków „Moja elektrownia wiatrowa”. Budżet pierwszego naboru wniosków na ten cel to 50 mln zł, a program dotacji nie przewiduje konieczności jednoczesnego zakupu magazynów energii. Z zapowiedzi prezes NFOŚiGW wynika, że program jest traktowany przez rząd testowo, mimo że już w chwili jego zapowiedzi towarzyszyły mu kontrowersje. Z wyliczeń Fundacji Instrat wynika, że uśredniony koszt wytworzenia jednostki energii elektrycznej (LCOE) z małego wiatraka może być nawet siedmiokrotnie wyższy niż z dużej instalacji wiatrowej oraz niemal czterokrotnie wyższy niż tej z fotowoltaiki. Także Konfederacja Lewiatan wskazywała, że dopłaty w wysokości nawet 30 tys. zł i 50 proc. kosztów kwalifikowanych są „przedwczesne i nieuzasadnione”, a małe mikroinstalacje wiatrowe nie zyskały popularności w żadnym europejskim kraju.

Duża ilość prądu z fotowoltaiki jest już widoczna w sieciach dystrybucyjnych i lokalnie czasem prowadzi to do przeciążenia sieci. Natomiast małych wiatraków jest niewiele, dlatego nie przeciążają one sieci dystrybucyjnej. Z tego powodu wymagania wobec beneficjentów są mniejsze, aby ułatwić ich rozwój. Ponadto obowiązek magazynowy to dodatkowy koszt przy i tak drogich mikrowiatrakach. W efekcie mniej ludzi byłoby stać na taką instalację – ocenia w rozmowie z DGP Bernard Swoczyna. Zdaniem prezes NFOŚiGW istnieją polscy producenci oferujący tę technologię i choć nie jest ona rozwinięta, to program może wpłynąć na rynek, podobnie jak miało to miejsce w przypadku dopłat do kolektorów słonecznych, co zbudowało taki rynek w Polsce.

Obowiązkowe magazyny mogą powodować problemy

Do tej pory dotacje na magazyn można było otrzymać w czwartej i piątej edycji programu, ale nie cieszyły się one wielką popularnością. Przykładowo w piątej edycji programu złożono 88,5 tys. wniosków o dotację do paneli fotowoltaicznych, a tylko 10 tys. wniosków do magazynów energii i 5,4 tys. do magazynów ciepła.

Ceny magazynów energii na przestrzeni ostatniego roku znacząco spadły. Mimo to jest to koszt od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Do tej pory rósł za to poziom dofinansowania – w czwartym naborze Mojego prądu na magazyn energii można było uzyskać do 7 tys. zł, w naborze IV+ oraz V – 16 tys. zł. Za każdym razem było to jednak nie więcej niż 50 proc. kosztów kwalifikowanych.

– W pierwszym okresie możemy mieć mniej nowych prosumentów dofinansowanych z programu. Wynika to z tego, że magazyny prądu, choć jesteśmy wielkim producentem komponentów do nich, nie są szeroko dostępne w sprzedaży. Magazyny muszą trafić do hurtowni i do instalatorów. To zajmie kilka miesięcy. Po tym czasie fala instalacji ruszy – ocenia Bernard Swoczyna.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nowe zasady programu nie będą oznaczały całkowitego braku możliwości składania wniosków bez magazynów energii we wrześniu – wszystko będzie zależało od daty przyłączenia instalacji. Szczegóły dotyczące tych terminów mają zostać przedstawione przez NFOŚiGW w najbliższych dniach.

Rząd chce zachęcić do zmiany rozliczeń

Zmiany w popularnym programie „Mój prąd” zbiegły się w czasie z przekazaniem do konsultacji projektu nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii. Ma ona zachęcić prosumentów do optymalnego wykorzystania energii w czasie, w którym będzie to korzystniejsze dla krajowego systemu elektroenergetycznego (KSE). Resort klimatu chce skłonić właścicieli mikroinstalacji fotowoltaicznych do rozliczania się na podstawie rynkowej (a nie miesięcznej) ceny energii, co sprawiłoby, że oddawanie prądu do sieci w godzinach jej przeciążenia byłoby dużo mniej opłacalne, podobnie jak pobieranie energii wtedy, gdy jej produkcja jest niewielka w stosunku do potrzeb. Prosumenci, którzy zdecydują się na zmianę sposobu rozliczania, będą mogli otrzymać większy zwrot nadpłaty za energię wprowadzoną do sieci elektrycznej – zamiast dotychczasowych 20 proc. będzie to 30 proc. Celem tych zmian jest lepsze bilansowanie rynku energii. ©℗