Znane już są oficjalne taryfy za dystrybucję i sprzedaż energii elektrycznej w 2024 r. Zatwierdził je prezes URE, czyli Urzędu Regulacji Energetyki. Wcześniej przedstawili je PGE Obrót, Tauron Sprzedaż, Enea i Energia Obrót (czterej najwięksi sprzedawcy prądu z urzędu), a także dystrybutorzy, czyli PGE, Tauron, Enea, Energa i Stoen Operator.

Jak informuje URE, sytuacja na rynku surowców (węgiel i gaz) jest coraz bardziej stabilna. Ceny na rynku hurtowym w ostatnim czasie spadły. W związku z tym, taryfy na 2024 r. są o 31.3 proc. niższe, w porównaniu do tych z roku poprzedniego. Ceny dystrybucji wzrosły z kolei o 2.9 proc. Warto jednak przypomnieć, że oficjalne taryfy nie były w 2023 r. stosowane, ze względu na ustawowe zamrożenie cen. Odbiorcy płacili 412 zł za 1 MWh, uwzględniając określone limity zużycia energii.

Jakie limity zużycia?

Ceny będą ponownie zamrożone, przynajmniej przez pół roku, czyli do końca czerwca. Prezydent Andrzej Duda podpisał już w tej sprawie stosowną ustawę. Zapłacimy ponownie 412 zł za 1MWh (0.41 zł za 1kWh). Zmieniły się jednak o 50 proc. limity zużycia prądu. Wyżej wymieniona stawka będzie jednak obowiązywać, gdy zużycie prądu wyniesie maksymalnie:

- 1500 kWh dla gospodarstwa domowego
- 1800 kWh dla osób z niepełnosprawnością
- 2000 kWh dla rolników i rodzin z Kartą Dużej Rodziny

Po przekroczeniu tych limitów stawka wynosić będzie 693 zł za 1 MWh/0.69 zł za 1 kWh.





Co w drugiej połowie roku?

Jeżeli nie zostaną wprowadzone żadne nowe regulacje, to niestety, ale można spodziewać się wzrostu cen i to znacznego. Pesymistyczny scenariusz zakłada, że od lipca 2024 r. będziemy płacić nawet 1.50 zł za 1 kWh. To jednak na razie tylko spekulacje.

Czytaj też: Polacy dostaną zwrot za prąd także w 2024 roku. Jakie warunki trzeba spełnić?