Najpierw podpisy pod umową dotyczącą unijnego wsparcia i podziału kosztów podpisali przedstawiciele firm przesyłowych. Później premier Polski oraz liderzy Litwy, Łotwy i Estonii podpisali deklarację polityczną.
Gazociągu o długości 534 kilometrów ma połączyć kraje bałtyckie z resztą Europy. Obecnie trzy państwa, nazywane "wyspą energetyczną", są odcięte od systemów na kontynencie i zależą głównie od dostaw z Rosji. Nowe połączenie gazowe ma tę zależność zmniejszyć.
To realizacja w praktyce założeń unii energetycznej. Jednak negocjacje w tej sprawie były trudne i państwa toczyły spory o finansowanie. Kraje bałtyckie, które są głównymi beneficjentami, domagały się od Polski większego wkładu. Warszawa nie chciała się zgodzić, bo ekonomicznie ten projekt nie jest dla niej opłacalny. W końcu zwyciężyła polityka, a Komisja Europejska wpisała inwestycję wartą prawie 560 milionów euro na listę projektów priorytetowych i zgodziła się na wsparcie z unijnego budżetu.
Bruksela sfinansuje inwestycję prawie w połowie, 120 milionów euro na ten cel przeznaczy Polska, a resztę zapłacą kraje bałtyckie.