Wojna w Ukrainie i rosyjskie działania przełożyły się na rynek surowców energetycznych. Ich podaż spadła, a ceny gwałtownie wzrosły. W efekcie podrożał też prąd. Wysokie rachunki uderzyły po kieszeniach konsumentów i przedsiębiorców. Rząd ruszył im z pomocą.
Europa w dużej mierze była uzależniona od dostaw gazu z Rosji. Surowiec z tego kierunku stanowił połowę całego importu europejskiego. Przez wiele lat Zachód przymykał oko na rosyjską politykę, korzystając z atrakcyjnych warunków zakupu surowców i traktując Rosję jako pełnoprawnego partnera biznesowego. Szczególnie aktywne były w tym obszarze Niemcy. Polska ostrzegała, że surowce są bronią polityczną w ręku Władimira Putina, ale nie zmieniło to podejścia Europy Zachodniej do partnerstwa handlowego ze Wschodem.
Wybuch wojny unaocznił błędy polityki Europy wobec Rosji, potwierdzając, jak dużym problemem i ryzykiem jest uzależnienie surowcowe od Rosji. Było to odczuwalne szczególnie na rynkach gazu.
To nie koniec gazowych perturbacji
W dniu ataku Rosji na Ukrainę, 24 lutego 2022 r., błękitne paliwo kosztowało ponad 128 euro za 1 MWh. Najtrudniejsza sytuacja była w sierpniu, gdy Europa uzupełniała magazyny przed sezonem grzewczym. Wówczas ceny sięgały 350 euro za 1 MWh. Od tamtej pory spadają, w tej chwili gaz w holenderskim hubie TTF w kontraktach na luty i marzec kosztuje ok. 55 euro za 1 MWh. Pomogła łagodna zima i ograniczenie zużycia surowca przez kraje europejskie.
Wciąż jednak istnieją obawy o przyszłość. Kolejny sezon grzewczy może być trudniejszy, pogoda jest tu dużym czynnikiem ryzyka. Nie wiadomo też, jak będzie przebiegało odbicie gospodarcze w Chinach, a ono decyduje o zapotrzebowaniu na błękitne paliwo. Duża niepewność wiąże się też z dalszym przebiegiem konfliktu na Wschodzie.
Ceny węgla pogrążyły rynki
Po wybuchu wojny bardzo mocno wzrosły też ceny węgla. Przed wojną tona w portach ARA kosztowała ok. 150 dol. W dniu wybuchu konfliktu skoczyła do 230 dol., a 8 marca osiągnęła szczytową wartość 460 dol. Od sierpnia do września cena wzrosła do ok. 350 dol., później nastąpił już stopniowy spadek cen.
Polska wprowadziła embargo na rosyjski węgiel już w kwietniu zeszłego roku. Unia Europejska zrobiła to kilka miesięcy później, w sierpniu 2022 r.
Drogi handel emisjami
Coraz większym obciążeniem dla krajowej elektroenergetyki jest też unijny system handlu uprawnieniami do emisji, EU ETS. W minionym roku cena uprawnień do emisji tony dwutlenku węgla wyniosła ok. 85 euro. Między styczniem a grudniem 2021 r. podrożały one z 30 do 90 euro za tonę. Obecnie tona kosztuje ponad 92 euro.
Sama PGE informowała, że zapłaciła za emisje w 2022 r. 12 mld zł, podczas gdy rok wcześniej, w 2021 r., na zakup unijnych certyfikatów emisyjnych przeznaczyła prawie 8,5 mld zł. Prezes spółki Wojciech Dąbrowski szacuje, że w 2023 r. ta kwota może się podwoić, do ok. 25 mld zł.
Wszystko to przekłada się na rachunki za energię elektryczną. Gdyby nie wprowadzane przez rząd działania osłonowe, wiele gospodarstw domowych nie byłoby w stanie regulować należności. Dzięki pomocy państwa podwyżki są ograniczone do minimum.
ms