Proces powstawania unijnej dyrektywy dotyczącej efektywności energetycznej budynków (EPBD) wkracza w ostatnią fazę negocjacji.

Obowiązek przystosowania nowych budynków do stosowania fotowoltaiki na dachach; zakończenie od 2027 r. dopłat do pieców gazowych z programów finansowanych ze środków publicznych; od 2027 r. wszystkie nowe budynki publiczne, a od 2030 r. pozostałe nowe budowle mają być zeroemisyjne, czyli nie korzystać z paliw kopalnych; wymóg minimalnych norm charakterystyki energetycznej dla wszystkich budynków w UE - takie m.in. mają być efekty rewizji dyrektywy.
Jutro w Parlamencie Europejskim komisja ds. przemysłu, energii i badań przyjmie raport w tej sprawie, a w marcu na sesji plenarnej ma on być stanowiskiem PE podczas negocjacji ws. ostatecznego kształtu dyrektywy.
Zdaniem ekspertów nowe regulacje mogą przynieść wiele korzyści, podwyższając nasz komfort życia i obniżając rachunki za energię.

Dużo do zrobienia

Szef Instytutu Reform Aleksander Śniegocki wylicza, że proponowane cele oznaczają, że do 2030 r. w naszym kraju trzeba będzie poprawić standard energetyczny 840 tys. najbardziej energochłonnych budynków jednorodzinnych, a do 2033 r. proces obejmie drugie tyle. - To z jednej strony bardzo duży wysiłek inwestycyjny, z drugiej - nie odbiega on od założeń obecnej strategii, która zakłada modernizację 2,4 mln budynków do 2030 r. Dla porównania, jak dotąd w ramach programu „Czyste powietrze” złożono 547 tys. wniosków na ponad 10 mld zł dofinansowania - mówi DGP.
Czy nowe regulacje oznaczają, że z „Czystego powietrza” nie dostaniemy już dofinansowania na zainstalowanie pieca gazowego? - To jeszcze przedmiot negocjacji, generalnie jednak jest prawdopodobne, że nie będzie to możliwe poza obecnie funkcjonującymi źródłami finansowania, czyli KPO oraz perspektywą finansową do roku 2027 r. - odpowiada Śniegocki.
Zastrzega zarazem, że restrykcje co do stosowania paliw kopalnych będą dotyczyły tylko budynków nowych lub poddawanych renowacji - a więc nikt nie oczekuje od gospodarstw domowych, że w perspektywie dekady będą musiały pozbyć się już zainstalowanych pieców czy kuchenek gazowych. Jak jednak dodaje, z regulacji wynegocjowanych w UE pod koniec zeszłego roku wynika, że już od 2027 r. zostanie wprowadzony system handlu emisjami (ETS2), który obejmie paliwa spalane bezpośrednio w budynkach (w tym węgiel i gaz).

Koszty i elastyczność

Przemysław Dziąg, radca prawny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, mówi DGP, że już obecnie inwestorzy mają obowiązek projektować budynki o określonych, często rygorystycznych wartościach energetycznych, natomiast ciągle brakuje regulacji, które wspomagałyby ich w poprawie osiągania efektywności energetycznej, ale na podstawie dużo mniej sztywnych rozwiązań.
Według niego już obecnie jest wiele rozwiązań, które pozornie mają wspierać szeroko rozumianą ekologię, a jednocześnie generują duże, nieuzasadnione koszty. - Tak jest np. w przypadku istniejącego od dwóch lat obowiązku zapewnienia mocy przyłączeniowej w nowych budynkach, pozwalającej na instalację punktów ładowania dla samochodów elektrycznych o mocy nie mniejszej niż 3,7 kW, przypadającej na 50 proc. miejsc postojowych. Problem w tym, że obecnie w całym kraju udział aut elektrycznych i hybryd wynosi ok. 0,3 proc. Oznacza to, że inwestorzy muszą zapewniać, a potem wspólnota musi utrzymywać moc przyłączeniową, która nie jest w rzeczywistości wykorzystywana - wymienia.
Inny problem to kwestia wskaźnika EP, czyli rocznego zapotrzebowania budynku na nieodnawialną energię pierwotną. - Choć jego stopniowe zmniejszanie w ostatnich latach znacząco rozwinęło poziom budownictwa ekologicznego, to jednak poziom tego wskaźnika uzależniony jest od spełnienia kilku mniejszych parametrów, które musi posiadać budynek. Niestety w większości stanowią one relikt przeszłości, nieprzystający do obecnych realiów inwestycyjnych - tłumaczy Dziąg.
Jak zaznacza, branża deweloperska wielokrotnie postulowała wprowadzenie elastycznego sposobu osiągania efektywności energetycznej EP, szczególnie poprzez rozwiązania bazujące na odnawialnych źródłach energii. - To mogłoby zmniejszać koszty zarówno inwestycyjne, jak i koszty eksploatacyjne, które później ponoszą nabywcy mieszkań w takich budynkach. Budynek oczywiście musiałby utrzymać przyjęty poziom wskaźnika EP, ale metoda, jak to osiągnąć, należałaby do projektanta przy uwzględnieniu lokalnych uwarunkowań i dostępnych rozwiązań technologicznych - tłumaczy.
Dzięki temu każdy projektant samodzielnie oszacowałby, jak projektowane rozwiązania wpływają na efektywność energetyczną przy uwzględnieniu wpływu tych rozwiązań na środowisko czy kosztów ich zastosowania i potencjalnych korzyści.
Jak podsumowuje, bliski termin wdrożenia dyrektywy powinien uwzględniać te wszystkie kryteria, tak aby inwestorzy wprowadzali wymagane rozwiązania w sposób proporcjonalny i racjonalny. - Jeśli w ślad za unijnymi wymogami w zakresie efektywności energetycznej dojdzie do kolejnego zaostrzenia przepisów, ale bez zmian pozwalających na elastyczne osiąganie efektywności energetycznej, będziemy mieć kolejny próg, zwiększający koszty inwestycyjne - przestrzega Przemysław Dziąg.

Skąd pieniądze?

Według ekspertów nowe unijne ramy będą oznaczały przede wszystkim zobowiązanie się rządów poszczególnych państw członkowskich - w tym Polski - do zapewnienia obywatelom możliwości sprawnej modernizacji energetycznej budynków. Kluczowe ma być wdrożenie mechanizmów wsparcia inwestycji, szczególnie uwzględniających możliwości najuboższych.
Pomocne będą środki unijne, których ogromna część zarówno z KPO, jak i z funduszy regionalnych ma wspierać efektywność energetyczną i zieloną transformację. Jak dodaje Aleksander Śniegocki, po KPO będziemy mieli do dyspozycji Społeczny Fundusz Klimatyczny oraz środki ze sprzedaży uprawnień w EU ETS, więc nie zostaniemy bez źródeł finansowania.
Przypomnijmy, że obecnie w Polsce realizowane są programy: „Czyste powietrze”, „Moje ciepło”, „Mój prąd” oraz dostępna jest podatkowa ulga termomodernizacyjna.
- Mówimy o inwestycjach - to będzie poprawa jakości milionów budynków oraz obniżenie kosztów ich utrzymania, więc to naturalne, że wysiłek inwestycyjny skumulowany przez lata idzie w setki miliardów złotych - konkluduje szef Instytutu Reform. ©℗
Budownictwo energochłonne i nieefektywne / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

opinie

Co dyrektywa EPBD oznacza dla Kowalskiego?
Paweł Lachman prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła „PORT PC” / Materiały prasowe
W nowej dyrektywie EPBD chodzi o obniżenie kosztów ogrzewania i odejście od stosowania paliw kopalnych. Obecnie ogrzewanie i ciepła woda odpowiadają za ponad 80 proc. zużycia energii w budynkach i mają największy udział w kosztach ich utrzymania. Istniejące budynki poddane termomodernizacji mogą zużywać nawet 3-5 razy mniej energii. Nowa budowla dobrej klasy zużywa nawet 10 razy mniej energii w porównaniu z istniejącą, która jest źle izolowana lub wcale.
Drastyczna podwyżka kosztów nośników energii, wynikająca z napaści Rosji na Ukrainę, zwiększyła opłacalność termomodernizacji. Na tym etapie transformacji, w najbliższych latach, konieczne będzie jednak dopłacanie do niej w różnych formach: dotacji bezpośrednich, obniżenia kosztów kredytów czy za pomocą ulgi termomodernizacyjnej. W przypadku niektórych technologii, w których działa efekt skali, takich jak np. fotowoltaika czy pompy ciepła, możemy spodziewać się dalszych obniżek kosztów produkcji i zarazem cen rynkowych, dzięki czemu w perspektywie pięciu lat będzie można stopniowo zmniejszać poziom dotacji. ©℗
Zdrowy budynek i czyste powietrze mają być standardem
Paweł Wróbel szef Gate Brussels / Materiały prasowe
Celem dyrektywy EPBD jest przejście na zielone źródła produkcji energii, gdyż zdrowy budynek i czyste powietrze wokół mają być standardem, a nie luksusem. Nowe regulacje mają przyspieszyć upowszechnienie postępu technologicznego. Chodzi o masowe wykorzystanie urządzeń, które pozwalają efektywnie korzystać z ciepła i prądu, np. fotowoltaiki czy pomp ciepła. To pozwoli obniżać koszty.
Zmiany mogą przynieść wiele korzyści użytkownikom budynków, podwyższając ich komfort życia i obniżając rachunki za energię.
Aby fala renowacji odniosła sukces, kluczowe będzie sprawne wdrożenie przez rząd mechanizmów wsparcia inwestycji, szczególnie dla najuboższych, których nie stać na ponoszenie kosztów modernizacji. Pomocne będą środki unijne, których ogromna część, zarówno z KPO, jak i z funduszy regionalnych, ma wspierać właśnie efektywność energetyczną i zieloną transformację. Po stronie państwa będzie obowiązek zorganizowania systemu, który pomoże zmodernizować budynki o najniższym standardzie energetycznym. ©℗
ss
www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/