Stawianie przez Polskę na rozwój siłowni nuklearnych nie budzi sprzeciwu wśród większości partii, ale są też przeciwnicy.

„Czy w pełni świadomie popieracie kierunek wyznaczony przez rząd PiS, aby transformacja energetyczna w perspektywie najbliższych 25–30 lat sprowadzała się głównie do zmiany technologicznej polegającej na zastąpieniu części nieefektywnych wielkich elektrowni węglowych jeszcze większymi i również nieefektywnymi elektrowniami atomowymi?”. Takie pytanie stawia list otwarty wystosowany wczoraj do liderów opozycji. Podpisali się pod nim m.in. byli ministrowie ochrony środowiska Stanisław Żelichowski z PSL czy prof. Maciej Nowicki, minister środowiska w rządach Jana Krzysztofa Bieleckiego i Donalda Tuska. Inicjatorem akcji jest Radosław Gawlik, ekolog i działacz Zielonych, wiceminister środowiska w rządzie AWS-UW. List sygnowała grupa naukowców, działaczy samorządowych, opozycyjnych aktywistów oraz orędowników rozwoju energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii.

Czy apel trafi na podatny grunt? Sondaże jednoznacznie wskazują, że ten kierunek w energetyce jest powszechnie akceptowany – ostatnie wyniki mówią o 70–86 proc. poparcia społecznego. Na poziomie deklaracji liderów politycznych – Donalda Tuska czy Władysława Kosiniaka-Kamysza – partie opozycyjne opowiadają się za rozwojem atomu w Polsce. Jednak wśród polityków niższych szczebli można spotkać się ze sceptycyzmem w tej kwestii. Na razie największy dystans okazuje Szymon Hołownia.

– Nie należy bagatelizować antyatomowych ruchów i akcji, bo – na zasadzie efektu kuli śniegowej – mogą one zniweczyć ten projekt. Historia pokazuje, że takie działania mogą być skuteczne – przecież w przypadku Żarnowca ruchy ekologiczne zatrzymały tę inwestycję – mówi DGP płk dr Piotr Potejko, wieloletni dyrektor departamentu ochrony informacji niejawnych ABW, prezes ASIS International Poland Chapter i pracownik naukowo-dydaktyczny Uniwersytetu Warszawskiego. Jak podkreśla, kampanii antyatomowej w Polsce należy się również spodziewać ze strony Rosji. Chodzi, jak tłumaczy, o różne sposoby oddziaływania na rzecz zmiany decyzji w Polsce. – Z perspektywy takiego państwa jak Rosja koszt takich działań jest w sumie niewielki. Jednym z narzędzi, jakimi może się posługiwać, jest dezinformacja – tu Rosjanie przodują. Celem jest wywołanie negatywnego nastawienia wśród społeczeństwa i decydentów. Z podobnymi działaniami mieliśmy w Polsce do czynienia choćby w przypadku technologii 5G. Dezinformacja, fake newsy mogą doprowadzić nawet do masowych protestów przeciwko rozwojowi atomu w Polsce – opisuje ekspert. Według Piotra Potejki państwo powinno podejmować działania wyprzedzające – akcje informacyjne, uświadamiające. – Musi to być jednak rzetelne przedstawianie sytuacji. Ma to szczególne znaczenie w cyberprzestrzeni – dodaje.

O atomie mówiono wczoraj na konferencji Forum Energii i Polityki Insight. Szefowa FE Joanna Maćkowiak-Pandera uznała, że kluczowe w tej sprawie jest to, jaka będzie kondycja dostawcy technologii, by nie doprowadzić do sytuacji, w której projekt ten wymknie się z ram finansowych i czasowych. Robert Tomaszewski, szef działu energetycznego Polityki Insight, podkreślał, że na tym etapie rozwoju technologicznego trudno sobie wyobrazić osiągnięcie neutralności klimatycznej przez Polskę w 2050 r. bez energetyki jądrowej. Choć, jak przyznał, technologia ta nie rozwiąże problemów, które czekają nas już w drugiej połowie lat 20. i w pierwszej połowie lat 30. ©℗