Projekt ustawy może być rozpatrzony przez Sejm jeszcze w tym tygodniu, ale nie wiadomo, czy wyjdzie z parlamentu przed końcem wakacji.

Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska / PAP
Rząd przygotował projekt ustawy o specjalnym dodatku, który ma złagodzić skutki zwyżek cen węgla dla gospodarstw najuboższych energetycznie. Prace mają pójść stosunkowo szybko - projekt może zostać rozpatrzony jeszcze na posiedzeniu Sejmu w tym tygodniu. Czy wyjdzie z parlamentu jeszcze w wakacje, czy dopiero po nich - zależy od tempa prac Senatu. Obie izby rozpoczynają dziś trzydniowe posiedzenie. Przy czym Sejm będzie kontynuował obrady jeszcze 5 sierpnia.
Zgodnie z propozycją rządu dodatek wyniesie 3 tys. zł i będzie przysługiwał w przypadku, gdy głównym źródłem ogrzewania gospodarstwa domowego jest np. kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe, zasilane węglem kamiennym, brykietem lub peletem zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego. Aby świadczenie zostało wypłacone, konieczne będzie też zgłoszenie źródła ogrzewania do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków.
Jak wynika z wpisu do wykazu prac legislacyjnych rządu, termin na składanie wniosków o wypłatę tego dodatku upływa 30 listopada 2022 r., a gmina ma maksymalnie miesiąc na wypłatę przyznanego dodatku. Wzór wniosku zostanie określony w drodze rozporządzenia ministra właściwego do spraw energii. Zdaniem autorów projektu takie rozwiązanie ma na celu odciążenie gmin oraz ujednolicenie formularza.
Dopłaty miałyby dotyczyć węgla sprzedawanego po cenach rynkowych. Jak słyszymy od rozmówcy z rządu, zniesione mają bowiem być przepisy dotyczące sprzedaży węgla po regulowanej cenie poniżej 1 tys. zł. pod egidą PGG z dopłatami od rządu dla sprzedawców. To efekt tego, że liczba podmiotów chętnych do wejścia w ten system okazała się daleka od pożądanej. Pierwotna propozycja dotycząca dopłat dla odbiorców węgla, która w ostatnich tygodniach pojawiła się w rządzie, zakładała jednorazowy dodatek w wysokości 1 tys. zł do tony węgla.
Według naszych rozmówców z Ministerstwa Aktywów Państwowych koszt przyjętego wczoraj rozwiązania to ok. 11,5 mld zł.
Opozycja zastrzega, że jej poparcie zależy od tego, jak propozycja rządu zostanie ostatecznie sformułowana. Ale samego pomysłu nie zamierza kontestować. - Będziemy popierać każde rozwiązanie, które będzie pomagało polskim gospodarstwom domowym w tym trudnym czasie - deklaruje Miłosz Motyka, rzecznik PSL.
Niemniej w szeregach opozycji już pojawiają się pytania o zakres planowanego wsparcia. „A co ze spółdzielniami mieszkaniowymi i wspólnotami, które ciepło mają z węgla, tyle że spalanego w elektrociepłowni” - dopytuje na Twitterze posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska. Z kolei Maciej Lasek z Koalicji Obywatelskiej pyta o to, co z ludźmi, którzy ogrzewają się gazem, olejem opałowym i energią elektryczną. „Ostatniej zimy koszt ogrzewania gazem wzrósł o ponad 60 proc., przewiduje się też wzrost cen energii elektrycznej o 180 proc. dla odbiorców indywidualnych” - zwrócił uwagę w swoim wpisie na portalu społecznościowym.
Na pewno pojawią się pytania o wpływ tak dużych transferów na inflację, to największy dylemat rządu. - To z jednej strony wsparcie dla osób, które muszą ten węgiel kupić, z drugiej rodzi to konsekwencje inflacyjne. W takiej sytuacji ważne jest pytanie, czy mamy pewność, czy te pieniądze trafią do osób, które najbardziej potrzebują takiej pomocy - podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Pojawiają się także głosy, że interwencja rządu powinna mieć inny charakter.
- To kosztowne rozwiązanie, mamy 2,7 mln domów opalanych węglem, to będzie czynnik napędzający inflację. Nie wszyscy potrzebują wsparcia. Alternatywną jest interwencyjny zakup węgla na rynku międzynarodowym i fizyczne rozdzielenie tych zakupów tym, którzy potrzebują wsparcia po regulowanej cenie - mówi Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes zarządu Forum Energii. ©℗