- Miliardy euro w opłatach za surowce, które finansują działania wojenne przeciwko Ukrainie, powinny zostać zatrzymane. Wielka Brytania jest otwarta na zaostrzenie swoich sankcji - uważa Greg Hands, brytyjski minister stanu ds. energii.

Z perspektywy Wielkiej Brytanii, która stosunkowo szybko zdecydowała się na wygaszenie dostaw ropy naftowej ze Wschodu, co by pan powiedział europejskim liderom, którzy nadal nie zdecydowali się na poparcie unijnych sankcji?
Nie chciałbym wskazywać palcem na konkretne państwa, ale wspólnym punktem wyjścia dla wszystkich powinno być to, że Władimir Putin musi przegrać ten konflikt. A żeby tak się stało, musimy nie tylko wspierać zdolności obronne Ukrainy, ale również ograniczyć do minimum strumień pieniędzy, który zasila rosyjską machinę wojenną. Im mniej środków będziemy przesyłać do Rosji, płacąc za surowce energetyczne czy inne towary, tym lepiej. Sankcje muszą naprawdę zaboleć Moskwę, jeśli ma to wpłynąć na bieg wojny.
Naszym atutem w porównaniu do krajów kontynentalnej Europy był jednak stosunkowo niewielki poziom uzależnienia od rosyjskich surowców. Sprowadzaliśmy z Rosji niecałe 4 proc. naszego gazu i ok. 10 proc. ropy. Nieco większy udział Wschodu w naszych dostawach dotyczy oleju napędowego. Do końca roku wyeliminujemy ten kierunek z naszych dostaw całkowicie. Nie chcemy wspierać finansowo machiny wojennej Władimira Putina.
Londyn bierze pod uwagę dalsze zaostrzenie swoich planów, np. w razie przyjęcia unijnego embarga na surowce ze Wschodu?
Jesteśmy na to otwarci. Daliśmy naszemu przemysłowi czas na adaptację, ale widzimy, że znaczna jego część sama odcięła się już od rosyjskich dostaw. Będziemy przyglądać się możliwościom dalszego przyspieszenia tego procesu. I namawiamy wszystkich naszych przyjaciół i sojuszników, by czynili podobnie i odchodzili od importu rosyjskich nośników energii tak szybko, jak to tylko możliwe. Miliardy euro płynące do Rosji powinny zostać zatrzymane.
ikona lupy />
Greg Hands, brytyjski minister stanu ds. energii / UK Parliament/Materiały prasowe
W wielu stolicach europejskich są jednak wielkie obawy przed kosztami takich decyzji dla własnych obywateli.
Nie ma scenariusza, który będzie dla naszych gospodarek kosztowniejszy niż długotrwała wojna zakończona zwycięstwem Putina. Apelowałbym do Europejczyków, żeby nie tracili z pola widzenia tej szerszej perspektywy i znacznie wyższej ceny, jaką zapłacimy, także w sensie ekonomicznym, jeśli nie uda się zatrzymać wydatków, które umożliwiają Kremlowi finansowanie wojny. Chętnie wesprzemy też naszych partnerów dyplomatycznie w ich wysiłkach mających na celu pozyskiwanie dostaw z alternatywnych kierunków.
Derusyfikacja odbywa się na poziomie państw, ale także w sektorze prywatnym. Od współpracy z Rosją i kupowania surowców ze Wschodu odchodzą m.in. wielkie koncerny brytyjskie, jak BP. Rząd wspiera firmy w tym procesie?
Nie chcemy niczego narzucać naszym firmom, ale przychylnie podchodzimy do tych decyzji i cieszymy się, że podjęto je bardzo szybko po rozpoczęciu rosyjskiej agresji. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby w obecnej sytuacji traktować Rosję jako normalnego partnera biznesowego.
Jak decyzja o odcięciu się Europy od gazu, ropy i węgla z Rosji wpływa na przyszłość europejskiej energetyki? Na ile musi ona zostać skorygowana?
Bezpieczeństwo energetyczne i plany klimatyczne w tym przypadku idą ze sobą w parze. Rozwój źródeł odnawialnych i energetyki jądrowej pomaga nam jednocześnie ograniczać emisje gazów cieplarnianych i wzmacniać naszą niezależność od zagranicznych dostawców surowców kopalnych. Jeśli mielibyśmy mówić o korekcie związanej z haniebną rosyjską inwazją na Ukrainę, to w kierunku jeszcze szybszej dekarbonizacji.
Poza tempem jest jeszcze kwestia rozkładu akcentów w transformacyjnej strategii. Założenia dotyczące miksu energetycznego przyszłości pozostają niezmienione? Czy w związku ze zwiększeniem znaczenia bezpieczeństwa energetycznego rola niektórych technologii, np. jądrowych, może wzrosnąć?
Fundamenty naszej strategii raczej się nie zmienią. Od 1990 r. obniżyliśmy brytyjski ślad węglowy o 44 proc., co stanowi najwyższy wynik wśród siedmiu największych gospodarek świata. Chcemy dalej iść tą drogą: mieć całkowicie bezemisyjną energetykę do 2035 r. i zakończyć sprzedaż aut z silnikami spalinowymi do 2030 r. Jednym z celów mojej wizyty w Polsce były rozmowy z polskimi władzami o współpracy w sektorze OZE, w tym w szczególności w morskiej energetyce wiatrowej. Jako kraj z największymi w Europie mocami offshore’owymi chcemy wspierać rozwój tej branży w Polsce i innych krajach.
Dla polskiego rządu jednym z priorytetów jest energetyka jądrowa i w obliczu wewnątrzunijnych kontrowersji dotyczących tej technologii szuka on wsparcia dla swoich aspiracji.
Jako kraj z najdłuższym na świecie stażem w cywilnej energii jądrowej chcemy wspierać polskie plany w tym obszarze. Nasze firmy rozwijają własne technologie, m.in. małych reaktorów jądrowych (SMR). Bardzo aktywny na tym polu jest m.in. Rolls-Royce i wiem, że interesuje się możliwościami dla siebie na rynku polskim. Widzę też szanse na obopólnie korzystną współpracę m.in. w energetyce słonecznej.
Wojna sprawia, że postbrexitowa Wielka Brytania zmieniła swoje podejście do UE jako partnera gospodarczego, w tym w transformacji energetycznej?
Relacje w tej dziedzinie z UE były i są bardzo dobre. Mamy infrastrukturę łączącą nas zarówno z krajami UE, jak i z Norwegią, energia płynie nią w obie strony. Łączy nas też dobra współpraca w polityce klimatycznej, nasze cele są bardzo zbliżone. Przyglądamy się z wielkim zainteresowaniem i nadzieją realizacji programu Fit for 55. W brexicie nigdy nie chodziło o zerwanie z Europą. Idea jedności świata zachodniego, bliskiej współpracy podobnie myślących partnerów, których łączą wspólne wartości, była i pozostaje nam bliska. ©℗
Rozmawiał Marceli Sommer