Tegoroczne podwyżki cen energii to dopiero początek. Jeśli rząd będzie realizował dotychczasową politykę, do końca dekady rachunki za energię wzrosną średnio o 800 zł rocznie – twierdzą analitycy fundacji Instrat
Tegoroczne podwyżki cen energii to dopiero początek. Jeśli rząd będzie realizował dotychczasową politykę, do końca dekady rachunki za energię wzrosną średnio o 800 zł rocznie – twierdzą analitycy fundacji Instrat
Autorzy opublikowanego dziś raportu wskazują, że przyczyną podwyżek będzie zbyt wolne odchodzenie od węgla założone w rządowej Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040). Zgodnie z dokumentem w ciągu najbliższej dekady odnawialne źródła energii będą stanowić 32 proc. polskiego miksu elektroenergetycznego. A to według analizy zdecydowanie za mało, by uchronić się przed drastycznymi podwyżkami. - Realizacja rządowej polityki doprowadzi do wzrostu rachunków za prąd średnio o 264 zł już w 2022 r. (mimo zastosowania tarczy inflacyjnej), a w kolejnych latach to się tylko pogorszy. Sytuacja nie będzie lepsza w przypadku firm. Taryfy dla przedsiębiorstw już teraz są wysokie oraz obciążone znacznie wyższą opłatą mocową - mówi Adrianna Wrona, współautorka raportu i ekonomistka w programie badawczym „Energia i środowisko” fundacji Instrat, think tanku zajmującego się doradztwem w zakresie polityk publicznych.
Polski prąd z węgla będzie droższy przede wszystkim przez coraz wyższą cenę uprawnień do emisji CO2. Te już w tym roku osiągają rekordowy poziom - średnia to ok. 52 euro za tonę. I wiele wskazuje na to, że w przyszłości będzie jeszcze drożej. Biorąc pod uwagę dane Międzynarodowej Agencji Energetycznej, Bloomberga oraz Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami, autorzy Instratu przyjmują, że w 2035 r. ich cena wzrośnie do 119,5 euro za tonę.
Do tego dochodzą rosnące koszty transportu i spadająca efektywność elektrowni węglowych. „W letnim wieczornym szczycie zapotrzebowania konieczne może być uruchomienie starych bloków na węgiel kamienny w elektrowniach Łaziska, Łagisza, Siersza, Stalowa Wola o niskiej sprawności rzędu 32 proc. Koszt ich działania w 2021 r. znacząco przekracza 400 zł/MWh” - przewidują autorzy.
Z niedoborami mocy możemy mieć do czynienia już w latach 2035-2040
Ze względu na wysokie koszty najstarsze bloki trzeba będzie wygaszać, a zdaniem również innych obserwatorów rynku wiąże się to z koniecznością zmiany założeń PEP2040. W przeciwnym razie pojawią się problemy z wystarczającą ilością energii. - Strategia jest mało ambitna. Ze względu na wiek i ekonomię elektrownie węglowe będą wypadać z miksu energetycznego i czeka nas problem ogromnej luki wytwórczej. PEP2040 nie przewidywał takiego scenariusza - mówi dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk, kierowniczka projektu Elektroenergetyka w Forum Energii.
Z niedoborami mocy możemy mieć do czynienia już w latach 2035-2040. - Strategia rządowa pokłada nadzieje w budowie elektrowni atomowych i gazowych, które mogą się opóźnić, a wyłączanie starych bloków węglowych będzie postępowało już w ciągu najbliższych kilku lat - 70 z 90 bloków przekroczyło bowiem swój okres eksploatacji, są coraz bardziej awaryjne i coraz mniej rentowne - wskazuje Adrianna Wrona.
I podkreśla, że dużym wyzwaniem jest również modernizacja systemu dystrybucji. Eksperci Instratu diagnozują, że polskie sieci są stare i nieprzystosowane do wymagań transformacji energetycznej oraz dynamicznego rozwoju OZE. I zbyt mało robi się, by to zmienić. Przykładowo, PGE Dystrybucja w 2020 r. przeznaczyło na inwestycje jedynie 16,9 proc. swojej taryfy brutto. „W obliczu transformacji sektora, zmian zachodzących na rynku i koniecznych do poniesienia inwestycji są to liczby niewystarczające” - ocenia Instrat. A niska jakość infrastruktury przesyłowej doprowadzi do wzrostu wydatków na jej utrzymanie, co będzie kolejnym czynnikiem powodującym wzrost cen.
W rezultacie, zdaniem ekspertów, obecnie realizowany scenariusz oznacza znaczne obciążenie polskich gospodarstw domowych. Według prognoz roczne rachunki sięgną nawet 2646 zł przy przeciętnym zużyciu. To ponad 800 zł więcej niż obecnie. W obliczeniach nie uwzględniono jednorazowych bonów i rekompensat dla gospodarstw domowych potencjalnie dotkniętych ubóstwem energetycznym w 2022 r. Wzięto jednak pod uwagę obniżkę akcyzy i VAT w ramach tarczy antyinflacyjnej.
Prognoza Instratu znacznie przekracza wcześniejsze estymacje rządzących. Ministerstwo Klimatu i Środowiska, bazując na Krajowym planie na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030 (KPEiK), zakładało w PEP2040, że między 2020 r. a 2030 r. ceny energii w Polsce wzrosną o ok. 19 proc. Resort wskazuje jednak, że dane nie muszą odpowiadać obecnym realiom. „Należy zaznaczyć, że KPEiK był przygotowywany w 2019 r. i nie uwzględnia wpływu m.in. pandemii COVID-19 oraz dynamicznych zmian, które zaszły na rynku energii w 2020 i 2021 r. Głównym czynnikiem determinującym prognozowany wzrost są rosnące w czasie koszty zakupu uprawnień do emisji CO2 oraz koszty budowy i modernizacji jednostek wytwórczych oraz infrastruktury przesyłowej” - czytamy w przesłanej DGP odpowiedzi.
W związku z przewidywanymi kłopotami analitycy Instratu zaproponowali alternatywny scenariusz, zgodnie z którym do 2030 r. odnawialne źródła energii mogłyby stanowić 70 proc. polskiego miksu energetycznego. Jak twierdzą, to nie tylko możliwe, ale i konieczne, by zahamować wzrost wysokości rachunków.
Podjęcie tych działań, choć również kosztowne, miałoby według Instratu przełożyć się na łagodniejsze podwyżki niż w przypadku rządowego planu. Wówczas apogeum wzrostu przypadłoby na 2025 r., gdy przeciętne rachunki wzrosłyby o 37,5 proc., czyli 662 zł. Potem jednak zauważalnie spadną - już pięć lat później to tylko 317 zł więcej niż w 2021 r.
Aby to osiągnąć, eksperci w dokumencie postulują, by w latach 2021-2040 inwestycje w sieci dystrybucyjne wzrosły ze 180 mld zł zakładanych w PEP2040 do 238 mld zł. Pomóc miałyby w tym środki unijne, ale również wzrost rachunków wynikający z większej dopłaty konsumentów do OZE. Dziś bowiem przekazywane przez nich na ten cel pieniądze są dość małe na tle UE. „W 2016 r. doliczana do rachunku stawka wynosiła w kraju ok. 4,7 euro za MWh, a obecnie wzrosła jedynie do poziomu ok. 7 euro za MWh. Dla porównania we Włoszech opłata OZE w 2016 r. wynosiła ponad 41 euro za MWh, a w Niemczech prawie 45 euro za MWh” - piszą przedstawiciele Instratu.
Autorzy publikacji twierdzą, że szybsze postawienie na OZE nie musi wiązać się z ryzykiem niestabilności systemu. Jak twierdzi Adrianna Wrona, nowsze bloki węglowe mogłyby pozostać w rezerwie, by pomagać elektrowniom wiatrowym i słonecznym w bilansowaniu systemu. - Dzięki połączeniu „starych i nowych” technologii jesteśmy w stanie uzyskać dużo większą moc dyspozycyjną - czyli większe bezpieczeństwo dostaw energii, niż w PEP2040 - ocenia współautorka raportu.
Instrat z satysfakcją zauważa w raporcie, że minister klimatu i środowiska Anna Moskwa chce przyspieszyć aktualizację PEP2040, dołączyła także do globalnej deklaracji o odejściu od węgla podczas szczytu klimatycznego COP26. Wskazano również, że zaprezentowana niedawno Polska Strategia Wodorowa ma szansę przyspieszyć dekarbonizację polskiej gospodarki. ©℗
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama