Na drodze do ruchów Unii Europejskiej, które mogłyby uderzyć w Gazprom, mogą stanąć Niemcy.

Polski rząd chce, żeby europejscy ministrowie odpowiedzialni za energetykę zajęli się jego postulatami dotyczącymi roli Rosji w obecnym kryzysie, który skutkuje wysokimi cenami surowców energetycznych. Chodzi m.in. o wszczęcie dochodzenia w sprawie działań Gazpromu, największego dostawcy błękitnego paliwa dla Europy. Według polskich władz noszą one znamiona manipulacji cenami surowca. Michał Kurtyka, który będzie reprezentował Polskę na dzisiejszym spotkaniu unijnych ministrów ds. energetyki, już w zeszłym tygodniu skierował w tej sprawie list do unijnej komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Rozmawiał na ten temat nie tylko z nią, lecz także z komisarz ds. energii Kadri Simson. Wcześniej zarzuty wobec Gazpromu przedstawił Vestager Tomasz Chróstny, szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Wnioski niewiadomą
Bruksela nie wyklucza wejścia na ścieżkę proponowaną przez polski rząd. Rzeczniczka prasowa KE potwierdza, że Komisja przygląda się zarzutom niezgodnego z zasadami konkurencji postępowania producentów i dostawców gazu. Jak zaznacza, naruszenie prawa konkurencji może zostać stwierdzone tylko wtedy, gdy są dowody istnienia umowy lub uzgodnionej praktyki ograniczającej konkurencję bądź nadużycia dominującej pozycji na rynku. W takich przypadkach – jak czytamy w odpowiedzi KE – Bruksela może działać na rzecz przywrócenia warunków uczciwej konkurencji. W tym przypadku chodzi o przywrócenie bezpieczeństwa dostaw energii w niższych cenach.
Resort klimatu zwraca uwagę na konkluzje ostatniego szczytu UE. Zobowiązano na nim Komisję do zbadania funkcjonowania rynku gazu i energii w zakresie niedozwolonych zachowań rynkowych oraz spekulacji podnoszących ceny praw do emisji CO2. MKiŚ przypomina, że do potrzeby przyjrzenia się możliwości wykorzystywania dominującej pozycji na unijnym rynku nawiązała też szefowa KE Ursula von der Leyen.
Ale Bruksela nie zobowiązała się do niczego więcej niż przeprowadzenia analiz. Wnioski, jakie z nich wyciągnie, pozostają niewiadomą. Konkretnych odpowiedzi na kryzys udzielają głównie państwa członkowskie, które – zachęcane przez KE – łagodzą wpływ gazowych perturbacji na rachunki dla obywateli. W takim właśnie kierunku idą nowe propozycje PiS, które umożliwią rozłożenie w czasie podwyżek dla gospodarstw domowych. Zgodnie z projektem złożonym w Sejmie ceny gazu będą mogły być podnoszone stopniowo na przestrzeni kolejnych trzech lat i nie będą mogły rosnąć o więcej niż 25 proc. w każdej kolejnej taryfie zatwierdzanej przez Urząd Regulacji Energetyki. Na mocy zatwierdzonych dotąd taryf odbiorcom gazu groziły podwyżki rzędu 100 proc.
Znamiona szantażu
Polski rząd domaga się też od KE, aby zagwarantowała rygorystyczne przestrzeganie unijnych przepisów przy certyfikacji Nord Stream 2. Postępowanie w tej sprawie prowadzi niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci Przesyłowych (BNetzA), która powinna czuwać nad tym, by praca NS2 była zgodna z unijnymi przepisami dotyczącymi m.in. niezależności operatora rurociągu od dostawcy gazu oraz dopuszczenia do korzystania z niego stron trzecich. Ta ostatnia zasada w praktyce oznacza konieczność ograniczenia monopolu Gazpromu na eksport błękitnego paliwa z Rosji albo możliwość wykorzystywania tylko połowy przepustowości gazociągu. Dlatego Moskwa walczy o zawieszenie stosowania tych zasad wobec NS2 przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości.
Rosjanie liczą na przyspieszenie procedur związanych z dopuszczeniem nowego gazociągu do eksploatacji. Władimir Putin zasugerował ostatnio, że po uruchomieniu NS2 możliwe będzie zwiększenie eksportu gazu do Europy i uspokojenie tym samym sytuacji na unijnych rynkach energii. Drugim celem Kremla jest – według analityków – skłonienie partnerów w Europie do powrotu do długoterminowych kontraktów z Gazpromem. Krytycy tej polityki uważają, że działania Rosji, która mimo zwiększonego zapotrzebowania na surowiec nie zwiększa dostaw, noszą znamiona szantażu.
Na czasie zależy także ustępującemu rządowi Angeli Merkel. Berlin ma czas do 8 grudnia, żeby przedstawić opinię w sprawie certyfikacji rurociągu. Odpowiedzialny za jej przygotowanie minister gospodarki Peter Altmaier zapowiedział niedawno, że o rekomendacji może poinformować jeszcze w tym tygodniu. Wcześniej niemiecki resort gospodarki przeprowadził ekspresowe konsultacje z sąsiednimi krajami, w których Polskę reprezentował Urząd Regulacji Energetyki. Swoje stanowisko w postępowaniu wyraziła też spółka PGNiG. Wskazała, że certyfikacja NS2 godzi w bezpieczeństwo dostaw gazu do Europy. Zwróciła uwagę na fakt kontroli NS2 przez podmiot dominujący na europejskim rynku gazu.
Ceny gazu będą mogły stopniowo rosnąć przez trzy lata