Jerzy Kurella PGNiG będzie kierował tylko do marca 2014 r. Nie boi się jednak podejmować strategicznych dla koncernu decyzji, nawet jeśli budzą kontrowersje.
Na stanowisko pełniącego obowiązki prezesa Kurella został powołany w trybie awaryjnym w lipcu, po tym jak w konkursie nie udało się wybrać odpowiedniego kandydata na to stanowisko. Skarb Państwa wyszedł z założenia, że nie warto dalej szukać odpowiedniej osoby, skoro kadencja zarządu kończy się w marcu. Obowiązek kierowania gazową firmą powierzono więc wybranemu raptem miesiąc wcześniej na wiceprezesa PGNiG Jerzemu Kurelli.
Decyzja resortu była właściwie jedyną możliwą, bo z poprzedniego składu zarządu w firmie pozostał jedynie Mirosław Szkałuba, odpowiedzialny m.in. za zakupy i IT. Szkałuba co prawda kierował PGNiG po tym, jak w atmosferze skandalu odwołano Grażynę Piotrowską-Oliwę i jej zastępcę – Radosława Dudzińskiego, ale nie chciał dłużej zasiadać w fotelu prezesa. Z kolei wybrany razem z Kurellą w czerwcu Jacek Murawski, który odpowiada w PGNiG za finanse, choć był wcześniej związany z tak dużymi spółkami, jak PTK Centertel oraz Polkomtel, nie miał doświadczenia z firmami z branży gazu.
A Jerzy Kurella – absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego – od 2002 r. zawodowo związany był z PGNiG. Był m.in. dyrektorem zarządzającym ds. obsługi prawnej oraz dyrektorem zarządzającym ds. negocjacji. Odpowiadał za prawne aspekty wydzielenia operatora systemu przesyłowego, restrukturyzację zadłużenia i wykup euroobligacji, upublicznienie akcji spółki na Giełdzie Papierów Wartościowych. Sześć lat temu przeszedł do energetyki. Został członkiem zarządu, a potem wiceprezesem grupy kapitałowej BOT, w której były elektrownie Turów i Bełchatów. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca. W marcu 2008 r. zrezygnował z funkcji. Chciał wrócić do gazowej spółki – wymieniany był jako jeden z murowanych kandydatów na jej szefa. Nie udało się. Mówi się, że o fotel w PGNiG rywalizowali wówczas Piotr Woźniak, obecny wiceminister środowiska, czy Stanisław Speczik, były szef KGHM. Prezesem, dość nieoczekiwanie, został jednak Michał Szubski z Mazowieckiej Spółki Gazownictwa.
Kurella szukał innej drogi. We wrześniu 2008 r. został prezesem Wojskowego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, by już w 2009 r. rozpocząć karierę w Banku Gospodarstwa Krajowego, gdzie zajmował się projektami energetycznymi – przez pierwsze trzy lata jako członek zarządu, a od połowy zeszłego roku jako doradca zarządu. O powrocie do PGNiG w tym roku zdecydował przypadek, a właściwie afera, która wybuchła po tym, jak w kwietniu bez wiedzy rządu EuRoPol Gaz, w którym PGNiG ma 48 proc., podpisano memorandum z Gazpromem ws. budowy II nitki gazociągu jamalskiego. Posady stracili Piotrowska-Oliwa i Dudziński, a Jerzy Kurella podjął próbę powrotu do spółki, w której zaczynał karierę.
Choć funkcję p.o. prezesa ma sprawować przez siedem miesięcy, nie zamierza siedzieć bezczynnie. Zaczął od zmian decyzji podjętych przez poprzednie władze i wymiany kadr. Roszady personalne wśród menedżerów dotknęły m.in. departamentu odpowiedzialnego za wydobycie. Właśnie poszukiwania i wydobycie (tzw. upstream) mają być – jak podkreśla Kurella – kluczowym elementem działalności PGNiG. Sam p.o. prezes nazywa to przestawieniem akcentów w strategii spółki. A za tym poszły zmiany personalne. Dyrektora departamentu upstreamowego z wieloletnim doświadczeniem zastąpił młody geofizyk z pilskiej spółki zależnej PGNiG.
Jak widać, Kurella nie boi się trudnych decyzji. Choć obowiązki prezesa objął niecałe dwa miesiące temu, już zdecydował o wstrzymaniu inwestycji w energetykę i restrukturyzacji oddziałów handlowych spółki zapoczątkowanych przez odwołaną Grażynę Piotrowską-Oliwę. Nie ukrywa jednak, że największe wyzwanie wciąż przed nim: to przygotowanie gazowego monopolisty na liberalizację rynku. O klientów gazowy koncern walczyć zamierza, oferując im w pakiecie z gazem prąd. – Nie oddamy żadnego klienta za darmo – zapowiada.