Jeszcze nigdy prąd w Hiszpanii nie był tak drogi. Winne są upały, drogie pozwolenia na emisję CO2 i… miniona ostra zima w Chinach

Cena za megawatogodzinę skoczyła w Hiszpanii do najwyższego w historii poziomu ponad 115 euro. Stało się to w czwartek, czyli jeszcze zanim najpotężniejsza fala upałów przesunęła się z Półwyspu Apenińskiego na Iberyjski. W środę na Sycylii słupek rtęci dobił do 48,8 stopni Celsjusza i było to najwięcej, ile kiedykolwiek zmierzono na kontynencie. Spodziewany przez synoptyków przepływ katastrofalnego gorąca nad Hiszpanię i Portugalię musi spowodować, że mieszkańcy tych krajów jeszcze bardziej podkręcą klimatyzatory, co gwałtownie zwiększy zużycie i tak brakującej już energii.
Ale wyjątkowo gorące tegoroczne lato to tylko jeden z powodów gwałtownego wzrostu kosztów energii elektrycznej w Hiszpanii. Według tamtejszego banku centralnego – Banco de España za podwyżki w pierwszej połowie tego roku odpowiadały w 50 proc. rosnące koszty gazu, a w 20 proc. – stawki za pozwolenia na emisję dwutlenku węgla. Dziennik „El Pais” tłumaczył, że zapotrzebowanie na paliwa kopalne wzrosło na całym świecie, a wraz z nim rosną ceny, tymczasem Hiszpania korzysta z gazu skroplonego, o który musi rywalizować z krajami azjatyckimi. Drogie paliwo to konsekwencja wyjątkowo mroźnej zimy w Chinach, które zużyły swoje rezerwy surowca i teraz je uzupełniają. Duże zapotrzebowanie na paliwa kopalne to także efekt znoszenia pandemicznych obostrzeń i otwierania gospodarek. Jeśli do tego dodać, że w europejskim systemie handlu pozwoleniami na emisję dwutlenku węgla w ostatnich miesiącach systematycznie padają cenowe rekordy, to mamy niemal pełną listę powodów drożyzny.
Sytuację mógłby złagodzić import prądu lub gazu, ale Hiszpania ma niewystarczającą liczbę połączeń energetycznych z pozostałą częścią kontynentu. Teresa Ribera, wicepremier odpowiedzialna w hiszpańskim rządzie za środowisko, tłumaczyła w rozmowie z „Financial Timesem”, że w odróżnieniu od Europy Centralnej Hiszpania jest „energetyczną wyspą”.
Szybujące rachunki za prąd podgrzewają hiszpańską debatę publiczną. W jej centrum znalazła się polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Ribera jeszcze w lipcu skierowała list do Brukseli, prosząc o wsparcie. Według niej wysokie ceny za energię elektryczną mogą zmienić nastawienie Hiszpanów wobec ambitnych celów klimatycznych Wspólnoty. Madryt już dzisiaj sygnalizuje, że ze zgodą na ambitniejszy pakiet „Gotowi na 55” (Fit for 55), który ma zrealizować nowy cel na 2030 r. i pomóc w osiągnięciu przez UE neutralności klimatycznej w 2050 r., może być ciężko. Teresa Ribera ma wątpliwości, zwłaszcza jeśli chodzi o objęcie systemem handlu emisjami transportu i budownictwa, bo to może prowadzić do obciążenia kosztami transformacji zwykłych obywateli.
Hiszpański rząd na własną rękę próbował ulżyć gospodarstwom domowym, tnąc podatki na energię. Teraz myśli nad systemem dodatkowych rekompensat, które miałyby ulżyć najuboższym.
Długookresowo pomóc miałaby zmiana unijnych zasad kształtujących ceny energii, które według władz w Madrycie faworyzują takie kraje jak Polska czy Niemcy, a w Hiszpanii sztucznie zawyżają stawki. Komisja Europejska – według Teresy Ribery – miała odpowiedzieć w zeszłym tygodniu, że przeglądu nie będzie, bo obecnie funkcjonujący system działa dobrze, tworząc równe warunki gry dla odnawialnych źródeł.
– Coraz częściej widzimy, że to odnawialne źródła energii odpowiadają za ustalanie cen i zastępują wytwarzanie energii ze źródeł kopalnych – tłumaczył niedawno rzecznik KE, broniąc obecnych zasad.
Energia drożeje nie tylko w Hiszpanii. Jak pisał „Bloomberg”, w Niemczech hurtowe ceny wzrosły w tym roku o ponad 60 proc. Jak tak dalej pójdzie, europejscy ministrowie, którzy wrócą do Brukseli po wakacyjnej przerwie, będą musieli szukać rozwiązań, żeby poradzić sobie z coraz bardziej niechętnym nastawieniem Europejczyków do nowego pakietu klimatycznego.