Walka o wpływy w kluczowym dla Polski koncernie dostarczającym gaz do naszego kraju - Europolgazu, nabiera rozpędu. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Europol Gazu znów przerwane - dowiedziała się nieoficjalnie Informacyjna Agencja Radiowa.

Pierwszy raz pod koniec czerwca udziałowcy polskiego odcinka gazociągu jamalskiego przerwali obrady wyznaczając termin kolejne spotkania na dziś. Akcjonariusze mieli zdecydować o podziale zysku i przyszłości zarządu spółki.

EuRoPolGaz to spółka akcyjna utworzona przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz rosyjski Gazprom. Obie firmy mają po 48 procent udziałów, 4 procent należy do spadkobierców Aleksandra Gudzowatego.

Firma zarabia na opłatach za przesył błękitnego paliwa. Gazociągiem jamalskim PGNiG importuje 3 miliardy metrów sześciennych gazu rocznie, a Gazpromem przesyła do Niemiec 27 miliardów metrów sześciennych.

Trzy lata temu rządy Polski i Rosji uzgodniły, że spółka ma tak ustalać opłaty za przesył by nie notować strat. Ówcześni wicepremierzy Waldemar Pawlak i Igor Sieczin podpisali dokument, który zakładł, że rocznie Europolgaz ma dawać średnio 21 milionów złotych zysku.

O spółce zrobiło się głośno wiosną tego roku, gdy prezes Europolgazu Mirosław Dobrut podpisał memorandum z Gazpromem na temat budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego. O dokumencie nie wiedział ani premier Donald Tusk ani ówczesny minister skarbu.

W związku z zamieszaniem swoje stanowisko stracił Mikołaj Budzanowski oraz prezes PGNIG. Część polityków przekonywała, że Polska powinna dążyć również do zmiany prezesa Europol Gazu. Do tego potrzebna jest jednak zgoda Rosji.