Największy wytwórca prądu w kraju chce do 2030 r. wydać 75 mld zł. Liczy na pożyczkodawców i oszczędności.
Polska Grupa Energetyczna to kolejna spółka Skarbu Państwa, po Orlenie, która ogłosiła strategię osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. Dziś większość z prawie 18 GW jej zainstalowanych mocy wytwórczych stanowią bloki węglowe. Jeśli PGE wydzieli elektrownie węglowe i nie będzie brała udziału w budowie atomu, to musi intensywnie inwestować w OZE, by utrzymać pozycję na rynku.
OZE i magazyny
Według ogłoszonej w poniedziałek strategii, w 2030 r. w grupie mają dominować źródła odnawialne i niskoemisyjne źródła gazowe, a po 2042 r. spółka ma zamiar eliminować także źródła gazowe, bo obecny system wsparcia kogeneracji obowiązuje do 2042 r. W 2050 r. spółka chce więc dojść do miksu energetycznego opartego na OZE i magazynach energii. Do 2030 r. inwestycje m.in. w OZE, gaz i modernizację sieci, umożliwiającą integrację źródeł odnawialnych, mają wynieść 75 mld zł.
Jednak warunkiem tej transformacji jest wydzielenie aktywów węglowych, bo bez tego – przestrzegał prezes Wojciech Dąbrowski – spółka upadłaby za półtora roku. – Aby się rozwijać, musimy się podzielić, finansowanie nowych inwestycji przez spółki, które mają aktywa węglowe w swoim portfelu, jest trudne i kosztowne, dzisiaj spotykamy się nawet z odmową wsparcia przez instytucje finansowe – mówił szef PGE. Jego zdaniem optymalne byłoby wydzielenie aktywów węglowych z grup energetycznych do końca 2021 r. Jak jednak podkreślał, już dziś kierowana przez niego spółka przygotowuje aktywa węglowe do funkcjonowania w nowej strukturze właścicielskiej.
– Nasze aspiracje do 2030 r. to 85 proc. mniej emisji CO2, 50 proc. udziału energii odnawialnej w portfelu, a w 2050 r. zero emisji CO2 oraz 100 proc. energii odnawialnej dla naszych klientów – wymienił Dąbrowski. Droga do tego ma prowadzić właśnie przez inwestycje w nisko i zeroemisyjne technologie oraz w infrastrukturę sieciową. Będą to m.in. lądowe i morskie farmy wiatrowe (odpowiednio 1 GW i 2,5 GW do 2030), fotowoltaika (3 GW), a także energetyka prosumencka wsparta magazynami energii (0,8 GW). W ciepłownictwie PGE planuje co najmniej 70 proc. źródeł niskoemisyjnych do 2030 r., z udziałem gazu jako paliwa przejściowego. – Będziemy liderem rozwoju energetyki wiatrowej na Morzu Bałtyckim. Do 2030 r. wybudujemy 2,5 GW, a w 2040 r. chcemy, aby do nas należało 6,5 GW mocy na morzu – zapowiadał Dąbrowski.
30–35 mld zł długu i oszczędność
Pytany, skąd będą pochodzić pieniądze na tak duże inwestycje, wskazał, że po wydzieleniu energetyki konwencjonalnej do innego podmiotu PGE „uzyska znacznie większą możliwość zapożyczania się”. – Będziemy mogli zaciągnąć wyższy dług. Dziś maksymalnie możemy się zapożyczyć do 3,5-krotności wyniku EBIDTA, a jeśli nie będziemy mieli aktywów węglowych – to już dzisiaj wiemy, bo prowadzimy szerokie rozmowy z instytucjami finansującymi z całego świata, że chętnie nam pozwolą zapożyczyć się do 5-, 6-krotności, więc szacujemy, że będziemy mogli zaciągnąć dług do wysokości 30–35 mld zł – wskazał Dąbrowski. Wymienił też środki własne, środki od funduszy, także zagranicznych, oraz dotacje zewnętrzne, w tym unijne. Te ostatnie, według Dąbrowskiego, mogłyby pokryć nawet 25 proc. planowanych inwestycji. Szef PGE zapowiedział też, że grupa jest przygotowana do integracji sektora w różnych konfiguracjach; jego zdaniem np. segmenty dystrybucji energii PGE, Enei i Tauronu mogłyby zostać połączone.
Polska Grupa Energetyczna zamierza też obniżyć koszty stałe funkcjonowania o 15 proc. do 2025 r., czyli o niemal 1,5 mld zł (do 2030 r. redukcja ma sięgnąć 25 proc.). Ma to się odbywać m.in. poprzez cyfryzację, optymalizację procesów i dostosowanie zatrudnienia do zmian demograficznych. Dopytywany przez DGP Dąbrowski wyjaśnił, że „będzie nas po prostu w przyszłości mniej i będzie nas też mniej pracowało”.
Bełchatów do rezerwy
Szef PGE był też pytany przez dziennikarzy o rekomendacje w sprawie dalszego zaopatrzenia w węgiel brunatny elektrowni w Bełchatowie, która przez ekologów jest nazywana największym trucicielem Europy. Zasoby obecnych złóż węgla brunatnego dla Bełchatowa wyczerpią się za ok. 10 lat, a nowa odkrywka w Złoczewie budzi wiele kontrowersji. Dąbrowski podkreślił, że według założeń Bełchatów ma być wydzielony do nowego podmiotu. Zapewnił, że spółka współpracuje w tym temacie z samorządami i stroną społeczną. – Wyzwania są duże, trzeba usiąść i szczerze i odpowiedzialnie porozmawiać o przyszłości Bełchatowa. Mamy pewne pomysły, ale chcemy je najpierw przedyskutować ze stroną społeczną – podsumował. Przyznał jednocześnie, że budowa nowej kopalni jest dzisiaj nierentownym przedsięwzięciem. Opcją według niego byłoby zostawienie tego złoża jako rezerwy dla Polski.