12 kopalń ma zatrzymać pracę. Za postojowe zapłaci budżet.
NSZZ „Solidarność” w liście do premiera oprotestowała ten plan, bo obawia się trwałego zamknięcia kopalń PGG. Dotychczasowe sposoby walki z koronawirusem w kopalniach okazały się mało skuteczne, przypadki zakażeń wśród górników wciąż podbijają krajowe statystyki do nieodnotowywanych wcześniej poziomów blisko 600 zakażeń dziennie (575 przypadków w niedzielę). Wśród górników liczba ta zbliża się do 5 tys.
Rząd podejmuje więc radykalne środki, by zdusić ogniska zakażeń w śląskich kopalniach. Jak wyjaśniał na konferencji wicepremier Jacek Sasin, rząd zdecydował o „czasowym wyłączeniu” tych, gdzie wystąpiły zakażenia, a nie wszyscy górnicy zostali jeszcze przebadani.
Przestój jest przewidziany na trzy tygodnie. Są to dwie kopalnie Jastrzębskiej Spółki Węglowej (Budryk i Knurów) i 10 Polskiej Grupy Górniczej. W efekcie wyłączeń pracować będą tylko cztery kopalnie czy też ruchy w PGG: Sośnica, Bielszowice, Jankowice i Murcki-Staszic.
Całe załogi były dotychczas przetestowane tylko w trzech kopalniach JSW i czterech PGG. W zatrzymanych kopalniach pozostanie po 200–250 pracowników, którzy mają zajmować się m.in. odwadnianiem, odmetanowywaniem i retencją, co ma pozwolić na bezpieczny restart po trzech tygodniach.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski podkreślał podczas konferencji, że zakażenia na Śląsku są związane z ogniskiem w kopalniach, poza nimi – są pojedyncze. Uspokajał, że górnicy przechodzą zakażenie „niezwykle łagodnie”. – Na Śląsku mamy 60 proc. wolnych łóżek w szpitalach i na oddziałach zakaźnych i ponad 85 proc. wolnych respiratorów – podkreślał. Zaznaczył, że zamknięcie kopalń „odetnie” transmisję zakażenia. Przyznał, że pierwsze działania podjęte z zarządami spółek „okazały się niewystarczająco skuteczne”, bo ryzyko w przypadku pracy pod ziemią jest bardzo duże. Stąd ponad 50 tys. wykonanych badań przesiewowych u górników. Wyniki będą nadal spływać, może być ich ok. 200 dziennie, liczba stwierdzonych zakażeń w tej grupie jeszcze więc wzrośnie.
Szumowski był pytany, czy w związku z sytuacją na Śląsku wybory mogą być tam przeprowadzone w pełni korespondencyjnie. – Decyzja o obszarze, na którym będą wybory korespondencyjne, zależy oczywiście m.in. od tego, ilu jest chorych w danym powiecie, jakie są tam przyrosty. Myślę, że jeszcze jest dużo za wcześnie na to, żeby mówić, gdzie wskazane będą wyłącznie wybory korespondencyjne – odparł.
Za czas postojowego górnicy mają otrzymać 100 proc. wynagrodzenia, żeby – jak mówił Sasin – nie byli karani za epidemię. Koszt ten ma też nie obciążać spółek górniczych, lecz budżet państwa. – Spółkom te pieniądze zostaną wyrównane, mechanizm jest jeszcze doprecyzowywany – usłyszeliśmy od przedstawiciela resortu aktywów. Rozmowy w tej sprawie są podobno prowadzone z Ministerstwem Pracy.
We wtorek zarząd dotkniętej koronawirusem Polskiej Grupy Górniczej ma przedstawić związkom zawodowym plan funkcjonowania spółki do końca roku. Związkowcy grupy w maju zgodzili się na 20-proc. cięcia pensji i czasu pracy, na razie na jeden miesiąc. Zarząd chciał trzech miesięcy w ramach planu antykryzysowego. Branża czeka też na kompleksowy program restrukturyzacji górnictwa, który powstaje w resorcie aktywów. – Program jest tworzony, liczymy różne warianty – usłyszeliśmy.