W dobie pandemii kontrolowane przez Skarb Państwa spółki wolą inwestować w farmy na morzu niż w węgiel lub atom
Rząd szuka sposobu na wsparcie generującego coraz większe straty górnictwa. Tradycyjnie ratunkowymi dla branży wydobywczej były spółki energetyczne. Te jednak wyraźnie obierają kierunek „na zielone”. W obecnych warunkach na horyzoncie nie widać też w kraju chętnych na atom. Wygląda na to, że szukanie oszczędności w spółkach przetrwa segment „offshore”, czyli farmy wiatrowe na morzu. Choć wymaga, według szacunków, nawet kilkunastu miliardów złotych wydatków na 1 GW mocy.
Spółka celowa PGE, która ma postawić farmy wiatrowe na Bałtyku, deklaruje w odpowiedzi dla DGP, że na dzisiaj nie widzi ryzyka dla realizacji swojego projektu. „Nie zmienia to faktu, że aktywnie monitorujemy otoczenie i przygotowujemy się na różne scenariusze wydarzeń” – czytamy. PGE Baltica zapewnia, że mimo pandemii obecnie prowadzone są prace planistyczne i postępowanie przetargowe dotyczące połączenia farm na morzu z siecią energetyczną na lądzie.
Trwają też badania dna Bałtyku oraz analizowane są wyniki zakończonych na początku lutego badań wietrzności.
Ponadto Polska Grupa Energetyczna negocjuje ze światowym liderem branży, duńską firmą Ørsted, możliwą sprzedaż połowy udziałów w jej dwóch spółkach offshorowych (projekty były dotąd szacowane na ok. 30 mld zł). Chodzi o firmy Elektrownia Wiatrowa Baltica-3 i Baltica-2, które w sumie mają pozwolenia na 2,5 GW mocy na Bałtyku.
Według planu sprzed pandemii pierwszy prąd z morskich wiatraków miałby popłynąć do sieci ok. 2026 r.
PGE przypomina, że jej celem jest rozwój „w zielonym kierunku” i pozycja lidera w Polsce w energetyce wiatrowej na morzu i lądzie. W tym ostatnim przypadku również dzięki przejęciom.
Wygląda więc na to, że offshore pozostał priorytetem pomimo zarządzonego przez nowego prezesa Wojciecha Dąbrowskiego przeglądu projektów prowadzonych w grupie. Zarząd zapowiada zamykanie projektów o niezadowalającej stopie zwrotu, niezwiązanych bezpośrednio z podstawową działalnością. To efekt pandemii, ale także wyników finansowych za 2019 r., które wykazały 3,9 mld zł straty netto, głównie na skutek utworzenia odpisów na utratę wartości elektrowni węglowych (Bełchatów i Turów).
„Do utrącenia” typowana jest przez obserwatorów kontrowersyjna odkrywka węgla brunatnego w Złoczewie, która miałaby zasilać w surowiec elektrownię Bełchatów, oraz projekt atomowy. Dąbrowski przyznał na początku kwietnia przy okazji prezentowania wyników, że PGE sama nie udźwignie ciężaru budowy elektrowni atomowej oraz że potrzebna jest decyzja polityczna.
Także Orlen, mimo pandemii i szerokich planów inwestycji i przejęć (m.in. rozwoju petrochemii i planowanego przejęcia Lotosu, i zakupu akcji Energi), podtrzymuje chęć budowy farmy wiatrowej na morzu. Jeszcze przed epidemią paliwowa spółka zapowiadała, że w I półroczu wybierze inwestora branżowego dla projektów wiatrowych (wcześniej planowała, że decyzję podejmie w końcówce 2019 r.). Teraz informuje, że partnera, z którym w ograniczonym okresie wyłączności będzie negocjować umowę joint venture, wybierze w „najbliższym czasie”.
„Projekt offshore realizowany przez Baltic Power, spółkę celową PKN Orlen, przebiega w ramach przyjętego harmonogramu. Uwzględniając obowiązujące na dzień dzisiejszy obostrzenia zarówno na obszarze lądowym, jak i morskim, nadal działamy zgodnie z naszymi założeniami projektowymi” – czytamy w odpowiedzi dla DGP.
Orlen wskazuje, że prace w terenie odbywają się z zachowaniem wszystkich procedur bezpieczeństwa, a współpraca z podmiotami zagranicznymi odbywa się zdalnie. Także płocki koncern prowadzi badania na Bałtyku
W przeciwieństwie do PGE, Orlen chce utrzymać kontrolę w spółce do realizacji projektu offshorowego, oferuje więc inwestorowi maksymalnie 49-proc. udział. Tak przynajmniej było przed pandemią. W grudniu ub.r. prezes Daniel Obajtek mówił nam, że na liście potencjalnych partnerów są nie tylko firmy europejskie, lecz także spoza kontynentu. Farmy na morzu realizuje m.in. kanadyjski Northland Power. Przy innej okazji szacował koszty procesu inwestycyjnego związanego z budową farm na morzu na 12–13 mld zł. Należąca do PKN Orlen spółka Baltic Power posiada koncesję na farmę wiatrową na Bałtyku o mocy do 1200 MW.