W najbliższych dniach spółki energetyczne opublikują ostateczne wyniki za 2019 r. W grudniu epidemia koronawirusa stawiała dopiero pierwsze kroki i nie wiadomo było, w jakim stopniu zaszkodzi Polsce. Teraz wicepremier Jacek Sasin wymienia ten sektor wśród tych, które bardzo mocno tracą na kryzysie wywołanym wirusem z Wuhan. Jak się dowiedzieliśmy, w resorcie prowadzone są prace i analizy związane z możliwymi środkami zaradczymi.
Ale i bez pandemii polskiej energetyce nie brakowało kłopotów. Wystarczy wymienić obciążenie górnictwem, konieczność mitygowania podwyżek cen prądu czy niepewność inwestorów co do zielonej transformacji. Dodatkowo i tak słabym notowaniom na giełdzie szkodziły zapowiedzi realizacji „brudnych” projektów, takich jak odkrywka węgla brunatnego w Złoczewie (rzucał je m.in. były już wiceminister aktywów państwowych i pełnomocnik ds. górnictwa Adam Gawęda). Do tego skonsolidowane wyniki netto grup energetycznych za 2019 r. będą obciążone odpisem aktualizującym wartość aktywów Polskiej Grupy Górniczej. Według szacunków ujemny wpływ tego odpisu tylko w przypadku PGE ma wynieść 79 mln zł, choć ma on nie wpłynąć na wynik EBITDA. Sytuacja zawalonej węglem PGG raczej szybko się nie poprawi, można się więc spodziewać dalszych kłopotów dla jej udziałowców (m.in. PGE, Enea, Energa i PGNiG). Jest też i Tauron, który ma trzy kopalnie na własnym bilansie. Na początku marca spółka ta zdecydowała o utworzeniu odpisów w wysokości 914 mln zł netto – w ich wyniku zysk netto grupy za 2019 r. ma być niższy o 741 mln zł.
Widząc te problemy, wicepremier Sasin zasygnalizował w lutym przekształcenia w sektorze energetycznym. Powiedział wówczas, że do połowy roku jego resort chce stworzyć model konsolidacji w spółkach energetycznych. Jak zauważył, trudno uciec od pytania o miejsce spółek górniczych w energetyce. Wśród komentatorów ruszyła giełda możliwych przejęć i połączeń, czy przejmującymi będą np. PGE i PGNiG, czy koncentracja pójdzie w stronę tworzenia koncernów multienergetycznych, czy też branżowych. Problem w tym, że gdy to mówił, w Polsce nie było jeszcze ani jednego zakażonego COVID-19. Czy ten pomysł jest nadal do zrealizowania w realiach obecnego kryzysu i perspektywy spadku popytu na energię ze strony przedsiębiorstw? Nie chodzi zresztą tylko o daleką przyszłość, można zapytać o konkretne, zaplanowane już transakcje, np. kończące się w kwietniu wezwanie Orlenu na akcje Energi czy przejęcie Lotosu przez ten koncern, choć sam Orlen zapewnia, że chce przeprowadzić obie transakcje.
Ta ostatnia może się jednak skomplikować. Jak nieoficjalnie poinformował w poniedziałek PAP, Komisja Europejska ma w tym tygodniu zgłosić formalne zastrzeżenia w sprawie przejęcia Lotosu przez Orlen. – W żadnym wypadku Orlen nie odstępuje od procesu, on jest konieczny i potrzebny. W tej trudnej sytuacji gospodarki polskiej i europejskiej widać, że jest to jedyny kierunek. Powtarzaliśmy niejednokrotnie Komisji, że takich fuzji nie robi się na czas wzrostów gospodarczych, takie fuzje robi się na wypadek również i kryzysów – zapewnił w poniedziałek prezes Orlenu Daniel Obajtek.
Tak więc konieczne przekształcenia w sektorze nakładają się na potrzebą działań antykryzysowych i dobrze, gdyby rząd potraktował kwestię uzdrowienia polskiej energetyki priorytetowo. Nie do końca zgadza się z tym zapowiedź premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że będzie rozmawiać ze spółkami energetycznymi w sprawie możliwości odroczenia opłat dla odbiorców. To byłaby kolejna inicjatywa, która mogłaby osłabić dochody tych firm w momencie, gdy ich położenie i tak jest trudne. Można jednak będzie zbić ten argument, gdy przysłowiowy Kowalski ucierpi od kryzysu, np. tracąc pracę. Oby energetyka znów nie stała się zakładnikiem, tym razem pandemii.