Dyrektywa gazowa UE, która została znowelizowana w ubiegłym roku, zakłada, że operator gazociągu musi być niezależny od dostawcy gazu. Zmiana obejmuje też firmy spoza Wspólnoty, czyli m.in. rosyjski Gazprom i operatora budowanego gazociągu Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie.
Dyrektywa dopuszcza, by spod jej obowiązywania były wyłączone gazociągi, których budowa została ukończona przed 23 maja 2019 roku. Realizacja projektu Nord Stream 2 wciąż jeszcze trwa. Do końca brakuje mu jeszcze około 300 kilometrów.
Mimo to, 10 stycznia do do Federalnej Agencji ds. Sieci Przesyłowych (Bundesnetzagentur - BNetzA) wpłynął wniosek o wyłączenie go spod unijnych regulacji - ustalił dziennik "Bild". Regulator ma czas na podjęcie decyzji do 24 maja.
Eksperci cytowani przez najpoczytniejszy niemiecki dziennik są zgodni, że wyłączenie dla NS2 byłoby złamaniem prawa UE. Nie dość, że gazociąg wciąż nie jest dokończony, to pozwolenie na budowę przez wody duńskiej wyłącznej strefy ekonomicznej zostało udzielone dopiero w październiku ub.r., czyli pięć miesięcy po terminie wpisanym do dyrektywy gazowej UE. Nie może być zatem mowy o uznaniu, że Nord Stream 2, który ma połączyć rosyjski Wyborg z niemieckim Greifswaldem był gotowy przed 23 maja 2019 r.
Komisja Europejska potwierdziła, że wie o wniosku, który wpłynął do BNetzA i zapowiada, że będzie pilnować, by dyrektywa gazowa była realizowana.
Pod koniec grudnia 2019 r. prezydent USA Donald Trump podpisał ustawę o budżecie Pentagonu na rok 2020. Zapisano w niej m.in. sankcje wobec firm budujących gazociąg Nord Stream 2. Kluczowe dla zakończenia projektu szwajcarskie przedsiębiorstwo Allseas, którego statki układają rury po dnie Morza Bałtyckiego, zawiesiło prace do odwołania. Od tego momentu budowa rurociągu stoi w miejscu.
11 stycznia podczas wizyty kanclerz Angeli Merkel w Moskwie prezydent Rosji Władimir Putin zapewnił, że Rosja zdoła samodzielnie ukończyć Nord Stream 2. Kwestią otwarta pozostają jednak terminy.