Wybór oferty promocyjnej oznacza rezygnację z korzystania z taryfy zatwierdzanej przez prezesa URE na rzecz wolnorynkowych cen. Rozporządzenie prądowe wreszcie jest, ale oznacza kolejne opóźnienie rozliczeń.
Niektórzy dostawcy energii elektrycznej nie czekają na wejście w życie rozporządzenia do ustawy zamrażającej taryfy i proponują klientom podwyżki cen prądu – ustalił DGP. – Musimy dostosować się do rynku – takie tłumaczenie usłyszał nasz czytelnik od konsultantki firmy Energa Obrót. Na początku lipca zaproponowała mu ona podniesienie ceny 1 kWh aż o 50 proc., ale z gwarancją utrzymania stawki w roku 2020.
Zdaniem ekspertów wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Najwyżej po wejściu w życie rozporządzenia spółki będą musiały oddać część pieniędzy klientom, ale tylko za 2019 r. Odbiją to sobie w 2020 r., gdy stawki wzrosną nawet o połowę. – Już na początku roku sugerowałem, że w ten sposób firmy będą chciały ściągnąć pieniądze z rynku – przypomina Jan Sakławski, radca prawny kancelarii Brysiewicz & Wspólnicy.
Nasi czytelnicy, należący do grupy taryfowej G (11 i 12), obejmującej odbiorców indywidualnych, odebrali telefony od sprzedawców firmy Energa Obrót, która proponowała im dwuletnią umowę z gwarancją ceny, ale pod warunkiem że… zgodzą się na podwyżki już od września tego roku.
Dzieje się to w czasie, gdy właśnie – wreszcie – zostało podpisane rozporządzenie do ustawy prądowej z grudnia 2018 r. zamrażającej ceny prądu na poziomie z połowy 2018 r. i gwarantującej rekompensaty za ten rok.
– Umowa, jaką proponuje Energa, jest poza taryfą zatwierdzaną przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE). To jak przejście do nowego sprzedawcy na wolnym rynku. Dziwne tylko, że robi to jako Energa Obrót, bo np. PGE ma PGE Obrót do sprzedaży taryfowej, regulowanej przez prezesa URE i Lumi do umów pozataryfowych – mówi DGP Jan Sakławski, radca prawny z kancelarii Brysiewicz & Wspólnicy. Tłumaczy, że w przypadku umowy promocyjnej, pozataryfowej, w której mamy gwarancję ceny, która może się okazać niższa niż taryfa URE, lub otrzymujemy dodatkowe usługi, jak ubezpieczenie czy pomoc fachowców, musimy pilnować czasu jej trwania i zapisów.
Dziś taka gwarancja może kusić, bo prezes URE będzie musiał uwzględnić w taryfach na przyszły rok koszty uzasadnione energetyki, m.in. drożejące prawa do emisji CO2 (dochodzą do 30 euro za tonę), więc podwyżki stawek będą dużo wyższe niż w ostatnich latach. Ale te wprowadzone od 2019 r. w specjalnej ofercie Energa będzie musiała swoim klientom wyrównać właśnie na mocy ustawy prądowej. Nasi czytelnicy, pan Mariusz z Olsztyna i pan Przemysław z Gdyni, nie uzyskali jednak od Energi takiej informacji.
„Energa Obrót nie wprowadza żadnych podwyżek w grupie taryfowej G. Obowiązują cały czas ceny z 2018 r. Sytuacje, o które pan pyta, to standardowe działania sprzedażowe, jakie Energa Obrót prowadzi od lat. Mają na celu przedstawienie klientom dodatkowych korzyści, które w ofercie oprócz sprzedaży energii ma Energa Obrót” – odpowiada DGP gdańska spółka. Panu Przemysławowi proponowano m.in. usługi hydraulika. Panu Mariuszowi nic.
Inne spółki energetyczne zapewniły nas mniej lub bardziej enigmatycznie, że nie stosują takich praktyk. Enea np. zapewniła, że w ofercie z dodatkowymi bonusami już stosuje stawkę ustawową z połowy 2018 r. Tauron mówi o „ofercie produktowej dopasowanej do potrzeb”, ale bez szczegółów cenowych. PGE nie mówi nic, Innogy pokazuje ofertę wspierającą zieloną energię na 24 miesiące ze zniżką 10 proc. od ceny taryfowej w 2019 r. i 5 proc. w kolejnych miesiącach.
Resort energii na nasze pytania związane z działaniami Energi nie odpowiedział. Urząd Regulacji Energetyki zapewnia, że spółka nadpłaty za 2019 r. będzie musiała zwrócić, a za złamanie ustawy prądowej grozi kara do 5 proc. przychodów. Co do 2020 r. – firma ma wolną rękę.
Promocyjną ofertą Energa zaciąga zatem „kredyt” u swoich odbiorców na ten czas, w którym bałagan legislacyjny z ustawą prądową nie pozwalał firmom energetycznym na racjonalne planowanie inwestycji. „Kredyt” ten jednak spłaci, korygując klientom przyszłe faktury, kiedy otrzyma z budżetu rekompensatę za wyższe ceny prądu. Takie działanie się jej po prostu opłaca, bo kredyt u odbiorcy w przeciwieństwie do bankowego oprocentowany nie jest.
A co z rokiem 2020? Energa zaproponowała naszemu czytelnikowi podwyżkę ceny prądu nawet o 50 proc. Zdaniem naszych rozmówców trudno będzie, by prezes URE zgodził się aż na taki wzrost cen energii elektrycznej (która odpowiada za ok. 40 proc. naszego rachunku) dla gospodarstw domowych, ale 20–30 proc. są w stanie sobie wyobrazić. W 2020 r. ceny energii dla przedsiębiorstw wzrosną o 40 proc. – prognozują ekonomiści Credit Agricole.

Trwa ładowanie wpisu

Minister energii podpisał w piątek przepisy wykonawcze do ustawy prądowej. Rozporządzenie pozwoli energetykom na opracowanie sposobu rozliczenia rekompensat, bo tych w ustawie nie było. Dokument we wtorek lub środę zostanie opublikowany w Dzienniku Ustaw. Wejdzie w życie po 21 dniach, a nie z dnia na dzień, co zakładano jeszcze do czwartku. W praktyce oznacza to, że wypłata rekompensat znów się opóźni. Sprzedawca prądu po 30 dniach od wejścia w życie rozporządzenia będzie musiał wyrównać ceny odbiorcom indywidualnym wstecz od stycznia 2019 r. Nie wszyscy wiedzą jednak, że tylko do 27 lipca firmy i samorządy składają oświadczenia swoim sprzedawcom prądu o tym, że są uprawnieni do rekompensat. O ile w pierwszym półroczu należały się one z automatu wszystkim, tak w drugim automatycznie otrzymują je tylko gospodarstwa domowe.