- Chcemy, by Gazprom stał się uczestnikiem rynku, a nie zachowywał się jak dominujący gracz, który może dzielić rynki i ustalać swoje własne ceny - mówi Margrethe Vestager, duńska polityk od 2014 r. pełniąca funkcję komisarza ds. konkurencji.
Niedawno Bułgaria dołączyła do skargi Polski na ugodę z Gazpromem. Chodzi o decyzję Komisji Europejskiej, która pomimo stosowania monopolistycznych praktyk przez rosyjską spółkę, nie zdecydowała się na nałożenie kar.
Podejmując decyzję w sprawie Gazpromu, chcieliśmy zapewnić swobodny przepływ gazu. Znaczenie tego surowca w Europie rośnie ze względu na zmianę klimatu. Gaz pozostanie kluczowy z uwagi na rozwój odnawialnych źródeł energii, ponieważ stanowi ich wsparcie i zapewnia elastyczność. Dlatego jego swobodny przepływ był priorytetem w tej sprawie. Nie mamy bowiem wątpliwości, że Gazprom pozostanie głównym graczem w Europie. Zachowując swobodny przepływ gazu i konkurencyjne ceny bazujące na rynku, możemy również zabiegać o różnicowanie naszych źródeł dostaw energii.
Gdy ocenialiśmy sprawę Gazpromu, naszym założeniem było przywrócenie konkurencyjności na rynku tego surowca w przewidywalnej przyszłości. Jednym z możliwych rozwiązań w tego typu sprawach jest podejmowanie wiążących zobowiązań, a dopiero gdy konkurencyjność nie jest możliwa do osiągnięcia na drodze zobowiązań, podejmujemy decyzję o zakazie. Opcje zależą od sprawy. W czasie mojego mandatu w Komisji Europejskiej były przypadki nakładania kar i nakazów zaprzestania, ale cały ten proces zajmował bardzo dużo czasu, a klienci nie mieli z tego korzyści, ponieważ ceny nie spadały, a rynek nie działał, jak powinien.
Co się stanie, jeśli Gazprom nie dostosuje się do zobowiązań? Możliwy jest krok drugi?
Wydanie zobowiązań stanowiło nowy początek naszych starań o zmuszenie Gazpromu do konkurencyjności. To zbiór bardzo konkretnych wytycznych dla Gazpromu, jak ma się zachowywać na unijnym rynku. Chcemy sprawić, by stał się on uczestnikiem rynku, a nie zachowywał jak jego dominujący gracz, który może dzielić rynki i ustalać swoje własne ceny. Dlatego wiążące zobowiązania pozwalają na odsprzedawanie gazu, nawet jeśli nie ma rurociągu, oraz na renegocjację cen z odniesieniem do obecnie obowiązujących. W ten sposób Gazprom stanie się tylko jednym z aktorów, a nie graczem dominującym, który jest w stanie wykorzystywać swoją dominującą pozycję na rynku.
Powiedziała pani ”nie„ połączeniu Alstomu i Siemensa, co zarówno w Paryżu, jak i Berlinie nie było dobrze odebrane. Francuski minister finansów Bruno Le Maire nazwał ten ruch politycznym błędem.
Ta decyzja nie miała nic wspólnego z polityką. Ona dotyczyła konsumentów i wspólnego europejskiego rynku. Nigdy nie kwestionowaliśmy samej logiki fuzji, to nie należy do nas. Nasze wątpliwości wzbudzało pytanie o to, czy klienci nadal będą mieli wybór i przystępne ceny po połączeniu obu przedsiębiorstw.
Duża część tej fuzji była w porządku. Metro, pociągi międzymiastowe czy tramwaje nie stanowiły żadnego problemu. Dwiema kluczowymi z naszego punktu widzenia trudnościami były systemy sygnalizacji i kolej dużych prędkości. Oba są bardzo znaczącymi rynkami. Unia Europejska ma zestandaryzowaną sygnalizację, co pozwala na budowanie połączeń między państwami. Tak duża fuzja mogłaby oznaczać wzrost cen i kraje członkowskie straciłyby możliwość inwestowania w te systemy po przystępnych cenach. W Europie chcemy również rozwijać kolej dużych prędkości, by Europejczycy mogli podróżować komfortowo. Ale to się uda tylko wtedy, gdy zachowamy konkurencję na rynku.
W obu tych przypadkach firmy odpowiedziały, że nie mogą rozwiać naszych wątpliwości. A one były naprawdę poważne. Podobne zastrzeżenia mieli inni gracze na rynku, ponieważ testowaliśmy możliwe konsekwencje fuzji z udziałem innych przedsiębiorców, konsumentów oraz krajowych organów kontrolnych. Nie mieliśmy innego wyboru, jak powiedzieć ”nie – ta fuzja nie może dojść do skutku„.
Przekonywano, że połączenie Alstomu i Siemensa pozwoli odeprzeć rosnącą konkurencję ze strony Chin. Że nie jest to kwestia konkurencji w Europie, lecz na świecie.
By konkurować, trzeba mieć z kim. Nie mielibyśmy żadnego problemu z dokonaniem fuzji w przypadku metra, pociągów międzymiastowych mogących jeździć do 200 km/h czy tramwajów, bo akurat tu jest konkurencja. Ale nie ma nawet śladu Chin na europejskim rynku, jeżeli chodzi o systemy sygnalizacji czy kolej dużych prędkości. Chińskie szybkie pociągi nie jeżdżą nigdzie indziej na świecie poza Chinami. Oczywiście, to się może zmienić. Dlatego zapytaliśmy graczy na rynku, jak sytuacja może wyglądać w przyszłości. Odpowiedziano nam, że w ciągu najbliższych pięciu, dziesięciu lat Chiny najprawdopodobniej nie wejdą na europejski rynek. A fuzja doprowadziłaby do wzrostu cen, co z kolei mogłoby spowodować wyższe ceny na rynku i w efekcie rozglądanie się za pociągami gdzie indziej.
Kilka razy nakładała pani wysokie kary na technologicznych gigantów, m.in. za unikanie opodatkowania. Pomysł, by te firmy opodatkować w całej UE, znalazł się w impasie, bo cztery kraje się na to nie zgadzają. Jest jakieś wyjście z sytuacji?
To jest sprawa najwyższej wagi. Firmy technologiczne muszą płacić daninę w kraju, w którym prowadzą swój biznes, bo wszyscy inni płacą podatki. To jest kwestia uczciwości i uczciwej konkurencji. Całkiem niedawno USA dały nam do zrozumienia, że ta sytuacja powinna się zmienić i pewne kroki będą musiały zostać podjęte. To być może pozwoli nam na osiągnięcie porozumienia w tej sprawie w ramach OECD. Chociaż nie ja siedzę przy stole rozmów, ale komisarz Pierre Moscovici, to uważam, że kluczowy tutaj jest nacisk ze strony Europy. Bez tego istnieje ryzyko, że nic się nie wydarzy.
Jakie są szanse na porozumienie w OECD?
Dla nas od zawsze było jasne, że najlepsze byłoby rozwiązanie na poziomie OECD, ale trudno będzie tam dotrzeć bez osiągnięcia porozumienia tu, w regionie. Pozytywnym sygnałem jest to, że dyskusja na ten temat w Europie i nasze propozycje doprowadziły do tego, że Amerykanie bardziej zaangażowali się w debatę.
W Polsce jest pani w szczególności znana z decyzji dotyczącej skargi producenta okien Fakro, który uważa, że duński Velux nadużywa swojej pozycji na rynku. Komisja Europejska nie chciała jednak zająć się tą sprawą, co odebrano jako dyskryminację środkowo europejskiego biznesu.
W tej sprawie dokonaliśmy bardzo gruntownej oceny dowodów dostarczonych przez skarżącego. Zrobił to najpierw mój poprzednik, komisarz Almunia, zrobiliśmy to my, za mojego mandatu. Zadaliśmy sobie pytanie, czy dowody na nielegalne zachowanie wbrew naszym przepisom i zasadom konkurencji są na tyle silne, by rozpocząć procedurę. Pomimo naszych wysiłków i dogłębnych analiz nie udało się tego potwierdzić.
Jaka będzie pani przyszłość w europejskiej polityce? Jest plan, by była pani kandydatką europejskich liberałów na szefa KE. To może jednak zablokować duński rząd, bo pani rodzima partia jest w Danii w opozycji.
Świat jest dziwnym miejscem. Mogą się wydarzyć rzeczy, które do tej pory się nie wydarzały. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli czegoś chcesz, musisz o to spytać. Dlatego powiedziałam duńskiemu rządowi, że chciałabym dostać drugi mandat. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to byłoby całkowicie nadzwyczajne, ponieważ komisarzem zazwyczaj zostaje ktoś związany z koalicją rządzącą w kraju członkowskim. Ale nigdy nic nie wiadomo. W czasie swojego mandatu starałam się wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Podobnie jest zresztą z Donaldem Tuskiem jako przewodniczącym Rady Europejskiej. On jest imponujący, ale z tego co wiem, również nie był pierwszym wyborem partii rządzącej dzisiaj w Polsce.