Szef litewskiego operatora sieci elektroenergetycznych tłumaczy DGP, dlaczego synchronizacja sieci z resztą UE ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa państw bałtyckich.
Dlaczego synchronizacja sieci energetycznych Litwy z Unią Europejską jest tak ważna dla Wilna?
/>
Ponieważ oznacza pełną integrację państw bałtyckich z Europą. Integrujemy się w ramach UE i NATO, zbliżamy swoje prawodawstwo, zasady demokratyczne. Rynek energetyczny jest zintegrowany z Europą. Aby jednak rynek elektroenergetyczny był w pełni scalony z europejskim i działał efektywnie, potrzebujemy synchronizacji z UE. Obecnie jesteśmy połączeni z Rosją i Białorusią. Przepływy prądu do obwodu kaliningradzkiego mają priorytet wobec przepływów prądu między państwami bałtyckimi. Tak więc po pierwsze, konieczna jest pełna integracja rynku energetycznego, a po drugie, synchronizacja techniczna. Potrzebujemy wsparcia m.in. w kwestii rozwoju infrastruktury.
Te plany są skoordynowane w ramach UE. Rosja i Białoruś mają własne zasady. Mają do tego prawo. Ale ważnym powodem są tu także względy polityczne. Słyszymy wypowiadane publicznie stanowisko Rosji czy Białorusi. Prezydent Władimir Putin niedawno wydał polecenie Rossietiom, operatorowi rosyjskich sieci energetycznych, że do 2019 r. mają być gotowe do odłączenia się od państw bałtyckich. Rosyjski minister energetyki Aleksandr Nowak podczas wizyty w obwodzie kaliningradzkim w kwietniu 2017 r. zapowiedział tam budowę nowych niewielkich bloków gazowych. Minister Nowak tłumaczył, że chodzi o ograniczanie ryzyka. Pojawiły się wtedy komentarze ekspertów energetycznych i dziennikarzy, że skoro moce w Kaliningradzie teraz wynoszą 900 MW, a zużywają oni 700 MW, to po co im jeszcze więcej. Już dzisiaj mają zdolności eksportowe, a chcą budować blok gazowy, czyli taki, który powstaje bardzo szybko. To też pewnego rodzaju sygnał dotyczący desynchronizacji.
Czy w takim razie istnieje ryzyko, że Rosja i Białoruś odetną wam prąd szybciej, niż zdążycie się połączyć z UE? Ten proces ma się zakończyć dopiero do 2025 r. Nie boicie się blackoutu?
Możliwość blackoutu istnieje zawsze, w każdym systemie energetycznym na świecie. Może się to zdarzyć np. z powodu huraganu, ale też z przyczyn technicznych, jak bywało w Niemczech czy we Włoszech. Ale dziś mamy do czynienia z dodatkowym ryzykiem politycznym, jeśli posłuchamy pana Putina czy pana Nowaka. Takie ryzyko również trzeba brać pod uwagę. Gdyby blackout zdarzył się jutro, mamy plan awaryjny, co robić. Ale to są sytuacje awaryjne, a nie coś normalnego.
Co zrobicie z ogromną siecią energetyczną po likwidowanej elektrowni atomowej w Ignalinie, skoro wiadomo już, że nie powstanie planowana tuż obok siłownia jądrowa w Wisagini?
Zaczynamy rekonstrukcję i modernizację sieci na tamtym terenie. Częściowo to sieć tranzytowa, służyła do międzynarodowego przepływu energii z tej jednostki. Część infrastruktury będzie wspierać podstację w Ucianie, 18 km od Ignalina. Uciana będzie odpowiadać za zaspokojenie popytu na obszarze północno-wschodnim. Stacja w Ignalinie pozostanie wyłącznie stacją tranzytową. Mamy możliwości rozwoju, teoretycznie można tam nawet postawić elektrownię. Na razie jednak, po synchronizacji Litwy z sieciami UE, tamtejsza nitka łącząca nas z Białorusią zostanie wyłączona. Więcej będziemy mogli jednak zdecydować po synchronizacji.
Wcześniej koszty synchronizacji państw bałtyckich z systemem unijnym były szacowane na 900 mln euro. Teraz mowa o 1 mld euro z zastrzeżeniem, że to nie są ostateczne szacunki.
Koszt zależy od ostatecznie przyjętego scenariusza, a jego jeszcze nie ma. Czas na wypracowanie rozwiązań mamy do czerwca i wtedy wszystko będzie jasne. Także koszty, bo na razie to tylko prognozy. A ostateczny koszt i tak poznamy dopiero za 10 lat. Ale scenariusze możliwe do realizacji różnią się w szczegółach. Rozmawiamy z PSE Operatorem również o detalach technicznych. Pytanie, jaka będzie przyszłość polsko-litewskiego połączenia LitPol Link2, bo polska strona mówi, że przed 2025 r. nie ma takiej opcji. Inny scenariusz zakłada położenie kabla podmorskiego między Kłajpedą i Władysławowem jako wsparcia synchronizacji. Ostateczny scenariusz powinien się pojawić na początku drugiego kwartału 2018 r. Wtedy też będzie znana ostateczne prognoza kosztów. Po to, by w czerwcu zawrzeć w tej sprawie porozumienie polityczne.
W ubiegłym roku na Litwie padł rekord zapotrzebowania na energię – 10,76 TWh, czyli o 2,8 proc. więcej niż w 2016 r. i najwięcej po 1992 r. Jakie są prognozy na ten rok i czy oznacza to większe zagraniczne zakupy energii elektrycznej, skoro już teraz Litwa importuje 70 proc. prądu?
Trend wzrostowy w zużyciu obserwujemy cały czas. W lutym padł kolejny rekord szczytowego zapotrzebowania na moc liczoną w megawatach. Pokrywamy je dzięki wzrostowi importu oraz produkcji energii z wiatru. To zresztą zależy od miesiąca. Produkcja energii wiatrowej rośnie dzięki decyzji resortu energii z 2008 r. o gotowości do subsydiowania do 500 MW siłowni wiatrowych. Jednak ta gotość powoli wygasa, ta produkcja nie będzie w przyszłości rosnąć. A gdy farmy wiatrowe się nie rozwijają, rośnie import. W tym roku będzie jeszcze większy. Ale jeśli mówimy o perspektywie wieloletniej, np. 10-letniej, potrzebujemy dodatkowych mocy, np. elektrowni wodnych czy gazowych.
Czemu gazowych?
A proszę mi pokazać alternatywę. Węgla, w przeciwieństwie do Polski, nie mamy.
Bałtowie bliżej synchronizacji
Premier Mateusz Morawiecki spotkał się we czwartek w Brukseli z prezydent Litwy Dalią Grybauskaite, premierem Estonii Jürim Ratasem, premierem Łotwy Marisem Kučinskisem i szefem Komisji Europejskiej Jeanem-Claude’em Junckerem. Wszyscy byli zgodni: proces synchronizacji Bałtów z siecią UE przez Polskę przysłuży się bezpieczeństwu energetycznemu całej Wspólnoty. Politycy podkreślili, że jest to jeden z najbardziej symbolicznych projektów unii energetycznej. To o tyle ważne, że jeszcze rok temu wydawało się, iż plany utknęły w martwym punkcie. Nie było wiadomo, czy Bałtowie nie zdecydują się na droższy projekt synchronizacji przez Skandynawię. Teraz ustalono, że 2018 r. będzie decydujący. Potwierdzono też, że do czerwca ma zostać zawarte porozumienie polityczne w sprawie optymalnego sposobu synchronizacji sieci państw bałtyckich z europejską siecią kontynentalną.
W niedawnej rozmowie z DGP minister energii Litwy Žygimantas Vaičiunas oszacował koszt synchronizacji sieci energetycznej państwa bałtyckich z UE przez Polskę na ok. 1 mld euro. Bałtom, którzy chcą się połączyć energetycznie z UE, odłączając się od Rosji, zaczyna coraz bardziej zależeć na czasie. Nie tylko w kontekście pozyskania środków z UE, lecz także w związku z płynącymi z Rosji informacjami o możliwym przyspieszeniu desynchronizacji z jej strony, co groziłoby przerwą w dostawach prądu.
– Cieszymy się, że w tej kwestii widać przywództwo Polski, choć nie zapominamy, że projekt dotyczy przede wszystkim państw bałtyckich. Przygotowujemy dwa stadia wykonalności, powinny być gotowe do maja. Polityczne porozumienie jest realne, techniczne przygotowania idą sprawnie, a i polski rząd bierze na siebie znaczną część odpowiedzialności za powodzenie projektu – mówił nam Vaičiunas.