Osobom zaangażowanym w eksport węgla z okupowanego Zagłębia Donieckiego grozi nawet 12 lat więzienia
SUROWCE
Po naszych tekstach o nielegalnym imporcie antracytu z okupowanych części Zagłębia Donieckiego ukraińska prokuratura wojskowa skieruje do Warszawy wniosek o pomoc prawną. – Po przełożeniu na język angielski przekażemy go kompetentnym organom w Polsce – mówi DGP Ołeksandr Tarasiuk z Głównej Prokuratury Wojskowej.
Ukraińscy prokuratorzy nie ujawniają treści dokumentu, ale podają, że jego celem jest ustalenie sprawców i okoliczności przestępstw dotyczących „nielegalnego wydobycia antracytu na tymczasowo okupowanych terytoriach obwodów donieckiego i ługańskiego, wywożenia go z Ukrainy i sprzedaży w państwach Europy przy ukryciu jego prawdziwego pochodzenia”. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie finansowania terroryzmu znacznymi sumami przez zorganizowane grupy przestępcze. Grozi za to od 10 do 12 lat więzienia i konfiskata majątku.
Jak pisaliśmy, donieccy i ługańscy separatyści sprzedają polskim firmom setki tysięcy ton antracytu, od pewnego momentu posługując się podrabianymi dokumentami poświadczającymi ich rosyjskie pochodzenie. Rosja przymyka oko na proceder, z którego zyski trafiają do budżetów samozwańczych republik ludowych w Zagłębiu Donieckim i do kieszeni miejscowych watażków. Dla Moskwy to narzędzie pośredniego wspierania donbaskich separatystów, co oficjalnie przyznają przedstawiciele władz. Poza Polską surowiec na pewno trafiał do Austrii, Bułgarii, Czech, Rumunii i Włoch, a poza UE – do Gruzji i Turcji.
W grudniu, gdy dowiedzieliśmy się, że w Kijowie powstaje wniosek, zapytaliśmy polską prokuraturę, jak na niego zareaguje. „Jeśli wpłynie wniosek o pomoc prawną z Ukrainy, będziemy musieli się nim zająć” – odpisało biuro prasowe Prokuratury Krajowej. Na pozytywne efekty współpracy śledczych z obu państw liczy zwłaszcza najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow, któremu separatyści siłą odebrali trzy kopalnie. – Mamy nadzieję, że wniosek pomoże zablokować handel węglem – mówił nam Denys Didenko, jeden z menedżerów należącego do Achmetowa koncernu DTEK.
Didenko przyznał, że oligarcha z tekstów DGP dowiedział się, iż węgiel z jego kopalń jest wywożony koleją przez Rosję i Białoruś do Polski.
– Zbieramy dowody, na podstawie których z pomocą ukraińskiej służby dyplomatycznej będziemy decydować, jakie podjąć kroki, by zablokować handel – mówił Denys Didenko.
Ukraińscy dyplomaci akredytowani w Polsce potwierdzili nam, że DTEK kontaktował się z nimi w tej sprawie. ⒸⓅ