Można kupić go taniej niż surowiec wydobywany w kraju, a jest znacznie bardziej energetyczny. To sprawia, że cieszy się dużym powodzeniem.
Sprawę antracytu z Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) sprowadzanego do Polski przez Doncoaltrade opisaliśmy wczoraj w DGP. To węgiel bezdymny, wysokiej jakości i bardzo drogi. W Polsce od czasów zamknięcia Zagłębia Wałbrzyskiego oficjalnie go nie produkujemy. Komu więc byłby tu potrzebny?
– Przede wszystkim odbiorcom indywidualnym, bo to naprawdę dobre paliwo. Zamiast zakupu na sezon grzewczy 7 ton gorszego surowca można kupić 4 tony lepszego albo zmieszanego ze słabszym. A wiadomo, że nielegalne jest tańsze – mówi jeden z naszych rozmówców. Według ukraińskich mediów ługański antracyt wyjeżdża z kopalń po 22 dol., a jego rynkowa cena osiąga 140 dol. za tonę. A węgla w Polsce brakuje. – Ludzie reaktywują biedaszyby pod Wałbrzychem, kopią nie na wiaderka, ale na tiry. Dni wolne w pracy biorą, by sobie dorobić – opowiada jeden z naszych rozmówców.
W internecie roi się od ogłoszeń o tanim antracycie. Sprawdziliśmy jedno z nich. 250 zł za tonę żąda Europart z Kijowa. Gdy tam zadzwoniliśmy z pytaniem, czemu surowiec jest taki tani, usłyszeliśmy, że trzeba go odebrać samodzielnie. Ale nawet z uwzględnieniem kosztów transportu wychodzi o ok. 200 zł taniej niż cena oficjalna. Spytaliśmy, czy surowiec pochodzi z okupowanych terytoriów Ukrainy. – Związek Radziecki jest duży – odpowiedział nasz rozmówca, odkładając słuchawkę.
Ten sam numer telefonu pojawia się na wizytówkach Ukraińców z firm pracujących dla górnictwa. Rozdają je przedstawicielom składów węgla, którzy, przyjeżdżając do kopalń po paliwo, coraz częściej odsyłani są z kwitkiem. Bo krajowego surowca po prostu brakuje.
– 85 proc. wydobywanego w Doniecku węgla może być wykorzystane jedynie w ukraińskiej energetyce – mówił Andrij Faworow, dyrektor firmy Enerhetyczni Resursy Ukrajiny, cytowany przez agencję Unian. Ukraina zużywa na potrzeby energetyki 24,5 mln ton czarnego surowca rocznie, z czego w tym roku antracyt ma stanowić 7 mln ton. Większą część tego ostatniego musi importować. W marcu rząd podjął decyzję, że nie będzie więcej kupować węgla od ludzi, których określa mianem terrorystów.
Ukraiński ekspert ds. górnictwa Pawło Łysianski szacuje, że w sezonie letnim legalne i nielegalne kopalnie w ŁRL produkują 7 tys. ton węgla dziennie, ale w sezonie grzewczym zwiększają wydobycie nawet trzykrotnie. Dawałoby to ok. 3 mln ton w skali roku. Biorąc pod uwagę, że 85 proc. surowca ma zastosowanie wyłącznie w ukraińskiej energetyce, to nabywcę poza Ukrainą mogłoby znaleźć najwyżej 450 tys. ton rocznie. A taka ilość antracytu ma dziś rynkową wartość 63 mln dol. Kupując taką ilość surowca po 22 dol. za tonę i sprzedając po 140 dol., zarobić można 53 mln dol.
Część naszych rozmówców nie wyklucza, że zrusyfikowany węgiel z Donbasu może przez Polskę po prostu wracać na Ukrainę. Minister energetyki Ukrainy Ihor Nasałyk wyklucza jednak taką możliwość. Niektórzy sugerują, że badanie paliwa na granicy pozwoliłoby na wykrycie charakterystycznego składu donbaskiego surowca. Tyle że takie badania nie są obowiązkowe.
Zapytaliśmy laboratorium Polcargo, jak kontroluje się wjeżdżający do Polski węgiel. Takie sprawdzanie jest wykonywane na zlecenie nadawcy lub – częściej – odbiorcy i na jego koszt. – Jest wyrywkowe, bo wiadomo, że nie da się zbadać całego wolumenu węgla czy koksu – usłyszeliśmy w laboratorium. A to, co się bada (np. kaloryczność, zawartość popiołu czy siarki), zależy od klienta.
Oprócz energetyki antracyt może znajdować zastosowanie np. w chemicznych procesach uzdatniania wody, produkcji diod czy elektrod, a także wyrobów węglopochodnych dla hutnictwa.