Wydobycie za siedem miesięcy, wynik finansowy za sześć, nakłady na inwestycje ujęte częściowo. Polska Grupa Górnicza wykazała zysk, ale to nie koniec jej kłopotów.
Produkcja węgla i roboty przygotowawcze w Polskiej Grupie Górniczej od stycznia do lipca 2017 r. / Dziennik Gazeta Prawna
PGG to największy polski producent węgla kamiennego z obrotami rocznymi na poziomie 10 mld zł. 8 mln zł zysku netto po półroczu akcjonariusze spółki, którzy wpompowali w nią przez rok 3 mld zł, nazywają „negocjacjami zarządu z księgowymi”. Cierpliwość energetyki, która do PGG dołożyła najwięcej, powoli się kończy. Jak dowiedział się DGP, PGNiG domaga się odwołania szefa rady nadzorczej firmy Jana Wojtyły oraz wymiany przynajmniej części zarządu.
I ma tu wsparcie ministra Piotra Naimskiego, sekretarza stanu w KPRM, pełnomocnika rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej. Z kolei inni akcjonariusze żądają przynajmniej obniżenia kilkudziesięciotysięcznych pensji członków zarządu PGG. – Walczymy też o to, by zbudowali dział relacji inwestorskich i stali się bardziej transparentni – mówi jeden z naszych rozmówców z energetyki.
A o transparentność danych w PGG jest naprawdę trudno. Z naszych źródeł zbliżonych do rady nadzorczej spółki dowiedzieliśmy się, że do pełnej płynności finansowej spółce brakowało w lipcu 600–700 mln zł. Teraz sytuacja wygląda pozornie lepiej, bo w sierpniu spółka dostała ostatnią transzę dofinansowania z energetyki przysługującą jej po przejęciu 1 kwietnia kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego.
– Kategorycznie zaprzeczamy, że PGG nie ma płynności finansowej i spółce brakuje 600–700 mln zł. Płynność finansowa PGG jest zgodna ze wskaźnikami zawartymi w umowie inwestycyjnej – mówi nam Tomasz Głogowski, rzecznik PGG, nie podając jednak dokładnych danych.
Wczoraj firma przedstawiła wyniki półroczne. Choć nie do końca półroczne. Podała bowiem wydobycie węgla na poziomie 17,1 mln ton za 7 miesięcy, prezentując jednocześnie półroczny zysk netto na poziomie 8 mln zł. – W lipcu bowiem miała już dwucyfrową stratę, więc źle by to wyglądało – tłumaczy jeden z naszych rozmówców zbliżonych do resortu energii. Nieoficjalnie na Śląsku można usłyszeć, że jesienią, gdy propaganda sukcesu już się nie uda, stanowisko w zarządzie może stracić wiceprezes ds. produkcji Piotr Bojarski.
W ubiegłym roku PGG w planie wydobywczym na ten rok założyła produkcję 32 mln ton węgla i to bez planu przejęcia holdingu. Spółka podaje jednak tegoroczne dane produkcyjne z wliczeniem wydobycia kopalń KHW od początku roku, choć w I kwartale były to osobne firmy. Mimo to z szacunków DGP wynika, że produkcja 32 mln ton w tym roku jest nierealna, choć na II półrocze spółka zapowiada zwiększenie liczby ścian wydobywczych z 43 do 46, co mogłoby się przełożyć na 1,8–2 mln ton węgla więcej do końca roku. – Ale przez prawie cały sierpień stała kopalnia Ziemowit, w Wesołej zamiast 11 tys. ton na dobę ściana daje 5,5 tys. ton węgla, a w Staszicu był pożar i spadła produkcja – wylicza kłopoty PGG jeden z naszych śląskich rozmówców. Prezesa Tomasza Rogali nie udało się nam dopytać o szczegóły – po raz kolejny odwołał wywiad z DGP.
Pod znakiem zapytania stoi zaplanowane oddawanie kopalń PGG do likwidacji w Spółce Restrukturyzacji Kopalń zgodnie z harmonogramem przedstawionym w Komisji Europejskiej. Miały tam trafić m.in. Sośnica i ruch Śląsk, czyli część kopalni Wujek.
– Kategorycznie zaprzeczamy, że zapadły decyzje w sprawie oddania jakichkolwiek aktywów PGG do Spółki Restrukturyzacji Kopalń – mówi Głogowski.