Komisja Europejska przyjęła w poniedziałek akt wykonawczy ws. nowych standardów zaostrzających normy emisji dla przemysłu, w tym dla elektrowni węglowych. To kolejny krok ograniczający zanieczyszczenie powietrza, ale też spore wyzwanie dla polskiej energetyki.

Nowe przepisy dotyczą tzw. dużych obiektów spalania, czyli na przykład elektrowni czy elektrociepłowni, które odpowiadają za około jedną trzecią przemysłowych zanieczyszczeń powietrza w UE.

Z poniedziałkowego komunikatu Komisji Europejskiej wynika, że wszystkie instalacje, których dotyczą te przepisy, a jest ich w UE około 3,5 tys., będą miały cztery lata na zmniejszenie emisji szkodliwych substancji do atmosfery. Do połowy 2021 roku elektrownie i duże ciepłownie muszą dostosować swoje emisje do wymagań BAT (ang. Best Available Technology – Najlepsze dostępne technologie). Normy te mają być podstawą, na jakiej odpowiednie organy ochrony środowiska wydawać będą pozwolenia dla przedsiębiorstw.

Tym razem nie chodzi o emisje dwutlenku węgla, lecz o takie gazy jak SO2 (dwutlenek siarki) , NOx (tlenki azotu) oraz pył. Dopuszczalnymi poziomami emisji objęte zostały także dodatkowe substancje, takie jak Hg (rtęć), HCl (chlorowodór), HF (fluorowodór) i NH3 (amoniak).

Dla polskiego przemysłu, elektrowni węglowych oraz z tzw. dużych obiektów wysokiej emisji spalania nowe rozwiązania oznaczają konieczność ograniczenia emisji i kolejne wydatki. "Dostosowanie się do nowych przepisów emisyjnych może kosztować polskie przedsiębiorstwa około 10 mld zł" - mówił jeszcze w kwietniu Paweł Sałek, wiceminister środowiska, pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej.

Przedstawiciele państw unijnych przegłosowali wówczas nowe standardy zaostrzające normy emisji dla przemysłu, w tym elektrowni węglowych. Polska i kilka innych państw były temu przeciwne, ale nie udało się zablokować tej inicjatywy. Limity dotyczą wszystkich dużych obiektów spalania o mocy od 50 MW, z wyjątkiem tych, które korzystają z uzyskanych wcześniej uchyleń części przepisów.

Dyrektywa ws. emisji przemysłowych, zgodnie z którą wymagania BAT są punktem odniesienia dla wymogów emisji zanieczyszczeń, przewiduje możliwość przyznania odstępstwa od limitów. Firma, która będzie chciała skorzystać z tej opcji, będzie musiała wskazać, że koszty dostosowania do wyśrubowanych norm są nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do korzyści dla środowiska, jakie przynoszą.

"Zakładamy, że duża liczba instalacji będzie starać się o uzyskanie odstępstwa, szczególnie że ministerstwo środowiska stworzyło furtki prawne pozwalające na ich łatwiejsze zdobycie" – oceniła w komentarzu przesłanym PAP Małgorzata Smolak z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Jak dodała, furtki w przepisach są w sprzeczności z prawem unijnym i w ocenie ClientEarth organy samorządowe nie mogą ich stosować; ostatecznie to nasze państwo będzie odpowiadać za prawidłowe wdrożenie wymogów BAT.

Komisja Europejska zwraca uwagę, że duże elektrownie, w których dochodzi do spalania, to główne źródło zanieczyszczenia powietrza. Przyczynia się ono do ponad 400 tys. przedwczesnych zgonów rocznie.

Ekolodzy podkreślają, że w Polsce przekroczenie standardów jakości powietrza występuje na znacznym terenie, a zwłaszcza na obszarze wysoko zindustrializowanym, np. na Śląsku. W dużym stopniu pokrywa się ono z lokalizacją bloków węglowych. Energetyka węglowa jest trzecim największym źródłem emisji pyłów do powietrza w Polsce.

Wprawdzie dostosowanie dużych zakładów do wymogów BAT wymusi ich modernizację, ale rząd obawia się, że realizacja tego zadania w krótkim, 4-letnim okresie może zagrażać bezpieczeństwu dostaw energii elektrycznej w Polsce.