Polska nie wypełni celu UE. Nie ma szans, by w 2020 r. 15 proc. wyprodukowanej energii pochodziło ze źródeł odnawialnych.
Ustanowione w 2010 r. cele OZE początkowo realizowaliśmy z nadwyżką, jednak w 2016 r., gdy udział zielonej energii w naszym miksie powinien osiągnąć 13,9 proc., wyniósł 13,5 proc. Według analityków firmy doradczej Ecofys i Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu, autorów opublikowanego wczoraj raportu, przy pesymistycznym scenariuszu w 2020 r. udział ten wyniesie 10 proc. (przy założeniu, że rośnie popyt na prąd, a nie budujemy więcej instalacji), a w wersji optymistycznej 13,8 proc. (przy założeniu, że zapotrzebowanie nie rośnie, i będą nowe projekty OZE). A niezrealizowanie celu będzie nas kosztować.
– Kraj członkowski naraża się na obowiązkowe wpłaty do specjalnego funduszu UE, który ma finansować inwestycje energetyczno-klimatyczne. De facto jest to konieczność finansowania rozwoju OZE, tylko niekoniecznie w granicach własnego państwa – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Podstawą kary ma być uśredniony koszt budowy instalacji. Do dzisiaj algorytm naliczania kary nie jest jednak znany. Powód: pełne dane dotyczące realizacji zobowiązań Komisja Europejska będzie miała w 2021 r. Kołem ratunkowym dla Polski mogą się okazać jeszcze tzw. transfery statystyczne. Chodzi o możliwość zapłacenia innemu państwu za jego nadwyżkę OZE w 2020 r. Odkupilibyśmy ją na swoje konto. Ale to zabieg chwilowy. – UE głośno mówi o celu 27 proc. na 2030 r., choć nie jest on jeszcze ostatecznie przesądzony – przypomina Joanna Maćkowiak-Pandera, szefowa Forum Energii.
Zdaniem Izabeli Kielichowskiej z Ecofys w tej chwili Polska ma jeszcze ostatnią szansę na to, by zbliżyć się do osiągnięcia celu udziału odnawialnych źródeł energii w naszym miksie. Wymagałoby to jednak wielu zmian systemowych, na które przynajmniej na razie się nie zanosi.
Od 2016 r. obowiązuje w Polsce zmieniony system wsparcia OZE. Z zielonych certyfikatów przeszliśmy na aukcje, na których państwo kupuje pewną ilość zielonej energii na kolejne lata po określonej cenie. Tyle tylko, że w tym roku nie było jeszcze żadnej aukcji (ubiegłoroczna odbyła się w grudniu 2016 r.). A już w 2015 r. z powodu spadku cen zielonych certyfikatów poniżej 40 zł inwestycje w OZE po prostu stanęły. – Zaproponowaliśmy trzy sposoby realizacji celu w oparciu o istniejące ramy prawne – mówi Kielichowska. To między innymi zwiększenie częstotliwości aukcji oraz ilości zamawianego na nich prądu z OZE.
Zielonym źródłom nie sprzyja obowiązujące prawo. Ubiegłoroczna ustawa odległościowa zatrzymała budowę farm wiatrowych na lądzie. Także przyjęta w 2016 r. ustawa o OZE zniechęca do bycia prosumentem (producent i konsument energii w jednym). Zgodnie z nią prosumenci nie powinni sprzedawać nadwyżek wyprodukowanej energii, ale ją oddawać do sieci w zamian za rabat w rachunku za prąd. Niepewny jest też rozwój morskiej energetyki wiatrowej. Te inwestycje nie znalazły się w ostatecznej wersji rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.
W Polsce jako OZE promowane jest dziś najbardziej współspalanie biomasy z węglem. Przestaje się to jednak opłacać. Dodatkowo po 2020 r. dotowanie współspalania jako zielonej energii będzie najprawdopodobniej możliwe tylko w przypadku tzw. wysokosprawnej kogeneracji (jednoczesna produkcja prądu i ciepła). Takie są najnowsze propozycje UE.
162 TWh tyle prądu wyprodukowały w 2016 r. polskie elektrownie. Zapotrzebowanie wyniosło 164 TWh
22,8 TWh tyle prądu wyprodukowały polskie odnawialne źródła energii
12,6 TWh tyle prądu wyprodukowały w ub.r. w Polsce lądowe farmy wiatrowe, to ponad połowa w produkcji prądu z OZE