Komisja Europejska zdając sobie sprawę z braku twardych argumentów prawnych przeciw Nord Stream 2 gra na zwłokę, usiłując opóźnić realizację projektu - piszą w swej analizie eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich.

Zdaniem analityków Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia, Komisja chciałaby przeciągnąć projekt poza rok 2019, bo wtedy wygasa obowiązująca umowa tranzytowa pomiędzy rosyjskim Gazpromem a ukraińskim Naftohazem. "Sygnalizując konieczność utrzymania tranzytu gazu z Rosji przez Ukrainę, co jest jednym z celów polityki Brukseli wobec Kijowa, próbuje tym samym de facto wymusić na stronie rosyjskiej zawarcie nowego kontraktu ze stroną ukraińską na tranzyt rosyjskiego gazu po 2019 roku" - napisali w swej opinii eksperci OSW.

Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie, o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku; w tym samym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi. Akcjonariuszami Nord Stream 2 są: rosyjski Gazprom, austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

Pod koniec marca Komisja Europejska wystosowała list do rządów Danii i Szwecji. Jej zdaniem projekt nie jest spójny z celami unii energetycznej, gdyż nie daje dostępu do nowych źródeł gazu i wzmacnia pozycję Rosji jako największego dostawcy na rynku europejskim. Komisja w obecnej sytuacji na rynku europejskim nie widzi też zapotrzebowania na budowę nowych gazociągów takiej wielkości.

Dania i Szwecja, zwróciły się do Komisji w styczniu o wskazanie skutków realizacji gazociągu Nord Stream 2 dla prawa UE i celów unii energetycznej. Nord Stream 2 ma bowiem przebiegać przez duńską i szwedzką wyłączną strefę ekonomiczną na Bałtyku oraz duńskie wody terytorialne, stąd wymagana jest formalna zgoda obu państw na budowę gazociągu. Do Duńskiej Agencji Energii w kwietniu br. wpłynął list spółki Nord Stream 2 o wydanie zgody na wytyczenie trasy gazociągu w wyłącznej strefie ekonomicznej i morzu terytorialnym Danii.

Zdaniem analityków OSW list KE potwierdził, że zasady stosowania unijnego prawa, w tym trzeciego pakietu energetycznego wobec gazociągów budowanych po dnie morza "są niejasne".

"Komisja uważa, że dla części morskiej Nord Stream 2 powinien zostać ustanowiony specjalny reżim prawny, uwzględniający część kluczowych reguł unijnych. W konsekwencji Komisja w liście poinformowała, że będzie się starać uzyskać od Rady Europejskiej mandat do negocjowania umowy z Rosją dotyczącej Nord Stream 2" - napisali.

W swej analizie eksperci OSW zauważyli, że w odniesieniu do "newralgicznego pytania", czy Nord Stream 2 powinien podlegać unijnemu prawu, "ostrożność sformułowań użytych w liście podpisanym przez wiceprzewodniczącego KE ds. unii energetycznej i komisarza ds. energii i klimatu kontrastuje z wypowiedzią rzeczniczki prasowej KE Anny-Kaisy Itkonen".

"Przy okazji udostępniania treści listu mediom stwierdziła ona, że choć ze względów politycznych projekt nie podoba się Komisji, to nie ma prawnych podstaw, by wstrzymać Nord Stream 2, gdyż unijne prawo nie stosuje się do części morskiej projektu. Równolegle do listu Komisji, 30 marca kilkudziesięciu posłów Parlamentu Europejskiego reprezentujących niemal wszystkie państwa członkowskie UE oraz ugrupowania polityczne w PE wystosowało pismo do przewodniczącego Rady Europejskiej oraz przewodniczącego KE wzywające do pilnego wstrzymania realizacji Nord Stream 2" - zaznaczyli.

Autorzy analizy podkreślili, że list komisarzy, wraz z odpowiedzią KE na list dziewięciu państw członkowskich z Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej z marca 2016, są jedynymi oficjalnymi dokumentami, w których KE zaprezentowała swoje stanowisko dotyczące Nord Stream 2.

"Od ogłoszenia projektu w 2015 roku komisarze wielokrotnie wypowiadali się na temat projektu, jednak KE unikała opublikowania całościowej oceny projektu – jego zgodności z prawem i celami politycznymi UE oraz możliwych skutków. Jedynym dodatkowym dokumentem na jego temat była opinia doradców prawnych KE, upubliczniona w marcu 2017 roku na portalu Euractiv. Stwierdzono w niej nieoczywistość zastosowania prawa UE w przypadku NS2, wynikającą m.in. z konfliktu między dwoma reżimami prawnymi: unijnym i rosyjskim, którym powinien podlegać Nord Stream 2 jako gazociąg mający początek w Rosji, a koniec w UE. Nie zostały natomiast ujawnione inne dokumenty wewnętrzne KE na temat NS2, w tym dokument prawników z Dyrekcji Generalnej ds. Energii, mający sugerować konieczność podporządkowania NS2 prawu unijnemu" - podkreślili.

Ich zdaniem, obecne stanowisko KE przedstawione w liście do ministrów energii Danii i Szwecji nie rozwiewa wątpliwości dotyczących reżimu prawnego, jakiemu projektowana rura miałaby podlegać.

"Co więcej, dodatkowe wątpliwości pojawiają się w związku z cytowaną w mediach wypowiedzią rzeczniczki KE, jednoznacznie stwierdzającą, że unijne prawo nie stosuje się do części morskiej projektu. Jest to pierwsza tak kategoryczna wypowiedź na ten temat ze strony unijnej, kontrastująca z ostrożnymi sformułowaniami samego listu i nie jest jasne, czy odpowiada to stanowisku Komisji. Do tej pory, pomimo pojawiających się pytań, nie zostało ono formalnie skomentowane (ale też zdementowane) przez żadnego wyższego rangą urzędnika KE. List Komisji nie odnosi się też w żaden sposób do pytań o konsekwencje geopolityczne projektu, w tym dla bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim, podnoszonych m.in. w państwach skandynawskich" - zaznaczyli.

Eksperci OSW zauważyli, że debata związana z listem i wypowiedzi rzecznik KE potwierdzają, że projekt Nord Stream 2 pogłębia podziały wśród państw członkowskich UE. Jego zwolennikami są popierające go koncerny: niemiecki Uniper i Wintershall, austriacki OMV, brytyjsko-holenderski Shell i francuski ENGIE, jak również – w mniej lub bardziej formalny sposób – Niemcy, Austria, Francja i Holandia. Przeciwnikami są natomiast Polska, państwa bałtyckie i Słowacja.

Szereg państw UE ma do Nord Stream 2 stosunek niejednoznaczny; z jednej strony docenia możliwe korzyści ekonomiczne, z drugiej obawia się jego negatywnych skutków w obszarze bezpieczeństwa. Są to m.in. Czechy czy państwa skandynawskie.

W poniedziałek w jednym z najbardziej opiniotwórczych duńskich dzienników Jyllands Posten zatytułowanym "Niemcy w sporze o gazociąg zachowują się egoistycznie", autor artykułu zauważył, że UE "powinna się uwolnić od dominacji rosyjskiej i tym samym osiągnąć większe bezpieczeństwo zaopatrzenia (w gaz - PAP). "Ale to wymaga jedności, a nie działania w pojedynkę. Polityka podwójnej gry Niemiec, które z jednej strony uczestniczą w sankcjach przeciwko Rosji, z drugiej kontynuują ścisłą współpracę z Kremlem w dziedzinie energetyki, musi się spotkać z poważną krytyką strony duńskiej, ponieważ właśnie tutaj leży prawdziwe wyzwanie" - napisał Jyllands Posten.

Zdaniem ekspertów OSW dla Danii list Komisji, mimo swej "niejednoznaczności, jest korzystny politycznie". "Zaangażowanie UE w kwestię projektu jest zgodne z interesem Danii, która nie popiera powstania gazociągu, ale też nie chce go blokować samodzielnie. Projekt wspierają Niemcy (największy partner handlowy Danii), ale rodzi on obawy natury geopolitycznej i przeciwne jego realizacji są m.in. USA (najważniejszy sojusznik) oraz partnerzy regionalni (np. Polska i państwa bałtyckie)" - podkreślają.

Budowa Nord Stream 2 stawia Danię w trudnym położeniu. Bo - w przeciwieństwie do Szwecji i Finlandii - trasa planowanego gazociągu przebiega nie tylko przez wyłączną strefę ekonomiczną, będącą obszarem ograniczonej jurysdykcji państwa, ale także przez duńskie terytorium (morze terytorialne). To znaczy, że Dania mogłaby nie zgodzić się na proponowaną trasę gazociągu. "Pole manewru Danii w sprawie NS2 ogranicza jednak duńska interpretacja konwencji o prawie morza (art. 79) z 2009 roku. Wówczas duński rząd wyraził zgodę na budowę pierwszych dwóch nitek gazociągu Nord Stream, argumentując, że Dania na gruncie prawa morza jest zobligowana do takiego działania" - zauważyli analitycy.

W ostatnim czasie w Danii trwa ożywiona debata na temat projektu. Opozycyjna lewica jest mu przeciwna i wykorzystuje kwestię Nord Sstream 2 do krytyki konserwatywno-liberalnego rządu. Przeciw wydawaniu zgody na budowę rury wypowiedział się m.in. były premier Danii i były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Budowę gazociągu popiera natomiast Duńska Partia Ludowa. Obok tradycyjnych argumentów przeciw gazociągowi, czyli kwestii geopolitycznych i niezgodności z trzecim pakietem energetycznym, w dyskusjach pojawiły się nowe wątki. Część mediów i polityków opozycji zwracała uwagę, że rządowa interpretacja prawa morza z 2009 roku jest błędna i Dania mogła nie wyrazić zgody na budowę Nord Stream w swoim morzu terytorialnym.

Duńskie Ministerstwo Energii pod koniec marca wydało oświadczenie, w którym powtórzyło argumentację z roku 2009.