Czeski koncern energetyczny EPH w najgorszym scenariuszu może sprzedać kopalnię w Czechowicach-Dziedzicach , jeśli nie kupi od EDF elektrowni w Rybniku.
Energetický a Průmyslový Holding przekonuje, że przede wszystkim chce zasiąść do rozmów z Warszawą.
– Ponieważ polskie organy państwowe odmówiły EDF (francuski koncern energetyczny – red.) zgody na sprzedaż rybnickiej elektrowni, zwróciliśmy się do strony polskiej o negocjacje w tej sprawie – mówi nam Petra Šťastná z działu marketingu i komunikacji EPH. – Nie uważamy, że powinniśmy się wypowiadać na ten temat, zanim takie spotkanie się odbędzie – dodaje.
Prezes PG Silesia Michal Heřman nie chce komentować sprawy, ale zapewnia, że otrzymał pozytywny sygnał dotyczący rozmów z Warszawą, która jego zdaniem nie powiedziała „nie” nabyciu przez EPH elektrowni w Rybniku, lecz jedynie podziałowi aktywów EDF. Francuzi chcieli bowiem sprzedać rybnicką siłownię Czechom, a aktywa ciepłownicze – australijskiemu funduszowi IFM Investors. Taki ruch wymagałby podziału polskiej spółki EDF, na co w grudniu 2016 r. nie zgodził się resort energii.
Miliardowe inwestycje
Energetický a Průmyslový Holding w 2010 r. za około 30 mln zł kupił od Kompanii Węglowej upadającą Silesię z jej drugim co do wielkości złożem węgla w Polsce. Przez sześć lat Czesi podwoili tam zatrudnienie i zainwestowali ponad miliard złotych, modernizując m.in. szyb nr 2. Kopalnia prawie wyszła na prostą, zwiększyła efektywność wydobycia, także dzięki pracy w systemie 24/7, do którego państwowe kopalnie nie przywykły. Prawie, bo polski rząd zajął się pomocą swoim kopalniom, renacjonalizując nawet Bogdankę, która od 2015 r. jest częścią kontrolowanej przez Skarb Państwa Enei. W efekcie Silesia ze względów pozarynkowych straciła na konkurencyjności.
Szansą dla odpowiadającej rocznie za 2,5 proc. polskiego wydobycia Silesii była inwestycja EPH w elektrownię w Rybniku, którą francuski EDF wystawił w ubiegłym roku na sprzedaż. Francuzi rezygnują z węgla, szukając finansowania dla swojej energetyki atomowej. Jednak swoich aktywów w Polsce nie mogli sprzedać komukolwiek, ponieważ są one wpisane na listę inwestycji strategicznych. Dlatego potrzebowali zgody polskich władz. A te zablokowały sprzedaż aktywów zarówno EDF, jak i innego francuskiego koncernu Engie (elektrownia w Połańcu) wybranym przez nich inwestorom.
O ile z Połańcem problem jest mniejszy, bo ma go kupić Enea (Bogdanka i tak jest dostawcą paliwa do tej siłowni), o tyle z Rybnikiem sprawa jest trudniejsza. Elektrownia wymaga inwestycji. Tak naprawdę Silesia jako jedyna duża prywatna kopalnia w Polsce ma problemy z konkurowaniem z dokapitalizowanymi podmiotami państwowymi. Energetyka, stając się ich udziałowcem, właśnie tam szuka paliwa do swoich jednostek wytwórczych. Rząd chce, by aktywa EDF – zarówno energetyczne, jak i ciepłownicze – przejęło polskie konsorcjum PGE, Enei, Energi i PGNiG Termiki. Wymienione spółki poza Eneą są udziałowcami Polskiej Grupy Górniczej. Z kolei Enea ma ponad 60 proc. akcji Bogdanki, a ma wydać jeszcze 350 mln zł w procesie przejęcia Katowickiego Holdingu Węglowego przez PGG. Czesi upatrują swojej szansy właśnie w tym, że polskim spółkom zabraknie środków na dalsze inwestycje.
Kopalnia sobie poradzi
– Nie sądzę, by Czesi wycofali się z Silesii, ponieważ za dużo tu zainwestowali – mówi DGP Kazimierz Grajcarek, przewodniczący sekretariatu górnictwa i energetyki NSZZ „Solidarność” i założyciel związku w Silesii. Przypomina również, że to załoga, która jest współwłaścicielem kopalni, uratowała ją przed zamknięciem, znajdując inwestora. – Wiadomo, że wspomagamy inwestora w jego działaniach, bo jak ma zbyt na węgiel, to jest wydobycie, jest praca. Ale gdyby EPH chciał faktycznie opuścić Polskę, to dziś możliwe byłoby przejęcie kopalni przez samą załogę, czego nie dało się zrobić w 2010 r. Moglibyśmy skorzystać z gwarancji finansowych Polskiego Funduszu Rozwoju, by dostać kredyt – wylicza.
„Ministerstwo Energii nie prowadzi obecnie żadnych analiz związanych z możliwością repolonizacji kopalni Silesia w Czechowicach” – zapewnia resort w odpowiedzi na nasze pytania. Nie jest możliwe, by polski rząd wprost odkupił kopalnię od Czechów, bo na takie rozwiązanie nie zgodziłaby się Komisja Europejska. Unia godzi się bowiem wyłącznie na pomoc publiczną przeznaczoną na likwidację kopalń. – Energa nie jest zainteresowana tym projektem. Nie wpisuje się on w realizowaną przez grupę strategię na lata 2016–2025 – mówi rzeczniczka gdańskiego koncernu Urszula Drukort-Matiaszuk. Zainteresowany przejęciem nie jest także Tauron. Pozostałe spółki nie odpowiedziały na nasze pytania.
Gdyby jednak Czesi zdecydowali się na realizację najgorszego możliwego scenariusza, mogliby sprzedać kopalnię, komu chcą. Silesia bowiem – w przeciwieństwie do elektrowni w Rybniku i Połańcu – nie jest wpisana na listę inwestycji strategicznych. To oznacza, że jej właściciel nie musi mieć zgody polskiego rządu na jej zbycie. Nie tylko EPH, ale Czesi w ogóle uważnie obserwują to, co się dzieje w polskim sektorze węgla kamiennego. Fundusz Arca Capital, współwłaściciel czeskich kopalń OKD, w 2016 r. złożył skargę na Polskę w Komisji Europejskiej. Arca uzasadniała, że „nadprodukcja w polskich kopalniach prowadzi do sprzedawania węgla poniżej kosztów, co narusza zasady konkurencji”, a Warszawa nie przestrzega zasad pomocy publicznej dla górnictwa. Czechom chodzi m.in. o powstanie Polskiej Grupy Górniczej w 2016 r. na bazie upadającej Kompanii Węglowej. Dostała ona od firm kontrolowanych przez Skarb Państwa dokapitalizowanie – bezpośrednie lub pośrednie – w wysokości przekraczającej 2,5 mld zł.
Francuzi rezygnują z węgla, szukają finansowania dla atomu