Mniej tych, za których płyną składki, więcej tych, którym wypłaca się świadczenia. Skutek? Wyższe dotacje z budżetu. Tak będzie wyglądała sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych do 2027 r. – wynika z najnowszej prognozy analityków ZUS

Założenia ZUS

W dokumencie wyraźnie zarysowane są niekorzystne trendy demograficzne. Eksperci ZUS założyli, że stale będzie spadała liczba osób, za które płacone są składki. Procentowo spadek może się wydawać niewielki - od 0,3 proc. do 2,7 proc. ogółu ubezpieczonych. Ale jeśli przełożyć to na liczby, to w wariancie optymistycznym (więcej o metodologii w ramce poniżej) ubędzie 42 tys. ubezpieczonych, w średnim - 257 tys., a w pesymistycznym już 431 tys. Sam proces nie jest zaskoczeniem - demografia jest nieubłagana. Jednak w ostatnich latach rosło zatrudnienie - i z powodu rosnącej aktywności zawodowej, i z powodu imigrantów zarobkowych (w ubezpieczeniu ZUS widnieje ponad milion cudzoziemców). To sprawiało, że składek na ubezpieczenia emerytalno-rentowe było z roku na rok coraz więcej. Analitycy ZUS spodziewają się, że ten proces zahamuje, m.in. z powodu spowolnienia gospodarczego.
Jednocześnie wzrośnie liczba pobierających świadczenia. Wiek emerytalny osiągają roczniki wyżu demograficznego. Jak to może wyglądać w praktyce? W 2023 r. uprawnienia emerytalne uzyskają kobiety urodzone w 1963 r. i mężczyźni z 1958 r., te roczniki liczyły odpowiednio niemal 600 tys. i 780 tys. osób. W tym samym roku 18 lat ukończy rocznik 2005 - wtedy urodziło się 364 tys. dzieci. Eksperci ZUS szacują, że liczba emerytów i rencistów może wzrosnąć do 2027 r. od 125 tys. do 223 tys. Czyli z jednej strony do 2027 r. może ubyć składka nawet za ponad 400 tys. osób; z drugiej może przybyć ponad 200 tys. tych, którym trzeba będzie wypłacić świadczenia.
Takie zjawiska muszą się odbić na finansach FUS i potwierdzeniem tego jest prognoza spadku finansowej wydolności zakładu - tak określa się odsetek świadczeń pokrywanych ze składki. W tym roku wyniosła ona rekordowe niemal 85 proc.
Szansą jest większa, niż się zakłada, imigracja zarobkowa

Rozwój sytuacji może być zupełnie inny

Prognoza zakłada, że w średnim wariancie wydolność spada z 82 proc. w 2023 r. do 76 proc. w 2027 r. W każdym z wariantów opisywanych przez ZUS wydolność w kolejnych latach będzie mniejsza niż w roku 2023 - od 3,3 proc. do aż 8 proc. A to oznacza, że ZUS trzeba będzie bardziej niż dziś zasilać z budżetu - w wariancie pesymistycznym deficyt rośnie do nawet 3,45 proc. PKB w 2027 r. W liczbach oznacza to wzrost z 75 mld zł w przyszłym roku do aż 143 mld zł w 2027 r. W średnim wariancie to wzrost z 65 mld do 114 mld zł.
Zdaniem byłego głównego ekonomisty ZUS Pawła Wojciechowskiego, który zna najnowszą prognozę zakładu, faktyczne scenariusze mogą być jeszcze inne od założonych. - Niedoszacowana może być imigracja zarobkowa, co oznacza wyższe składki; z drugiej strony inflacja może być wyższa od założonej, co z kolei oznaczałoby wyższe waloryzacje, a więc także wyższe wydatki na świadczenia - mówi.
Ekonomista zwraca także uwagę na inne, bardziej długofalowe procesy. Z jednej strony postępują opisane zmiany demograficzne - liczba pobierających świadczenia będzie rosła; z drugiej strony w liczbie wypłacanych emerytur już dominują te z nowego systemu, a są niższe od tych ze starego. - To efekt malejącej roli kapitału początkowego oraz sposobu wyliczania świadczenia - podkreśla Wojciechowski. W systemie, który obowiązywał przed 1999 r., świadczenie obliczono na podstawie stażu pracy, a w obecnym systemie na podstawie odłożonej składki. Do tego dochodzą koszty, np. dopłaty do emerytur minimalnych czy wypłaty 13. czy 14. emerytury, choć akurat tych ostatnich nie widać w finansach FUS. Jak podkreśla Wojciechowski, w dłuższym okresie system powinien się bilansować, choć obecnie ponosimy koszty okresu przejściowego. ©℗

Trzy warianty rozwoju sytuacji

Prognozę opracowano w trzech wariantach: pesymistycznym, optymistycznym i średnim. Do każdego przyjęto nieco zmodyfikowane wskaźniki makroekonomiczne opracowane przez resort finansów. Inflacja średnioroczna dla każdego wynosi od 13,5 proc. w tym roku, 9,8 proc. w przyszłym, 4,8 proc. w 2024 r., do 2,5 proc. (czyli poziomu celu inflacyjnego) w latach 2026 i 2027. Scenariusz pesymistyczny zakłada, że płace będą realnie spadały zarówno w tym, jak i w przyszłym roku, dopiero potem przewyższą inflację. W dwóch pozostałych wariantach spadek następuje tylko w tym roku. Jeśli chodzi o bezrobocie, każdy ze scenariuszy zakłada, że w przyszłym roku będzie ono wyższe niż dziś. Potem w opcji pesymistycznej stopa bezrobocia rośnie do 6 proc., w średniej - do 5 proc.; przy założeniu optymistycznym osiąga do 4,2 proc. w 2027 r. Prognoza ZUS zakłada spadek liczby osób w wieku produkcyjnym o ponad 600 tys. przy 22 mln 307 tys. pracujących; jednocześnie wzrośnie liczba ludzi w wieku poprodukcyjnym o ponad 300 tys. z 8,7 mln. ©℗