Grupa osób z niepełnosprawnościami, przy wsparciu polityków KO, przygotowała obywatelski projekt ustawy, który zakłada podniesienie renty socjalnej do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę, czyli 3010 zł brutto. Inicjatorów ustawy wsparł w czwartek lider PO Donald Tusk.
Jedną z inicjatorek obywatelskiego projektu jest posłanka Koalicji Obywatelskiej Iwona Hartwich, matka niepełnosprawnego Jakuba Hartwicha. Oboje w 2018 roku wzięli udział w 40-dniowym proteście w Sejmie, podczas którego domagali się podniesienia świadczeń dla osób z niepełnosprawnościami. W czwartek wraz z pozostałymi inicjatorami projektu zorganizowali przed Sejmem konferencję prasową, gdzie przedstawili jego założenia. Towarzyszył im lider PO Donald Tusk.
Szef Platformy przypomniał, że 5 maja to Europejski Dzień Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych. "Drożyzna, inflacja to coś, co odczuwamy wszyscy bez wyjątku, ale dla tych, którzy opiekują się osobami niepełnosprawnymi za dzisiejszą rentę socjalną, inflacja jest czymś zabójczym. Drożyzna na poziomie kilkunastu procent przy tak niskich świadczeniach, jakie mają dzisiaj, jest czymś co może doprowadzić do rozpaczy i de facto uniemożliwić realną opiekę nad niepełnosprawnymi" - przekonywał Tusk.
Zwrócił przy okazji uwagę na "mizerne" wynagrodzenia pracowników systemu opieki społecznej. "Niech ten dzień będzie dniem opamiętania dla władzy i niech wreszcie władza zrozumie, że inflacja, dokuczliwa dla wszystkich, może zabijać tych najsłabszych, dla tych najsłabszych może być nie do przeżycia" - podkreślił lider PO.
Renta socjalna jak minimalne wynagrodzenie?
Iwona Hartwich poinformowała o powstaniu inicjatywy ustawodawczej, której celem jest podniesienie renty socjalnej, która obecnie wynosi 1217 zł, do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę (3010 zł brutto). Autorzy projektu zebrali już ok. 3,5 tysiąca podpisów, które jeszcze w czwartek planują złożyć w Sejmie wraz z zawiadomieniem o powstaniu komitetu inicjatywy ustawodawczej. Po zarejestrowaniu komitetu przez marszałek Sejmu będą mogli kontynuować zbiórkę wymaganych minimum 100 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem, by móc go złożyć.
"Ta ustawa, jeżeli weszłaby w życie, pozwoliłaby na godniejsze życie dla tych osób (...) Stąd nasz gorący apel: każdy jeden podpis, to ich godne życie, dlatego tak bardzo prosimy całe społeczeństwo w Polsce - podpiszcie się pod naszą ustawą" - zaapelowała Hartwich. Według niej, osób, które pobierają obecnie tego typu rentę, jest w Polsce około 290 tysięcy. "To jest coś nienormalnego w naszym kraju, że my nie możemy pomóc takiej garstce osób" - powiedziała posłanka KO.
O wsparcie dla projektu zaapelowali też Jakub Hartwich i Adrian Glinka. "Szanowni państwo, wasz jeden podpis odmieni nasze życie. Apeluję, pomóżcie nam zebrać 100 tysięcy podpisów pod projektem ustawy o rencie socjalnej" - powiedział Hartwich. Według niego od czasu protestu w Sejmie cztery lata temu niewiele się zmieniło. "Nadal nie wszędzie funkcjonuje instytucja asystenta (osoby niepełnosprawnej), nie działają programy, nie ma systemu, godzina rehabilitacji kosztuje 140 złotych. Tak naprawdę dzisiaj walczymy o nasze życie, nie można wyżyć za 1217 złotych" - przekonywał Hartwich.
Adrian Glinka wyraził żal, że osoby z niepełnosprawnościami znalazły się "na marginesie społecznym". "Władza nas ma za margines społeczny; szkoda jest na to wszystko patrzeć przez łzy. Każdy podpis pod naszą ustawą to jest nasza energia. Każda myśl o tym, że będzie lepiej, może przybliżyć nas do lepszego życia" - powiedział działacz.
Spór o konferencję w Sejmie
Według Iwony Hartwich, autorzy projektu zdecydowali się złożyć go w formie obywatelskiej, ponieważ wcześniej wszystkie jej inicjatywy legislacyjne dotyczące osób z niepełnosprawnościami były przez marszałek Sejmu Elżbietę Witek "mrożone". "Nie ma szans dzisiaj na to, żeby ten projekt uzyskał +światło dzienne+" - dodała posłanka KO.
Początkowo czwartkowa konferencja miała się odbyć w Sejmie, jednak - jak poinformowali politycy KO - inicjatorzy projektu nie zostali tam wpuszczeni. Dlatego konferencja odbyła się ostatecznie przed Sejmem. "Chcieliśmy z państwem się dzisiaj spotykać w Sejmie (...) spotykamy się jednak tu, na świeżym powietrzu. Uczestnicy naszej konferencji nie tracą rezonu i dobrego nastroju, ale nie zmienia to faktu, że jesteśmy wszyscy bardzo poruszeni taką bezdusznością i przekonaniem dzisiejszej władzy, że budynek Sejmu jest tylko dla nich. Uznali, że nie można wpuścić niepełnosprawnych i opiekunów na konferencję prasową, która dotyczy projektu ustawy" - powiedział Tusk.
Według Iwony Hartwich, Kancelaria Sejmu najpierw poinformowała ją, że wniosek o zgodę na wejście osób niepełnosprawnych i ich opiekunów do Sejmu został niepoprawnie sformułowany, następnie otrzymała odpowiedź, że mają prawo wstępu tylko do jednego z bocznych budynków sejmowego kompleksu (budynku "U"), podczas gdy konferencję zamierzali zwołać w budynku głównym ("C"), w pobliżu stanowisk dziennikarskich.
Dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka zapewnił w czwartek na Twitterze, że Iwona Hartwich "wraz z synem i asystentami, mogła i może swobodnie wchodzić do Sejmu". Dodał, że "cała dzisiejsza grupa otrzymała zgodę na wejście" do parlamentu, do budynku "U" i zorganizowanie konferencji prasowej. "Zainteresowanych o wszystkim informowała Straż Marszałkowska" - przekazał szef CIS. (PAP)
autor: Marta Rawicz