"To dowód na to, że ubezpieczenia emerytalne powinny być obowiązkowe. Taki odsetek paradoksalnie pokazuje iluzję dobrowolności. Polega ona na tym, że gdy państwo nie skłoni obywateli do określonych zachowań, to zachowują się oni w sposób pasywny i wygodny" - dodał.
Derdziuk dodał, że podobna tendencja była widoczna przed tegorocznymi zmianami w systemie emerytalnym, kiedy OFE były obowiązkowe. "Wówczas ubezpieczony mógł wybierać, do którego z funduszy chce się zapisać. Mimo to tylko 20 proc. osób podejmowało tę decyzję, pozostałe osoby były rozlosowywane pomiędzy funduszami" - mówił.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o funduszach emerytalnych z grudnia 2013 r., która weszła w życie na początku tego roku, od 1 kwietnia do 31 lipca br. ubezpieczeni mogli zdecydować, czy chcą, aby część ich składki emerytalnej trafiała do OFE, czy na indywidualne subkonto w ZUS. W przypadku osoby, która zdecydowała się na odprowadzanie składki emerytalnej wyłącznie do ZUS, 12,22 proc. jej wynagrodzenia jest zapisywane na koncie w I filarze, a 7,3 proc. na subkoncie w ZUS. Jeśli jednak osoba taka zdecydowała się na pozostanie w OFE, to 12,22 proc. jej wynagrodzenia trafia do I filara (ZUS), 4,38 proc. na subkonto w ZUS, a 2,92 proc. do OFE.
Wybór ten nie dotyczył jednak osób, które dopiero wkraczały na rynek pracy. Mają one cztery miesiące, od podjęcia pracy wymagającej ubezpieczenia, na podjęcie decyzji, czy chcą, by całość ich składki emerytalnej była odkładana w ZUS, czy jej część również w OFE. Jeśli w tym czasie nie podpiszą umowy z żadnym z funduszy, automatycznie całość ich składki będzie ewidencjonowana na subkoncie w ZUS.
Zgodnie z nowelą ustawy o funduszach emerytalnych w 2016 r. otworzy się czteromiesięczne okienko na ewentualną zmianę decyzji ws. oszczędzania w OFE lub ZUS. Następne będą otwierane co cztery lata. (PAP)