Prezydent Bronisław Komorowski uważa, że zmiany w systemie emerytalnym są nieuchronne i absolutnie niezbędne. Według niego zasadnicze znaczenie ma znalezienie optymalnego rozwiązania w kwestii podniesienia wieku emerytalnego kobiet.

W przeddzień zakończenia konsultacji społecznych w sprawie rządowego projektu zmian w emeryturach, zakładającego stopniowe podnoszenie i zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67. roku życia, w Pałacu Prezydenckim odbywa się debata poświęcona tej kwestii.

Oprócz prezydenta biorą w niej udział też m.in.: prezydentowa Anna Komorowska, minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz oraz szef Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki.

Według prezydenta "wszyscy mają tę świadomość", że zmiany w systemie emerytalnym są "absolutnie niezbędne". "To nieuchronnie nadciągająca konieczność, tyle że spór może i powinien zresztą dotyczyć, jaką metodą, jak szybko, jakie konkretnie rozwiązania (wprowadzić - PAP)" - powiedział podczas debaty Komorowski.

"Będzie coraz mniej osób pracujących na emerytury starszego pokolenia"

Jego zdaniem, jeśli nawet nie wszystkie środowiska polityczne, wprost wyraziły taką opinię, to - jak zauważył - nie było żadnej wypowiedzi, która by lekceważyła skutki nadciągającego kryzysu demograficznego. "Jako ludzie żyjemy coraz dłużej (...) rodzi się coraz mniej dzieci, będzie coraz mniej osób pracujących na emerytury starszego pokolenia" - podkreślił prezydent.

Jak zaznaczył, jest zaskoczony tym, że główne obawy i wątpliwości ws. podniesienia wieku emerytalnego wyrażane są przez środowiska i osoby, będące obecnie w wieku przedemerytalnym, których proponowana reforma nie obejmie. Dodał, że zanim jeszcze został przedyskutowany i wypracowany projekt zmian w systemie emerytalnym, już ten temat jest zagospodarowywany poprzez debatę uliczną i demonstracje.

Najbardziej protestują ci, których ta reforma w ogóle nie będzie dotyczyła

"Nie wiem, w jakiej sprawie, bo jeszcze projektu nie ma. Co najciekawsze, najbardziej protestują ci, których ta reforma w ogóle nie będzie dotyczyła. Nie słychać głosu młodych ludzi, pokolenia dwudziestolatków, który jest tu niesłychanie ważny, bo to oni powinni powiedzieć, czy godzą się na to, że za lat 20, czy 30 będą płacili dużo więcej, niż ich odpowiednicy w dniu dzisiejszym na nasze emerytury" - powiedział Komorowski.

Jak podkreślił, "nie ma uzasadnienia protestów tych, którzy są dzisiaj w wieku przedemerytalnym, bo to ich w ogóle nie dotknie". Według niego, trzeba się pochylić z troską nad tym pokoleniem, który dopiero wejdzie w wiek produkcyjny, gdyż będzie musiał udźwignąć ciężar emerytur obecnego pokolenia.

"Jestem przekonany, że stoimy w obliczy wyboru, czy demonstrować, czy dyskutować. Osobiście opowiadam się w pełni za dyskutowaniem, za szukaniem optymalnych rozwiązań" - zaznaczył prezydent.

W jego ocenie, poprawienie polityki prorodzinnej nie jest alternatywą, wobec nieuchronnych procesów starzenia się polskiego społeczeństwa, gdyż ewentualne skutki reformy tej polityki byłyby odczuwalne dopiero za 20 lub 30 lat.

"Nie tu trzeba szukać rozwiązań nadciągającego wielkiego problemu, jakim jest kwestia stworzenia szans na utrzymanie godnych emerytur następnego pokolenia. Tych rozwiązań trzeba szukać, w moim przekonaniu, właśnie w mądrej, uwzględniającej różne uwarunkowania, reformie systemu emerytalnego, także poprzez stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego. Innej drogi nie ma" - oświadczył Komorowski.

Jak podkreślił, jednym z zasadniczych problemów ws. reformy emerytalnej jest kwestia podniesienia wieku emerytalnego kobiet. "Startujemy do reformy jako kraj, który ma chyba najniższy albo jeden z najniższych wieków emerytalnych kobiet. To jest problem, nad którym trzeba się w sposób szczególny pochylić i próbować go przeanalizować i znaleźć optymalne rozwiązania. (...) Alternatywą niepodniesienia wieku emerytalnego kobiet, bez względu na to, do jakiego wieku podniesiemy, są po prostu dramatycznie słabe emerytury kobiet w przyszłości" - powiedział prezydent.