Demografia i długość życia zdecydują w przyszłości o relacji emerytury do pensji.
/>
ZUS policzył prognozy przyszłych przeciętnych świadczeń do 2080 r. I podał je w trzech wariantach, które pokazujemy na grafice. Po pierwsze, prognozowane wartości nominalne – to, co ZUS będzie wypłacał. Po drugie, w kwotach zdyskontowanych inflacją na 2018 r., czyli porównywalne z cenami z zeszłego roku. Po trzecie, jako relację do przeciętnego wynagrodzenia.
Kolumna dotycząca emerytur w kwotach nominalnych rośnie w imponującym tempie. Od 2457 zł w 2020 r. przez 6466 zł w 2050 zł do 20 903 zł w 2080 r. Druga kolumna też rośnie, choć mniej, ale w 2030 r. przeciętne świadczenie ma być o 90 proc. wyższe niż w 2020 r. Jednak trzecia kolumna – relacja przeciętnej emerytury i przeciętnej pensji – maleje z 54 proc. w 2020 r. do 23 proc. w 2080 r.
Choć z prognozy wynika, że za świadczenie będzie można kupić więcej, to przejście z aktywności zawodowej na emeryturę może być szokiem. Dzieje się tak, bo ZUS zakłada w prognozie – zgodnie z obowiązującym prawem, że wiek emerytalny będzie cały czas na poziomie 60 i 65 lat. Podczas gdy średnia długość życia ma rosnąć. Emeryturę liczy się, dzieląc zgromadzoną na koncie w ZUS składkę przez liczbę miesięcy dalszego trwania życia.
– Emerytury nie będą mniejsze, bo ludzie będą mniej zarabiać. Tylko przy tak niskim wieku emerytalnym będą je pobierać dużo dłużej, więc automatycznie będą niższe – podkreśla Aleksandra Wiktorow, była prezes ZUS. Dziś średnie dalsze trwanie życia wynosi 16 lat dla mężczyzn w wieku 65 lat – czyli ustawowym wieku emerytalnym, oraz 24 lata dla kobiet w wieku 60 lat. ZUS, opierając się na prognozach demograficznych, założył, że do 2080 r. średnie dalsze trwanie życia i kobiet i mężczyzn wydłuży się o ponad siedem lat. Czyli przynajmniej 84 miesiące więcej.
Wydłużenie pracy może podnieść emeryturę o 8 proc. za każdy rok
By pokazać, jakie daje to efekty, przeprowadziliśmy własną symulację i składkę potrzebną, by mężczyzna w wieku 65 lat otrzymał prognozowaną przez ZUS na 2020 r. emeryturę w wysokości 2457 zł, podzieliśmy przez dalsze trwanie życia wydłużone o siedem lat, czyli w warunkach z 2080 r. W takim przypadku emerytura znacząco by spadła. Do 1771 zł i stanowiła już nie 54 proc. przeciętnego wynagrodzenia, ale 38 proc. Ta symulacja dowodzi, że sporo – jeśli chodzi o stopę zastąpienia – zależy od samych zainteresowanych. Wydłużenie przez nich pracy może znacząco podnieść emeryturę o ok. 8 proc. za każdy rok odłożonej decyzji o wzięciu świadczenia. To pokazuje, że z czasem – o ile średnia życia będzie się wydłużała – zapewne pojawią się pomysły powrotu do podwyższenia wieku emerytalnego. Albo przynajmniej do różnych zachęt wydłużających aktywność zawodową.
Ale na sytuację przyszłych emerytów będą też miały znaczący wpływ tempo wzrostu płac i sytuacja demograficzna. – Dobra wiadomość jest taka, że płace rosną. Zła, że spada stopa zastąpienia. Jeśli płace szybko rosną, to stopa zastąpienia maleje. Chodzi o to, by chronić nie tylko emerytów, lecz także pracujących. Stopa zastąpienia zależy od struktury demograficznej, czyli ilu płaci składkę, a ilu dostaje świadczenie. Kolejny czynnik to obciążenie pracujących. Im większe, tym emerytury są wyższe. Trzeci czynnik to długowieczność – podkreśla prof. Marek Góra, twórca systemu emerytalnego.
On sam jest sceptyczny co do prognoz ZUS. – Przewidywanie na pół wieku może wprowadzić w błąd. Te sumy nic nie mówią. To będzie zupełnie inna waluta. Z tego typu prognoz do opinii publicznej dociera epatowanie tym, że emerytury będą niskie. Wyborcy będą naciskać na polityków, by coś zrobili. Ci obiecają, że przychylą nieba, ale nic nie będą w stanie zrobić – podkreśla Marek Góra.
Paradoksalny efekt tego zjawiska to polepszanie sytuacji finansowej ZUS, co może wydawać się dziwne w kontekście obiegających co jakiś czas media twierdzeń o zbliżającym się bankructwie ZUS.