„Sprzątamy Polskę z niebezpiecznych odpadów” – ogłosiła we wtorek Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu i środowiska, zapowiadając przeznaczenie dodatkowych 200 mln zł na wsparcie samorządów w walce z nielegalnymi odpadami niebezpiecznymi. Pieniądze to jednak niejedyny problem. – Mamy wąskie gardła w spalarniach, by bezpiecznie utylizować tego typu odpady – mówiła Hennig-Kloska. Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, zidentyfikowanych miejsc nielegalnego składowania odpadów niebezpiecznych jest w Polsce co najmniej 311.

Odpadów niebezpiecznych przybędzie wraz z rozwojem sektora zbrojeniowego

Żeby poradzić sobie z wąskim gardłem w spalarniach odpadów niebezpiecznych, ministerstwo klimatu chce zaangażować zbrojeniówkę. - Potrzebujemy rozbudowy spalarni niebezpiecznych odpadów, chociażby dlatego, że Polska ma zwiększać produkcję np. amunicji. Zwracałam się, by w programie MON-owskim uwzględnić nie tylko produkcję, ale także eliminację odpadów niebezpiecznych – mówi DGP Hennig-Kloska. Zwróciła się do Sejmowej Komisji Obrony Narodowej i Minister Funduszy i Polityki Regionalnej, by zabezpieczyć środki europejskie w programie MON na ten cel. - Odpady niebezpieczne m.in. powstają przy produkcji zbrojeń, przy produkcji amunicji. Jeżeli mamy zwiększać skalę, musimy od razu też mieć jak sprzątać odpady powstające w procesie – dodała.

W ostatnich latach głośna była m.in. historia nielegalnie zagospodarowanych niebezpiecznych „wód czerwonych” pochodzących z produkcji trotylu. Spółka Nitro-Chem, która była bohaterką reportażu TVN w tej sprawie, tłumaczyła potem, że „zarzuty w zakresie gospodarki odpadami leżą po stronie firmy zewnętrznej".

- Założenie, żeby w planach rozwoju zakładu przemysłowego uwzględniać konieczność unieszkodliwiania powstających odpadów, jest słusznym podejściem, zgodnym z zasadą, by odpad unieszkodliwiać jak najbliżej miejsca jego powstania. W przypadku sektora zbrojeniowego może to być jednak trudne, ponieważ często podlega on wyłączeniom z przepisów dotyczących środowiska naturalnego czy gospodarki odpadami – mówi DGP dr inż. Jacek Pietrzyk, ekspert ds. gospodarki odpadami. Ministerstwo Obrony Narodowej odcina się jednak od tematu i w odpowiedzi na pytania DGP podkreśla, że nie produkuje amunicji lecz pozyskuje ją na potrzeby Sił Zbrojnych RP i odsyła do podmiotów prowadzących działalność gospodarczą w tym obszarze.

Polska planuje wzrost produkcji amunicji artyleryjskiej. Polska Grupa Zbrojeniowa otrzymała 2,4 mld zł

Tymczasem produkcja w sektorze zbrojeniowym przyspiesza. Dziś polska produkcja artyleryjskiej amunicji 155 mm jest na niskim poziomie. W ubiegłym roku nasz kraj wyprodukował zaledwie 20 tys. szt. tego typu pocisków, a w roku 2025 liczba ta wzrosnąć ma do 50 tys. szt. Proces produkcyjny przyspieszyć ma dzięki już realizowanym inwestycjom. Na początku lipca Polska Grupa Zbrojeniowa otrzymała z Funduszu Inwestycji Kapitałowych MAP dofinansowanie w wysokości 2,4 mld zł, a pieniądze te wydane mają być na budowę trzech kolejnych fabryk amunicji artyleryjskiej. W efekcie tylko państwowa PGZ w 2027 r. produkować ma już od 150 do 180 tys. pocisków.

Za produkcję pocisków biorą się także prywatne firmy. Wśród nich znalazła się grupa WB, która wraz z Ponar Wadowice założyła spółkę Polska Amunicja. Zakład już rozpoczął produkcję pocisków małokalibrowych 5,56 mm, 7,62 mm oraz 9 mm, a ofertę swą rozszerzyć chce na pociski artyleryjskie. Należące do grupy fabryki powstać mają w południowo-zachodniej Polsce, a firma będzie w stanie produkować rocznie od 100 do 150 tys. pocisków kalibru 155 mm.

Dynamicznie rozwija się także rynek produkcji amunicji małokalibrowej. Na pierwszy plan wysuwa się zakład Mesko ze Skarżyska-Kamiennej, który dotychczas był w stanie wyprodukować około 50 mln pocisków rocznie. Dzięki oddaniu do użytku w połowie czerwca nowych hal, jego zdolności produkcyjne wzrosły do 250 mln szt. amunicji w ciągu roku.

Specustawa dla spalarni odpadów niebezpiecznych?

Paulina Hennig-Kloska w odpowiedzi na pytania DGP dodała, że zachęca zarówno podmioty prywatne, jak i spółki Skarbu Państwa do inwestycji w spalarnie odpadów niebezpiecznych. - Niewykluczone, że z planów wielkoobszarowych terenów zdegradowanych wyjdzie konkluzja, że np. w Bydgoszczy warto postawić nową instalację i wpiszemy ją w kolejną perspektywę unijną – stwierdziła. Zapowiedziała też rozmowy z Departamentem Gospodarki Odpadami na temat potencjalnej specustawy, która przyspieszyłaby proces inwestycji, bo „faktycznie potrzebujemy tego typu instalacji szybko, a sam proces przygotowania trwa trzy lata”.

200 mln zł, którymi pochwaliło się ministerstwo środowiska, pochodzi z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz z KPO.

Nielegalne odpady od lat stanowią problem dla niektórych samorządów, których budżety niejednokrotnie są niższe niż koszt unieszkodliwienia nielegalnych odpadów niebezpiecznych. W niektórych przypadkach, jak w zielonogórskim Przylepie czy Siemianowicach Śląskich, problem nagłaśniano w momentach, gdy nielegalne składowiska zaczynały płonąć, zatruwając środowisko. W 2024 r. uchwalono ustawę, dzięki której możliwe jest wsparcie z budżetu państwa samorządów na poziomie nawet 99 proc. kosztów usunięcia odpadów.