200 mln zł trafi do dziewięciu gmin na usunięcie nielegalnych odpadów. Ministerstwo klimatu chce zawalczyć o dodatkowe 100 mln, planuje też kolejne zmiany w przepisach.

Samorządy, do których trafią pieniądze, to: Kutno, Szczerców, Sosnowiec, Szczekociny, Siemianowice Śląskie, Mykanów, Stąporków, Pińczów oraz Spytkowice. O nielegalnych odpadach w niektórych z tych miejsc wiadomo było od lat.

Utworzenie rezerwy celowej w budżecie państwa na wsparcie samorządów w usuwaniu zalegających odpadów umożliwiła ustawa z 21 listopada 2024 r. Zniosła też w tych przypadkach minimalny wkład własny na poziomie 20 proc. - Mając świadomość, że samorządy nie posiadają wolnych środków na sprzątanie tego typu miejsc, daliśmy maksymalne możliwe dofinansowanie – mówiła w piątek minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. Zgodnie z nowymi przepisami to 99 proc.

Ministerstwo klimatu chce zwiększyć budżet na usunięcie nielegalnych odpadów

Ustawa umożliwia przeznaczenie nawet 300 mln zł rocznie z rezerwy celowej na usunięcie nielegalnych odpadów w okresie 2025-2027. Hennig-Kloska liczy na to, że już w tym roku założona wcześniej kwota 200 mln zł zostanie zwiększona. O pieniądze ubiegało się 27 gmin, 23 z nich zostały zakwalifikowane, a przelewy popłyną do dziewięciu. Na usunięcie odpadów z dodatkowych 14 lokalizacji potrzebne byłoby ponad 113 mln zł.

- Jeszcze dziś będę występować do ministra finansów, by uruchomił pozostałe środki w ramach dopuszczalnych ustawą 300 mln zł – zapowiedziała szefowa MKiŚ. Dodała, że planuje też pozyskanie dla samorządów środków europejskich z FENiKS. Zwróciła się także do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. – Liczę na to, że NFOŚiGW w najbliższych tygodniach wygospodaruje na ten cel kwotę przynajmniej równą tej, którą przeznaczyliśmy z budżetu państwa – mówiła Hennig-Kloska.

311 lokalizacji z nielegalnymi odpadami

Informacja o tym, że pieniądze z rezerwy celowej mają być tylko uzupełniającym źródłem finansowania, znalazły się też w ocenie skutków regulacji ustawy. Jak zauważa Joanna Kostrzewska, radca prawny i partner zarządzający w kancelarii prawnej Ziemski & Partners, koszty usunięcia nielegalnych odpadów z reguły są ogromne, więc choć paręset milionów złotych do końca 2027 r. to spora kwota, może nie wystarczyć. - Fundusze te zostaną przeznaczone tylko na najpilniejsze przypadki, gdzie nielegalnie zgromadzone odpady powodują bezpośrednie zagrożenie dla środowiska, życia lub zdrowia. Nie rozwiąże to natomiast problemów tam, gdzie odpady znajdują się nielegalnie, ale takiego bezpośredniego zagrożenia nie ma – mówi Kostrzewska.

O skali problemu świadczy chociażby to, że na liście najważniejszych miejsc z nielegalnymi odpadami niebezpiecznymi przygotowanej przez GIOŚ jest 311 lokalizacji (lista nie jest jawna). Nielegalne odpady często dają o sobie przypomnieć, gdy coś się z nimi dzieje – np. wtedy, gdy płoną. Przykładem był zielonogórski Przylep (odpady spłonęły w lipcu 2023 r.), a także Siemianowice Śląskie (pożar w maju 2024 r.). W obu tych przypadkach składowiska były znane i monitorowane wcześniej; odpady w Zielonej Górze były składowane nielegalnie od 2015 r., a Naczelny Sąd Administracyjny informował o konieczności niezwłocznego ich usunięcia w 2020 r., podkreślając, że stanowią zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi. Ówczesny prezydent miasta próbował organizacji przetargu, ale za każdym razem proponowana kwota była za niska: od 2018 r. w przetargach samorząd proponował 10 mln zł, najkorzystniejsze oferty opiewały zaś na 18 mln zł (w 2018 r.), 30 mln zł (w 2020 r.) czy 31 mln zł (2021 r.).

Usuwanie odpadów bywa też bardziej kosztowne niż zakłada się w sfinansowanych z rezerwy celowej przypadkach. W OSR listopadowej ustawy MKiŚ zauważa, że „mogą to być koszty w wysokości kilkuset mln zł”.

129 osób podejrzanych w ramach śledztwa w Katowicach

Tymczasem, jak zauważa Joanna Kostrzewska, wyeliminowanie czy ograniczenie liczby incydentów jest trudne. - Mimo że przepisy środowiskowe uległy w ostatnich latach zaostrzeniu, kary są wysokie, a przestępcom grożą kary pozbawienia wolności, to i tak cały czas takie sytuacje mają miejsce. Być może pomóc mogłoby skuteczniejsze egzekwowanie kar oraz zintensyfikowanie kontroli właściwych organów miejsc potencjalnie zagrożonych występowaniem incydentów. Tego rodzaju działania też wiążą się z kosztami - mówi radczyni.

Służby podejmują jednak działania. Pod koniec 2024 r. prokuratura regionalna w Katowicach informowała, w ramach dwóch śledztw dotyczących grup zajmujących się nielegalnym składowaniem i porzucaniem odpadów niebezpiecznych podejrzanych jest 129 osób.

Z kolei Paulina Hennig-Kloska mówi DGP, że resort pracuje „nad bardzo ważną ustawą, która by miała poprawić monitoring przemieszczania się odpadów od miejsca, w którym powstają, do miejsca, w którym powinny być utylizowane”. - To jest drugi ważny priorytet dla departamentu odpadów – podkreśla.

Brakuje instalacji do utylizacji odpadów niebezpiecznych

Wąskim gardłem są jednak także instalacje do utylizacji odpadów niebezpiecznych, co przyznawali zarówno przedstawiciele MKiŚ, NFOŚiGW, jak i branży. W lipcu Paweł Augustyn, wiceprezes NFOŚiGW, mówił DGP: „spalarnie odpadów niebezpiecznych są całkowicie obłożone”. I dodawał, że Narodowy Fundusz planuje przeznaczyć 4 mld zł na program, który umożliwi budowę instalacji do spalania odpadów niebezpiecznych wraz z wysokosprawną kogeneracją, produkcją prądu i ciepła.

Plany są jednak przekładane. Wniosek do Europejskiego Banku Inwestycyjnego w tej sprawie miał być złożony jesienią, w grudniu planowano to już na wiosnę. Teraz z kolei słyszymy od Pawła Augustyna: - Rozmawiamy z EBI o dofinansowaniu wysokosprawnej kogeneracji w oparciu o odpady niebezpieczne. Dostaliśmy od nich parę uwag dotyczących kierunku inwestycji, więc wniosek prawdopodobnie złożymy w październiku.

W dodatku, jak zauważa dr inż. Jacek Pietrzyk, ekspert ds. gospodarki odpadami, pomoże to dopiero w dłuższej perspektywie. - Nawet jeśli zainwestujemy teraz w instalacje do odpadów niebezpiecznych, to powstaną one dopiero w kolejnej dekadzie. Procedury są czasochłonne, a z problemem nielegalnych odpadów mierzymy się już teraz - mówi.

Według niego, w rozwiązaniu problemu pomogłoby poluzowanie wymagań dotyczących unieszkodliwiania odpadów, np. dopuszczanie spalania niebezpiecznych frakcji w elektrociepłowniach. - Oczywiście w sposób nadzorowany, w proporcjach racjonalnych i tylko w sytuacji wyjątkowej. Nawet jeśli oznaczałoby to emisję większych zanieczyszczeń, to spowodowałoby mniej szkód niż pozostawienie odpadów w środowisku na lata w oczekiwaniu na nowe instalacje. To wybór mniejszego zła – jak nakarmienie głodnego lekko przeterminowanym jogurtem - mówi Pietrzyk.