Rozmowa z Agatą Szafraniuk, dyrektorką programu ochrony przyrody w fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Agata Szafraniuk, dyrektorka programu ochrony przyrody w fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi / Materiały prasowe
Przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) zapadł wyrok w sprawie naszych lasów. Wytoczyła ją Polsce Komisja Europejska. Powodem było nieprzestrzeganie standardów ochrony przyrody przy prowadzeniu gospodarki leśnej, a także brak prawa do zaskarżania planów urządzania lasów. Jakich standardów nie przestrzegamy, bo Lasy Państwowe wydały komunikat, że prawo w tym zakresie zostało już zmienione? Jeśli tak, to dlaczego Polska przegrała tę sprawę?
Jeśli chodzi o standardy ochrony gatunków, to prace leśne powinny być tak prowadzone, by chronionych zwierząt nie niepokoić, nie płoszyć i nie zabijać. Odstępstwa od tych standardów powinny być wyjątkowe, a polska ustawa o lasach wprowadziła generalne odstępstwo, polegające na tym, że gospodarka leśna co do zasady nie narusza zakazów łamania tych standardów. Ten przepis pojawił się w 2010 r. i został uchylony w 2015 r., właśnie po to, by uniknąć postępowania przed TSUE. Ale w 2016 r. na słynnym posiedzeniu w sali Kolumnowej wrócił. Co prawda prawo zmieniło się w 2021 r., ale nie udało się uniknąć sprawy przed TSUE i orzeczenia, bo trybunał bada stan prawny w okresie, którego skarga dotyczy. Teraz trzeba porównać orzeczenie z aktualnie obowiązującymi przepisami, by zbadać, czy polskie prawo chroni przyrodę zgodnie z wytycznymi TSUE.
Co ten wyrok oznacza dla obrońców praw przyrody i kiedy realnie odczujemy jego efekty?
Tu dochodzimy do drugiej kwestii, którą rozstrzyga orzeczenie TSUE, dając nam narzędzie do kontroli tego, co dzieje się w lasach. Lasy Państwowe zarządzają jedną czwartą powierzchni Polski i to jest obszar wyjęty dziś spod kontroli polskiego sądu. To właśnie w naszych lasach są całe nasze bogactwo i dziedzictwo przyrody. Lasy są kluczowe dla przeciwdziałania zmianom klimatu. Jeśli jednak plan zawierał szkodliwe dla przyrody zapisy, nie można było ich zaskarżyć, bowiem nie były uważane za decyzję administracyjną, lecz decyzję wewnętrzną Lasów Państwowych, o czym wypowiedziały się niejednokrotnie sądy administracyjne. Dotyczy to prawie jednej czwartej powierzchni Polski, która jest zarządzana przez dokumenty niepodlegające dotąd kontroli sądowej. Zdaniem trybunału narusza to przepisy dyrektywy siedliskowej, ponieważ nie zapewnia udziału społeczeństwa w podejmowaniu decyzji dotyczących ochrony środowiska.
Odpowiadając na pytanie, kiedy odczujemy efekty orzeczenia TSUE, zakładam, że Komisja Europejska da naszemu rządowi od pół roku do roku na zmianę prawa. Następnie sprawdzi, jak zmiany zostały wdrożone. Jeśli przepisy nie zostaną zmienione, to wtedy KE uruchomi procedurę niewykonania wyroku TSUE, a to może oznaczać wysokie kary finansowe.
Lasy Państwowe się bronią. W ich komunikacie czytamy, że ten wyrok jest próbą zablokowania konkurencyjności polskiego przemysłu drzewnego, czego skutkiem może być wzrost i tak już przecież bardzo wysokich cen drewna. Obawiają się, że prawo do zaskarżania planów w taki sposób, w jaki oczekuje tego TSUE, doprowadzi do upadku polski przemysł drzewny.
I właśnie tego nie mogę zrozumieć. Przecież będzie można ewentualnie wstrzymać wykonanie tylko tych planów, które zagrażają gatunkom chronionym, lub tych niespełniających innych wymogów dotyczących ochrony przyrody. Czy Lasy Państwowe mają zamiar tworzyć takie plany? Jeśli nie, to nie ma powodów do obaw.©℗
Rozmawiała Jolanta Szymczyk-Przewoźna