Od kilku lat w Polsce systematycznie spada liczba pożarów miejsc gromadzenia odpadów – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Wciąż problemem samorządów są jednak dzikie wysypiska, których likwidacja pochłania część opłat wnoszonych przez mieszkańców za odpady.

Jeszcze kilka lat temu rocznie płonęło grubo ponad 100 składowisk śmieci i dzikich wysypisk. Apogeum nastąpiło w 2018 r., kiedy w całej Polsce odnotowano aż 243 pożary. Głośno było wówczas o tzw. mafii śmieciowej, która zamiast przetwarzać odpady, pozbywa się ich tańszym kosztem. Najnowsze opracowanie GUS „Ochrona środowiska 2022” podsumowujące m.in. gospodarkę odpadami komunalnymi w 2021 r. potwierdza, że ten trend się odwrócił i liczba pożarów spadła do poziomu sprzed 10 lat (patrz: infografika). Nic nie wskazuje na to, żeby bieżący rok miał pod tym względem przynieść niepokojące zmiany, ponieważ do 31 maja 2022 r. straż pożarna odnotowała zaledwie 22 pożary miejsc gromazenia odpadów.

Lepsza kontrola poprawiła rynek

Do zmniejszenia liczby pożarów niewątpliwie przyczyniły się zmiana przepisów i uszczelnienie kontroli. Jeszcze w 2018 r. został uchwalony pakiet ustaw, które wprowadziły m.in. obowiązkowy monitoring i poszerzyły kompetencje inspektorów ochrony środowiska.
- Większość naszych samorządów nie ma już swoich składowisk. Zazwyczaj są to duże instalacje regionalne, a prowadzące je firmy, aby pozostać na rynku i świadczyć usługi dla gmin, zastosowały się do wszystkich wymagań przeciwpożarowych i zainstalowały monitoring - potwierdza Grzegorz Cichy, burmistrz Proszowic i prezes Unii Miasteczek Polskich.
Uszczelnienie systemu kontroli oraz reforma inspekcji ochrony środowiska sprawiły że teraz frakcja palna częściej trafia do przetwarzania. Zagrożenie pożarowe jest więc mniejsze
Przedstawiciele branży odpadowej podkreślają jednak, że choć podpalenia faktycznie można przypisać wspomnianej już mafii, duża część pożarów była spowodowana po prostu nagromadzeniem tzw. frakcji kalorycznej - kosztownej w zagospodarowaniu i przez to magazynowanej latami.
- Po latach zaniechań, których celem było utrzymywanie niskich cen w gospodarce odpadami, po fali upałów odpady po prostu zaczęły płonąć. Uszczelnienie systemu kontroli, a zatem reforma inspekcji ochrony środowiska, sprawiło, że teraz frakcja palna częściej trafia do przetwarzania - mówi Karol Wójcik, przewodniczący rady programowej Izby Branży Komunalnej.
Chociaż pożarów było rzeczywiście dużo, to według ekspertów nie wszystkie należało kwalifikować jako płonące wysypiska.
- Większość strażaków pożar każdego miejsca, w którym znajdowały się odpady, klasyfikowała jako pożar składowiska. Faktycznie było kilka pożarów na składowiskach prowadzonych przez instalacje komunalne, ale były to w większości samozapłony wskutek np. uszkodzonych akumulatorów i środków chemicznych trafiających niezgodnie z zasadami do odpadów komunalnych - podkreśla Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady Przedstawicieli Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK).

Nielegalne wysypiska nadal problemem

W swoim opracowaniu GUS przypomina, że jednym z celów tzw. rewolucji śmieciowej sprzed 10 lat (gminy stały się wówczas właścicielem odpadów komunalnych) było ograniczenie nielegalnego pozbywania się śmieci. W tym przypadku trudno jednak mówić o sukcesie, ponieważ w 2021 r. zlikwidowano ponad 10,5 tys. dzikich wysypisk, z których wywieziono łącznie 73 tys. t odpadów komunalnych. Dla porównania w 2018 r. zlikwidowano ponad 10 tys. takich wysypisk o łącznej masie 25 tys. t odpadów.
- Co roku na likwidację dzikich wysypisk musimy przeznaczyć z opłat za odpady kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych - wskazuje Grzegorz Cichy.
Dodaje, że najczęściej są porzucane odpady budowlane (np. papa) oraz te pochodzące z działalności gospodarczych (np. zderzaki i kabiny samochodowe) i szyby z demontażu z budów.
- Brak objęcia systemem gminnym nieruchomości niezamieszkanych skutkuje podrzucaniem odpadów w różne dziwne miejsca. Mała liczba PSZOK-ów lub ich słaba dostępność kończy się wyrzucaniem odpadów budowlanych, opon i sprzętu AGD do lasów - ocenia Piotr Szewczyk.
Przypomnijmy, że obowiązek selektywnej zbiórki i odbioru z podziałem na sześć frakcji odpadów budowlanych i rozbiórkowych został ostatnio przesunięty przez parlament z 1 stycznia 2023 r. na 1 stycznia 2025 r. (pisaliśmy o tym w artykule „Baseny bez tańszego gazu, VAT znowu kością niezgody”, DGP nr 234/2022).

Wysoka morfologia odpadów komunalnych

Gospodarce odpadami w ostatnich dniach przyjrzał się również Instytut Ochrony Środowiska - Państwowy Instytut Badawczy (IOŚ-PIB), który opublikował swój najnowszy raport dotyczący morfologii odpadów komunalnych wytwarzanych w Polsce. Wskazuje on na wysoki, bo 29-proc. udział odpadów biodegradowalnych, co - w ocenie instytutu - wymaga dalszego rozwoju recyklingu organicznego tak, aby gminy mogły w kolejnych latach osiągnąć obowiązkowe poziomy przygotowania do ponownego użycia i recyklingu. Udział odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych, papieru, metali i szkła wynosi z kolei 28,3 proc., a tylko 45 proc. poddawanych jest recyklingowi.
Wiarygodność sprawozdawczości w zakresie odpadów komunalnych staje jednak pod znakiem zapytania. Analiza wykazała m.in., że te same odpady komunalne są odbierane i zbierane pod różnymi kodami.
- Uniemożliwia to jednoznaczne określenie składu morfologicznego całego strumienia odpadów komunalnych wytwarzanego w systemie gminnym oraz może wpływać na dane statystyczne dotyczące odpadów komunalnych służące do analizy porównawczej zarówno w kraju, jak i w UE - podkreślają autorzy.
Problem jest w gminach, potwierdzają go też przedstawiciele branży.
- Na przykład żółty worek zbierany może być pod kilkoma różnymi kodami. Podobnie jest z brązowy, na który dopuszczalne są dwa kody. Popioły z palenisk domowych nie mają swojego kodu, choć wytwarza się ich miliony ton. Takich absurdów mamy więcej - mówi Piotr Szewczyk. ©℗
Pożary składowisk i dzikich wysypisk w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe