Koncepcja nadania przyrodzie osobowości prawnej budzi entuzjazm na świecie, a ostatnio – po katastrofie Odry – również w Polsce. Nie ma jednak dowodów na to, że stworzenie takich praw, szczególnie w Europie, realnie zwiększy ochronę przyrody.
Koncepcja nadania przyrodzie osobowości prawnej budzi entuzjazm na świecie, a ostatnio – po katastrofie Odry – również w Polsce. Nie ma jednak dowodów na to, że stworzenie takich praw, szczególnie w Europie, realnie zwiększy ochronę przyrody.
Ewa Dąbrowska, prawniczka z fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi
Katastrofa ekologiczna na Odrze pokazała, że obowiązujące w Polsce systemy kontroli i instytucje, które powinny chronić środowisko, nie działają. Od kilku tygodni nie możemy się dowiedzieć, co dokładnie się stało ani kto jest za to odpowiedzialny. Pozostają więc apele o systemową zmianę prawną. Jednym z pomysłów jest przyznanie przyrodzie, np. rzekom, osobowości prawnej, która dotychczas zarezerwowana była dla podmiotów będących emanacją działalności człowieka. Czy upodmiotowienie natury uchroni nas przed katastrofą klimatyczną i kryzysem bioróżnorodności?
Wrzesień 2008 r. Ekwador jako pierwszy kraj na świecie wprowadza do konstytucji zapis o tym, że przyroda – czy też matka ziemia (Pachamama) – ma prawo do poszanowania, zachowania i regeneracji cykli życiowych, struktury i procesów ewolucyjnych. Trzy lata później na kanwie tego przepisu rusza proces – zakończony wygraną – w sprawie zanieczyszczenia rzeki Vilcabamba. W tym samym roku podobne przepisy wprowadza Boliwia.
Marzec 2017 r. Nowozelandzki parlament przyjmuje uchwałę, zgodnie z którą rzeka Whanganui – trzecia co do długości w kraju – zyskuje osobowość prawną. To pierwszy taki przypadek w historii. Tym samym kończy się najdłuższy w dziejach tego kraju spór prawny, rozpoczęty w 1873 r., kiedy to Maorysi – rdzenni mieszkańcy Nowej Zelandii – zażądali nadania rzece statusu ich przodka.
Kwiecień 2022 r. Sąd Najwyższy w Madrasie w indyjskim stanie Tamilnadu uznaje matkę ziemię za żyjącą istotę ze wszystkimi prawami i obowiązkami przysługującymi żywej osobie.
To tylko kilka przykładów z ostatnich lat przyznawania praw przyrodzie. Według danych z 2021 r. prawa przyrody znalazły odzwierciedlenie już w prawie 40 krajach – w postaci przepisów konstytucyjnych, umów traktatowych, ustaw, rozporządzeń miejscowych i orzeczeń sądowych.
Osobowość prawna to zdolność osób prawnych do bycia podmiotem praw i obowiązków oraz do dokonywania we własnym imieniu czynności prawnych. Innymi słowy pojęcie to oznacza, że dany podmiot może kształtować swoją sytuację prawną. Że może być właśnie podmiotem, a nie przedmiotem stosunków prawnych. Może zawierać umowy. Może korzystać z prawa własności. Może pozywać i być pozywanym.
Kto zatem może zostać osobą prawną? Ten, któremu prawo przyznaje osobowość prawną. Na Zachodzie zwykliśmy przyjmować, że należy się ona rozmaitym tworom, takim jak spółki akcyjne, partie polityczne, jednostki samorządu, a zatem ustrukturyzowanym przejawom ludzkiej działalności.
Ta antropocentryczna wizja świata jest zakorzeniona w przekonaniu, że Ziemia ma służyć zaspokajaniu ludzkich potrzeb. Miarą wartości wszelkich bytów we wszechświecie jest ich użyteczność dla człowieka. Perspektywa nieograniczonego wzrostu na planecie o ograniczonych zasobach doprowadziła jednak Ziemię – a z nią ludzkość – na skraj katastrofy klimatycznej i masowej zagłady gatunków.
Żyjemy dziś w świecie, który urządziliśmy w taki sposób, że obrony swoich praw w sądzie może poszukiwać firma produkująca cokolwiek, ale nie może drzewo produkujące „tylko” niezbędny do życia tlen.
Na problem ten zwrócił uwagę już w 1972 r. profesor prawa Christopher Stone w książce „Czy drzewa powinny móc iść do sądu? Prawo, moralność i środowisko”. Zdaniem Stone’a obiekty przyrodnicze, np. rzeki, powinny mieć zdolność do pozwania zanieczyszczającego, do pociągnięcia go do odpowiedzialności za szkodę i do uzyskania odszkodowania przeznaczonego następnie na renaturalizację.
Przyjęcie takiego modelu prawnego pociąga jednak za sobą wiele wyzwań.
Przyznanie rzece prawa do pójścia do sądu nie sprawi jednak, że rzeka… pójdzie do sądu. Zawsze ktoś będzie musiał pofatygować się w jej imieniu. Kto? To już budzi wątpliwości i może prowadzić do konfliktów. W Ekwadorze przyjęto się, że może to być w zasadzie każdy, czyniąc z prawa przyrody actio popularis. W indyjskich rozwiązaniach reprezentować rzekę ma rząd. W Nowej Zelandii powstał specjalny urząd strażników rzeki (Te Pou Tupua) złożony z przedstawicieli zarówno Korony, jak i Maorysów.
Reprezentantami mogą być urzędnik państwowy, lokalny samorząd, mieszkańcy, organizacja ekologiczna, komisja ekspertów. Przyznanie osobowości prawnej rzece oznacza zatem konieczność każdorazowego ustalenia nie tylko tego, kto będzie rzekę reprezentował, lecz także w jaki sposób będzie wybierany, a w razie potrzeby odwoływany z tej funkcji. Jak takie ustalenia wyglądałyby w przypadku Odry, która przepływa przez pięć województw i na długim odcinku jest rzeką graniczną, można sobie tylko wyobrazić…
W obowiązujących w Polsce i UE przepisach kwestię sprawowania społecznej kontroli nad środowiskiem reguluje konwencja z Aarhus o dostępie do informacji, udziale społeczeństwa w podejmowaniu decyzji oraz dostępie do sprawiedliwości w sprawach dotyczących środowiska. Konwencja zapewnia członkom zainteresowanej społeczności oraz organizacjom ekologicznym dostęp do sądu w sprawach środowiskowych, a rzeka w tym scenariuszu prawnym nie jest podmiotem, ale przedmiotem ochrony.
Koncepcja praw natury zapoczątkowana przez Christophera Stone’a w latach 70. XX w. w USA miała rozwiązać problem braku dostępu do wymiaru sprawiedliwości. Wtedy w Stanach definicja legitymacji procesowej, a więc określenie, kto może występować w charakterze powoda, była bardzo wąska. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej – spory dotyczące ochrony środowiska w interesie publicznym znacznie się rozszerzyły w ciągu ostatnich dziesięcioleci, właśnie dzięki konwencji z Aarhus.
Z punktu widzenia filozofii prawa zatem różnica pomiędzy tym, czy to sama rzeka ma osobowość prawną, czy też to organizacje ekologiczne i jednostki są uprawnione do pójścia do sądu, ponieważ są zainteresowane jej ochroną, może wydawać się diametralna. W praktyce jednak obie te sytuacje są do siebie bardzo podobne – wymagają bowiem, by ktoś pojawił się w sądzie, aby reprezentować rzekę.
Poza kwestią reprezentacji przyznanie osobowości prawnej rzece pociąga za sobą także inne konsekwencje. Po pierwsze osobowość prawna oznacza możliwość nie tylko pozywania, lecz także bycia pozwanym. Katalog praw przysługujących rzece jest niejasny. Na przykład zgodnie z ekwadorską konstytucją rzeka ma prawo do regeneracji cykli życiowych. Jednym z cykli rzeki jest jej okresowe wzbieranie. Czy jeśli podczas takiego wzbierania dojdzie do powodzi i zniszczenia mienia, rzeka będzie mogła być pozwana przez poszkodowanego? Kto będzie w takim przypadku ponosił odpowiedzialność odszkodowawczą?
Po drugie sam gest nie zawsze wystarczy. Na przykład w Ekwadorze i Boliwii przepisy nadające osobowość prawną obiektom przyrodniczym wykorzystywane są przez rządy nie tylko do walki z nielegalną działalnością na obszarach cennych przyrodniczo, lecz także do promowania tradycyjnego – choć nacjonalistycznego – programu wydobywczego. Boliwia w samym 2015 r. wydała zgody na odwierty poszukiwawcze na ponad 60 obszarach chronionych i w 22 parkach narodowych.
Jak widać, samo przyznanie prawa na papierze może niewiele znaczyć, a o jego efektywności świadczy dopiero sposób jego stosowania. Wyrok w sprawie zanieczyszczenia Vilcabamba, choć korzystny dla rzeki i wstrzymujący prace inwestora, został zignorowany przez przedsiębiorcę i w efekcie nie został nigdy wykonany.
Także na gruncie europejskim problemem często jest nie tyle niedoskonałość przepisów, ile trudność z ich stosowaniem. Widać to doskonale na przykładzie Odry. Stan rzek w Polsce poprawiłoby (bardziej niż nadanie im osobowości prawnej) zapewnienie przestrzegania w praktyce postanowień konwencji z Aarhus i umożliwienie np. organizacjom ekologicznym uczestniczenia w postępowaniach dotyczących pozwoleń wodnoprawnych, zwłaszcza jeśli w sprawie nie była wydana decyzja o ocenie oddziaływania na środowisko. Takie systemowe rozwiązanie pozwoliłoby ochronić wszystkie rzeki, a nie tylko tę, której przyznano osobowość prawną.
Bez względu zatem na to, czy uwzględnimy w porządkach prawnych prawa natury czy też nie, dla skutecznego egzekwowania prawa ochrony środowiska muszą istnieć odpowiednio dofinansowane organy państwa mające pełne kompetencje do interwencji – aczkolwiek dokonywanej pod krytycznym okiem zainteresowanej społeczności i organizacji ekologicznych oraz pod kontrolą niezależnych sądów.
Bez jasnych przepisów, skutecznej egzekucji, transparentności, rządów prawa, społecznej kontroli, szerokiego dostępu do sądu, niezawisłych sędziów, dodanie nowego terminu prawnego niewiele zmieni. Zwłaszcza że dychotomia pomiędzy nowoczesnym prawem ochrony środowiska w UE a upodmiotowieniem prawnym przyrody jest częściowo pozorna i z pewnością symboliczna. Nie oznacza to jednak, że koncepcja nadania osobowości prawnej częściom przyrody nie jest warta rozważenia.
„Kryzys ekologiczny to przede wszystkim kryzys wyobraźni” – pisał profesor literatury amerykańskiej Lawrence Buell. Być może tym, czego najbardziej potrzebujemy, jest pobudzenie wyobraźni i przełamanie antropocentrycznego myślenia o świecie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama